dziś niedziela dla włosów i aktualizacja włosowa w jednym ; ) myślę, że jedno ładnie łączy się z drugim, przy okazji będzie wiadomo co takiego zrobiłam z włosami, że są w takim stanie a nie innym na poniższym zdjęciu : ) niestety, miałam czas by zrobić tylko jedno 'ujęcie', ale na przyszłej NdW nadrobię zaległości ; )
w kwestii wprowadzenia do NdW: włosy zostały pofarbowane, pohennowane i poindygowane w sobotę, w tym celu wstałam bardzo wcześnie rano z uwagi na fakt, że delikatnie mówiąc nagliły mnie obowiązki ;d
zafarbowałam odrosty farbą color&soin w odcieniu 1N, trzymaną około 50 minut (myślę, że łącznie z nakładaniem, nigdy nie pilnuję tego czasu ;d jak widzę, że farba ładnie chwyciła, a zwykle nakładam ją na naolejowane włosy, to po prostu spłukuję i myję 2 razy szamponem oczyszczającym (w tym wypadku barwa ziołowa, czarna rzepa) i przystępuję do nakładania henny. hennę trzymałam 3 godziny, zaś kolejno nałożyłam indygo trzymane przez godzinę, ponieważ jeśli trzymam je dłużej po prostu zaczynam się źle czuć. koło 11 z minutami mogłam spokojnie wyjść z domu, śmierdząc lekko jakąś rozkładającą się mumią.
to wstęp, abyście wiedziały, że włosy były koloryzowane : )
następnego dnia, czyli już na właściwej sobie NdW : )
olejowanie: na włosy nałożyłam mieszankę oleju słonecznikowego (w większej ilości niż zwykle, a nie chciałam sobie żałować, więc padło na coś czego najmniej mi szkoda ;d) miodu (półtorej łyżki) oraz jednego żółtka. przyznam, że to chyba najlepsze połączenie po hennowaniu, samo olejowanie nie przynosi mi takich efektów jak użycie tej mieszanki, jednakże to wciąż nie zapewnia mi włosów w które moje szczotka wiosłowa wchodzi jak w masło ;d chyba nic nigdy tego efektu mi nie zapewni przy takich włosach ;d chodziłam tak 'pod przykryciem' jakąś godzinę, półtorej.
emulgowanie/mycie: wmasowałam w jedynie spłukane ciepłą wodą włosy maskę kallos, algae, następnie zostały umyte bobini baby, żel do mycia ciała i włosów z emolietnami i ekstraktem z owsa.
maska: mimo samych porażek względem bingo spa, ostatnio w akcie desperacji w auchan (by sięgnąć po coś bez silikonów) chwyciłam za arganową kurację do włosów ;d pomieszałam ją z łyżką babydream, oliwki dla mam i akurat wzięłam kąpiel, która zajęła mi myślę jakieś kwadrans do dwudziestu minut.
na zdjęciu dopatrzyłam się jedno obciążonego pasemka, ale jakoś specjalnie mnie to nie razi.
![]()
i aktualizacja włosowa:
włosy zamierzam podciąć jakoś końcem września, zapewne nie więcej niż 3 cm. na pewno przed pocięciem ponownie zdążę jeszcze zafarbować włosy : )
olejowanie: głównie orientana, ajurwedyjska kuracja do włosów, po którą sięgnę ponownie z całą pewnością zważywszy na skład, zapach (pachnie mi 'pomarańczowymi' delicjami ;d) i dostępność: drogerie natura, a akurat jedną z nich mam niecałe 10 minut piechotą od domu ;d.
używałam przez ostatni tydzień również oleju kupionego w tesco, z orzechów laskowych, o tego - klik, klik.
mycie: z początku była to alterra, morela&pszenica, potem na dobre zagościł bentley organic w wersji 'pomarańczowej' o którym jutro post : ) czasem wspominany żel bobini baby, który jest najlepszym 'dziecięcym' myjadełkiem z którym miałam do czynienia : ) do mocniejszego oczyszczania: barwa ziołowa, czarna rzepa.
maski: zarówno te których używałam do nakładania jako 'maska końcowa' oraz do emulgowania:
w początku miesiąca był to kallos, color (do emulgowania, potem seri, maska z proteinami mlecznymi). maski do 'końcowych działań' to ecolab, maska nawilżająca, która dobiła dna i chyba od dawien dawna nie było mi tak przykro, że coś do włosów mi się właśnie skończyło :c wiem, że w niektórych carrefourach są dostępne kosmetyki ecolab i marzę by w moim też wreszcie się tak stało ;d
nie wiem czy miałyście kiedyś taką sytuację kiedy wchodzicie do łazienki, z 'tęsknotą' patrzycie na opakowanie po ulubionym kosmetyku, bierzecie następnie do ręki, odkręcacie opakowanie w nadziei, że może jednak zostało go więcej niż myślicie... ;d a tu wielkie rozczarowanie, bowiem jest go jeszcze mniej - ja miałam tak z tą maską właśnie ;d ;c
zabezpieczenie (;d): alterra do włosów na końcówki, uwielbiam ją jak każdą alterrę ;3
przeglądałam ostatnio gazetkę hebe, którą dołączyli mi do siateczki podczas ostatnich zakupów i zarówno Monikę jak i mnie zainteresował ten olejek z himalaya, klik klik, przyznam, że pierwszy raz go zobaczyłam właśnie z gazetce, w sklepie umknął mojej uwadze całkowicie ;o skład całkiem przyjemny, na pewno go wypróbuję.
ten również nie jest zły, choć bardziej skłaniam się ku temu pierwszemu, dostałyśmy po próbce tego olejku, ciekawe jak sprawdzi się na włosach ;3 klik!
widzę, że w lidlu będzie jakiś 'kwas hialuronowy', klik, klik ;d ale chyba go kupię, tak by dodawać do masek, to z eveline zużyłam w podobny sposób, a zawsze to miły dodatek i bardziej miękkie włosy : )

zafarbowałam odrosty farbą color&soin w odcieniu 1N, trzymaną około 50 minut (myślę, że łącznie z nakładaniem, nigdy nie pilnuję tego czasu ;d jak widzę, że farba ładnie chwyciła, a zwykle nakładam ją na naolejowane włosy, to po prostu spłukuję i myję 2 razy szamponem oczyszczającym (w tym wypadku barwa ziołowa, czarna rzepa) i przystępuję do nakładania henny. hennę trzymałam 3 godziny, zaś kolejno nałożyłam indygo trzymane przez godzinę, ponieważ jeśli trzymam je dłużej po prostu zaczynam się źle czuć. koło 11 z minutami mogłam spokojnie wyjść z domu, śmierdząc lekko jakąś rozkładającą się mumią.
to wstęp, abyście wiedziały, że włosy były koloryzowane : )
następnego dnia, czyli już na właściwej sobie NdW : )
olejowanie: na włosy nałożyłam mieszankę oleju słonecznikowego (w większej ilości niż zwykle, a nie chciałam sobie żałować, więc padło na coś czego najmniej mi szkoda ;d) miodu (półtorej łyżki) oraz jednego żółtka. przyznam, że to chyba najlepsze połączenie po hennowaniu, samo olejowanie nie przynosi mi takich efektów jak użycie tej mieszanki, jednakże to wciąż nie zapewnia mi włosów w które moje szczotka wiosłowa wchodzi jak w masło ;d chyba nic nigdy tego efektu mi nie zapewni przy takich włosach ;d chodziłam tak 'pod przykryciem' jakąś godzinę, półtorej.
emulgowanie/mycie: wmasowałam w jedynie spłukane ciepłą wodą włosy maskę kallos, algae, następnie zostały umyte bobini baby, żel do mycia ciała i włosów z emolietnami i ekstraktem z owsa.
maska: mimo samych porażek względem bingo spa, ostatnio w akcie desperacji w auchan (by sięgnąć po coś bez silikonów) chwyciłam za arganową kurację do włosów ;d pomieszałam ją z łyżką babydream, oliwki dla mam i akurat wzięłam kąpiel, która zajęła mi myślę jakieś kwadrans do dwudziestu minut.
na zdjęciu dopatrzyłam się jedno obciążonego pasemka, ale jakoś specjalnie mnie to nie razi.

i aktualizacja włosowa:
włosy zamierzam podciąć jakoś końcem września, zapewne nie więcej niż 3 cm. na pewno przed pocięciem ponownie zdążę jeszcze zafarbować włosy : )
olejowanie: głównie orientana, ajurwedyjska kuracja do włosów, po którą sięgnę ponownie z całą pewnością zważywszy na skład, zapach (pachnie mi 'pomarańczowymi' delicjami ;d) i dostępność: drogerie natura, a akurat jedną z nich mam niecałe 10 minut piechotą od domu ;d.
używałam przez ostatni tydzień również oleju kupionego w tesco, z orzechów laskowych, o tego - klik, klik.
mycie: z początku była to alterra, morela&pszenica, potem na dobre zagościł bentley organic w wersji 'pomarańczowej' o którym jutro post : ) czasem wspominany żel bobini baby, który jest najlepszym 'dziecięcym' myjadełkiem z którym miałam do czynienia : ) do mocniejszego oczyszczania: barwa ziołowa, czarna rzepa.
maski: zarówno te których używałam do nakładania jako 'maska końcowa' oraz do emulgowania:
w początku miesiąca był to kallos, color (do emulgowania, potem seri, maska z proteinami mlecznymi). maski do 'końcowych działań' to ecolab, maska nawilżająca, która dobiła dna i chyba od dawien dawna nie było mi tak przykro, że coś do włosów mi się właśnie skończyło :c wiem, że w niektórych carrefourach są dostępne kosmetyki ecolab i marzę by w moim też wreszcie się tak stało ;d
nie wiem czy miałyście kiedyś taką sytuację kiedy wchodzicie do łazienki, z 'tęsknotą' patrzycie na opakowanie po ulubionym kosmetyku, bierzecie następnie do ręki, odkręcacie opakowanie w nadziei, że może jednak zostało go więcej niż myślicie... ;d a tu wielkie rozczarowanie, bowiem jest go jeszcze mniej - ja miałam tak z tą maską właśnie ;d ;c
zabezpieczenie (;d): alterra do włosów na końcówki, uwielbiam ją jak każdą alterrę ;3
przeglądałam ostatnio gazetkę hebe, którą dołączyli mi do siateczki podczas ostatnich zakupów i zarówno Monikę jak i mnie zainteresował ten olejek z himalaya, klik klik, przyznam, że pierwszy raz go zobaczyłam właśnie z gazetce, w sklepie umknął mojej uwadze całkowicie ;o skład całkiem przyjemny, na pewno go wypróbuję.
ten również nie jest zły, choć bardziej skłaniam się ku temu pierwszemu, dostałyśmy po próbce tego olejku, ciekawe jak sprawdzi się na włosach ;3 klik!
widzę, że w lidlu będzie jakiś 'kwas hialuronowy', klik, klik ;d ale chyba go kupię, tak by dodawać do masek, to z eveline zużyłam w podobny sposób, a zawsze to miły dodatek i bardziej miękkie włosy : )