Quantcast
Channel: sophie czerymoja
Viewing all 380 articles
Browse latest View live

Propozycja walentynkowa Pull-Through braid - przeplatany warkocz na boku

$
0
0
Dziś propozycja bardzo prosta. Każda z Was może bez problemu uczesać się tak sama. Nie potrzeba nawet umiejętności plecenia warkocza : )
Potrzebujemy za to małych, elastycznych gumeczek oraz opcjonalnie lakieru do włosów. U mnie dziś w użyciu nowy lakier od Batiste.
Fryzurę można wykonać z tyłu głowy jak klasycznego warkocza lub wysoko jak kucyk. My wybrałyśmy opcję na boku, ponieważ tak najbardziej lubię. Jeśli szukacie filmiku instruktażowego to polecam ten https://www.youtube.com/watch?v=kfvzjmE_bMo


1. Zaczynamy oczywiście od rozczesania włosów
2. Robimy niskiego kucyka na wysokości ucha
3. Dzielimy kucyk na dwie części
4. Przednią część związujemy gumeczką w niedużym odstępie od poprzedniej i robimy w niej dziurkę
5. Przez dziurkę przeplatamy drugą część
6. Część, która teraz jest na górze znów związujemy gumką w mniej więcej równym odstępie od poprzedniej i robimy w niej dziurkę, przez którą przeplatamy drugą część włosów
7. Postępujemy tak do końca naszego warkocza
8. Końcówkę związujemy gumką
9. Możemy poluzować fryzurę
10. Jeśli chcecie mieć pewność, że fryzura wytrzyma cały dzień użyjcie odrobiny lakieru do włosów. Polecam jednak nie pryskać nim włosów z odległości. Wtedy lakier ląduje wszędzie, a najmniej jest go tam gdzie chcemy.
Najlepiej partiami aplikować lakier na dłonie i dotykać po koleji każdej partii włosów.
Lakier, którego użyłam jest wyjątkowo lekki i bardzo łatwo go wyczesać. Nie skleja włosów i praktycznie go nie czuć ani nie widać. Za to świetnie utrwala i fryzura wytrzymała cały dzień. Jest to nowość na rynku, ale widziałam je już w Rossmannach : )


Niebawem kolejna walentynkowa propozycja! : )
Podoba Wam się ta włosowa seria z fryzurami? : )

Niedziela dla włosów, Olejek Sweet Love

$
0
0
Z trudem zabieram się za napisanie tego posta, ponieważ wpatruję się w te wszystkie piękne rzeczy KLIK i z trudem powstrzymuje się przed wykupieniem wszystkiego. Od dłuższego czasu ta sieć sklepów pozytywnie mnie zaskakuje swoją ofertą.



Dzisiejsza pielęgnacja była oparta na nowym olejku z serii Walentynkowej -Wellness&Beauty, Sweet Love. Wcześniejsze wersje tego olejku dość dobrze się sprawowały się na moich włosach, a ukochałam je dzięki działaniu na skórę ciała. Ta wersja walentynkowa jest jeszcze bardziej odżywcza dla skóry, która zachowuje miękkość i gładkość nawet przez 3 dni po użyciu. Na włosach również sprawuje się jeszcze lepiej.
Nałożyłam więc ten olejek na całą noc w ilości dwóch pompek. Kosmetyk przepięknie pachnie i zasypiało mi się z nim wręcz błogo.
Po przebudzeniu na godzinę przed myciem dołożyłam maskę Melica, o której wspominałam ostatnio. To już jej przedostatnie użycie, ponieważ dotknęła denka. Sama nie wiem czy żałuję ;d
Rano włosy umyłam szamponem EcoLab do wrażliwego skalpu dwukrotnie, by dobrze domyć włosy. Odżywka, którą użyłam to balsam Loves Estonia z nagietkiem. Zaaplikowałam ją na włosy na chwilę, na dwie minuty, po czym spłukałam.
Włosy po niej są mięciutkie i miłe, dobrze się układają. Wysuszyłam je suszarką po zabezpieczeniu kroplą serum Dove.
Niestety, wiał dziś dość mocny wiatr i walczyłyśmy z nim by zrobić jakieś sensowne zdjęcia.

Macie ostatnią szansę by zakupić te perełki do olejowania - KLIK oraz KLIK.
W porównaniu z np. Carrefourem, w którym dwa dni temu chciałyśmy kupić oleje te ceny są dwukrotnie niższe.

Miałyście okazję przetestować jakieś olejki z Wellness&Beauty? : )

niedziela dla włosów, 'serum olejowe'

$
0
0
Dzisiejszej niedzieli (a właściwie późnego sobotniego wieczoru - dziś jedynie zrobiłam zdjęcie pozyskanym efektom na włosach ;3) postawiłam na serum olejowe. Przyznam, że do tej pory nie kusiło mnie coś podobnego, ale po głębszym namyśle stwierdziłam, że może jest to całkiem w porządku sposób - w końcu mieszam wszystkie ulubione składniki więc winno zadziałać : )
Chciałam zrobić zdjęcie przygotowanego serum, ale moja buteleczka z atomizerem jest wręcz odrażająca (naprawdę!) zatem do zdjęć na bloga chyba wyłuskam te parę złotych ;d
Do buteleczki trafiła więc 1 łyżka olejku Khadi z różą oraz 1 łyżkę oleju sezamowego (z nieprażonych ziaren - dokładnie ten tutaj), 2 łyżki przegotowanej wody w której rozmieszałam dodatkowo łyżkę miód (ma zbawienne działanie na moje włosy, a półprodukty w takich mieszankach mile widziane) i zdecydowałam się na maskę EcoLab regenerującą (1 dość pokaźna łyżka). Mieszanka pachniała bardzo ładnie, już pierwsze 'wąchnięcie' zachęciło do spryskania włosów. Całość porządnie wstrząsnęłam przed użyciem. Przyznam, że wprost nie cierpię spryskiwać włosów i ta forma kompletnie do mnie nie przemawia - nie wiem dlaczego, ale zawsze trafiam obok włosów po czym muszę wskoczyć do wanny by spryskać je w MIARĘ dokładnie i nie zabić się na posadzce. Uraz do sprayów trwa od spryskiwania gliss kurami ;d
W porządku - włosy jako tako spryskałam, bardzo delikatnie rozczesałam (oczywiście nie trafiłam wszędzie, więc szczotka okazała się nad wyraz pomocna), włosy spięłam w koczka i po godzinie/półtorej umyłam włosy szamponem EcoLab regenerującym z żurawiną : ) Przeciągnęłam dla ułatwienia rozczesywania odżywką Nivea, Intense repair na niecałą minutkę, lekko podczas aplikacji masując włosy. Spłukałam chłodniejszą niż zazwyczaj wodą po czym zawinęłam w ręcznik (było już późno, a po nałożeniu ręcznika, tzn. po odsączeniu w niego włosów (a nie bawełnianej koszulki) schną nieco szybciej) i odczekałam do wyschnięcia. Górę włosów i tak musiałam podsuszyć nieco suszarką. Włosy zawinęłam w koczka ślimaczka i tak właśnie prezentują się dnia dzisiejszego. Muszę przyznać, że włosy po 'zabiegu' były gładkie i nawilżone, bardzo miłe w dotyku, było to czuć szczególnie na końcówkach - zauważyłam też, że dziś prezentują się nieco inaczej niż na innych NdW i według mnie widać, że użyłam czegoś nowego na nie ;3 Przyznam Wam, że jeszcze nie do końca wiem, czy ten sposób Wam polecić czy też nie, muszę go wykonać jeszcze z kilka razy by się upewnić czy nie było to czyste zrządzenie losu : ) Wiem, że wielu osobom ten sposób bardzo służy i właśnie dlatego zdecydowałam się przetestować tą metodę ;3 Według mnie, na moich włosach sprawdza się jedynie olejowanie na sucho tak na 5 z plusem : )

na zdjęciu poniżej zaraz po rozpuszczeniu (jeszcze nie roztrzepane placami):

+ Olej sezamowy za 5,99 zł (tłoczony na zimno) dostępny również od jutra tutaj : ) Moim zdaniem warto go kupić, ponieważ np. w Carrefourze widziałam ostatnio z prażonych ziaren i dodatkowo droży o kolejne 6 złotych : ) Dodatkowo jeśli któraś z Was szczególnymi względami darzy olej lniany (ten jest ekologiczny) to znalazłam go tutaj na promocji, klik.

Stosowałyście tą metodę? Jaki sposób olejowania jest najlepszy dla Waszych włosów? : )

Walentynkowa propozycja, Kok z warkoczami, Messy braided updo

$
0
0
Kolejna Walentynkowa propozycja : ) Ostatnio jedna z Was prosiła o fryzurę typu koczek. Dziś więc na specjalne życzenie bardzo efektowna fryzura z warkoczami oraz niskim kokiem z tyłu. Inspiracja tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=A-Dynlh3i-g&feature=youtu.be
Niestety, na taką pogodę ta fryzura nie jest najlepszym wyjściem, ponieważ szalik może naruszyć koczka, gdyż znajduje się dość nisko nad karkiem. Można zrobić go oczywiście wyżej, ale nie wygląda to już tak elegancko moim zdaniem.
W lato i na wiosnę sprawdzi się idealnie.


1. O porządnym rozczesaniu włosów nie muszę chyba już wspominać? ;d
2. My nie zrobiłyśmy przedziałka, ale jeśli chcecie możecie zrobić w dowolnym miejscu - na środku czy lekko z boku
3. Z jednej strony wydzielamy dość cienkie pasemko, które dzielimy na trzy i pleciemy dobieranego warkocza mniej więcej do wysokości za ucho
4. To samo powtarzamy z drugiej strony


5. Luzujemy warkocze, by nadać im objętości
6. Spinamy warkoczyki gumką z tyłu głowy i już taka fryzura wygląda ładnie według mnie : )
7. Włosy, które zostały z tyłu upinamy w koczka. Moim zdaniem najlepiej się prezentuje koczek lekko zwinięty w ślimaczka i podpięty wsuwkami.
Niestety, brakło mi wsuwek w kolorze włosów, dlatego użyłyśmy innych i te są widoczne ;c Ważne jest dobre dopasowanie wsuwek do koloru włosów.


8. Spryskałam lekko skończoną fryzurę nowym lakierem Batiste, który stał się moim ulubieńcem. Świetnie utrwala fryzurę i po lekkiej poprawce koczka, który miał problemy po starciu z wełnianym, grubym szalem, upięcie utrzymało się cały dzień i spokojnie trzymało się dalej. Rozplątałam włosy, ponieważ szłam już spać : )


... i efekt końcowy : )


Podoba Wam się?;3

moje farbowanie, Color&Soin, Khadi

$
0
0
Wiem, że na ten post dużo z Was czekało i przepraszam, że tak wszystko przeciągnęło się w czasie, ale niestety przez ostatni czas wiecznie mi mdło, a jednak muszę czuć się w 100% dobrze by farbować włosy a to dlatego, że proces ten trwa parę godzin : ) ... ale wszystko po kolei!


Etap pierwszy.
Zwykle w przeddzień farbowania włosów olejuję włosy na noc ulubionych olejem - zazwyczaj wybór pada na olej kokosowy, ponieważ z racji tego, iż jest olejem wnikającym przyczynia się do poprawy kondycji włosów znacznie bardziej niż inne niewnikające oleje. Na skórę głowy nakładam mieszankę oleju kokosowego oraz oleju rycynowego. Jak zobaczycie w następnym etapie mojego farbowania, fakt, że nakładam na włosy olej a następnie mieszam farbę z kolejną olejową mieszanką kompletnie nic nie znaczy. W moim przypadku ważne jest by nie pominąć olejowania przed farbowaniem, ponieważ włosy dużo lepiej wyglądają po samych ziołach, nie są dramatycznie splątane w wielkie, straszące swym wyglądem gniazda i dzięki temu reszta włosów jest zabezpieczona (mówię o długości) przed spływająca po nich farbą już podczas zmywania : ) Tutaj, klik efekt przed,w trakcie i po (zbliżenie na sam 'odrost').


Etap drugi.
Tutaj rozpoczynam proces koloryzacji - farbę Color&Soin w odcieniu 1N (Hebanowa czerń)nakładam jedynie na same odrosty, ponieważ z racji nieprzyjemnych dolegliwości jakie odczuwam po zastosowaniu czystego indygo nie mogę sobie pozwolić na trzymanie go na włosach dłużej niż przez godzinę. W takim wypadku koloryzacja była nieskuteczna, bowiem reszta włosów oczywiście zyskiwała piękny, głęboki odcień, lecz niestety odrost łapał zielonkawą barwę, znacznie się odznaczał niemalże 'nietknięty' i wyglądało to po prostu 'nieprzyjemnie' : ) Chciałam zaoszczędzić na farbowaniu, nie uśmiechało mi się płacić za C&S, hennę z amlą oraz czyste indygo ponieważ wychodziło to co miesiąc 'trochę' drogo. Pewnego dnia po prostu do gotowej mieszanki farby dodałam dwie łyżki oliwki Baby dream fur mama - mieszanka nieco się rozrzedziła (po dodaniu oliwki zjaśniała, a potem utleniła się na nowo do czerni), <nie lubię jej żelowej konsystencji> oraz zyskała na objętości. Pomyślałam, że jak nie chwyci (w końcu naolejowane włosy + mieszanka farby z oliwką?... To nie mogło zadziałać!) to nic się nie stanie, będę mieć nauczkę i żadnych poważniejszych konsekwencji z tego nie wyciągnę. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu farba pięknie chwyciła i chwyta za każdym razem tak samo intensywnie. Trzymam ją na włosach około 50 minut. Jedyne czego nie polecam to używania wcierek przed farbowaniem. Ja ich nie używam, ale czasem zdarzyło mi się 'coś' wetrzeć i zapomnieć, że 'coś' wtarłam ;d Efekt farbowania był 'uszczuplony' a farba chwyciła jaśniej.

Etap trzeci.
Henna Khadi z amlą. Jedyna mieszanka z henną, która może 'odsiedzieć' na mojej głowie (oraz oczywiście włosach) całe cztery godziny : ) Stosowałam różne mieszanki - ciemny brąz, jasny brąz, czerń - z żadną nie wytrzymałam tyle ile mogę wytrzymać z henną z amlą. Ma przyjemny zapach i nie wywołuje we odruchu wymiotnego jak to niestety zdarzało się z wyżej wymienionymi mieszankami oraz niestety - z samym indygo. Zależy mi na tym, żeby leżała na włosach jak najdłużej a henna mogła spokojnie połączyć się z keratyną. Serio, myślenie o tym bardzo poprawia mi humor ;d (jak to niewiele trzeba... ;dd).
Dodam, że u mnie 'dodatki' do hennowania typu oleju eteryczne, przyprawy nie zdawały egzaminu - henna śmierdziała jak zawsze, a czasem nawet gorzej! Hennę z amlą mieszam z ciepłą (nie gorącą!) wodą. Kiedy mam więcej czasu zalewam mieszankę ziół glutkiem lnianym. Zwykle farbowanie przeznaczam na wolny dzień - czas mija szybko zważywszy na fakt, że zawsze znajdzie się coś do roboty.

Etap czwarty.
Indygo. Nie wyobrażam sobie nie zastosować indygowaca barwierskiego - to właśnie on nadaje moim włosom piękny, (moim zdaniem) unikatowy kolor - mam porównanie po stosowaniu farb drogeryjnych gdzie uzyskana za ich sprawą czerń nie spełniała moich oczekiwań a w dodatku niszczyła moje włosy. Indygo nakładam na godzinkę i dzięki temu, że nie trzymam go za długo na włosach czuję się w porządku. By ten stan utrzymać zwykle wietrzę pokój i zapalam jakiś wosk/świeczkę, ale delikatne, zwykle owocowe zapachy, które pomagają mi czuć się dobrze i nie wąchać zapachu indygo - w końcu włosy pozostawiam na półtora dnia bez masek, odżywek szamponów by kolor mógł zabrać głębi. Indygo mieszam z chłodną wodą. Nie stosuję żadnych dodatków. Swojego czasu próbowałam soli, zważywszy na fakt, że indygo ładnie puszcza kolor w środowisku zasadowym, ale o ile za pierwszym razem nie przesadziłam z jej ilością, to podczas drugiego farbowania najwyraźniej moja 'szczypta' była większa niż winna być i skończyłam z suchymi, lekko białawymi końcówkami włosów - zraziłam się niezmiernie, włosy musiałam podciąć a wtedy bardzo zależało mi na długości - teraz już tego oczywiście nie praktykuję i nakładam indygo (tak jak wspomniałam wyżej) jedynie z samą wodą : )

Jak radzę sobie z hennowym i indygowym przesuszem
?
Długo trwało zanim znalazłam efektowny sposób na lekko przeuszone włosy. Dopiero za sprawą dwóch minionych farbowań wpadłam na sposób idealny! Oczywiście opisuję wszystko na podstawie moich własnych 'obserwacji', nikogo nie namawiam do niczego ;d
Włosów (po półtora dnia kiedy kolor zyskuje głębię) nie myję i od razu przystępuję do nakładania na nie mieszanki jednego żółtka + oleju rzepakowego rafinowanego (nie szkoda mi wylać go dużo więcej niż innych wartościowych olejów) oraz 2-3 miodu : ) Trzymam całość 'pod przykryciem' około godziny a następnie dokładam na pół godziny oliwę z oliwek + żelatynę. Żelatyna towarzyszy mi w pielęgnacji od drugiego zastosowania (pierwsze wspominam tragicznie w skutkach, ponieważ posłużyłam się przepisem z internetu. Postanowiłam zmodyfikować zabieg laminowania pod potrzeby moich włosów i odkryłam mieszankę, który robi cuda z moimi włosami za każdym razem. Niezmiennie od długiego czasu. Przed większymi 'wyjściami' bez żelatyny się po prostu nie obejdzie! Dlaczego nie dodaję żelatyny od razu do mieszanki z olejem rzepakowym? Moje włosy wyglądają dobrze po żelatynie kiedy trzymam ją maksymalnie do 40 minut na głowie. Dlatego zostaje dołożona w następnym etapie. Po umyciu (a wcześniejszym zemulgowaniu maską) delikatnym szamponem dla ułatwienia rozczesywania przeciągam Niveą, Long repair i uzyskuję naprawdę zadowalający wygląd moich włosów : ) Zwykle po hennowaniu odzyskiwały formę po drugim, trzecim myciu. Teraz nie wyrywam już sobie połowy włosów przy czesaniu a i Cerkogel ma nieocenione działanie w złagodzeniu skutków hennowania na skórze głowy - włosy nie wypadają prawie wcale.

Bardzo chwalę sobie szampon Joanna z serii hypoalergicznej (teraz nie wyobrażam sobie nie mieć go w 'zapasie', ale dodatkowo również ten tutaj z chmielem i drożdżami piwnymi zwrócił moją uwagę ;3 Dodatkowo z tej samej serii ta odżywka z skrzypem i rozmarynem) - mimo trójkrotnego mycia włosy są gładkie, miękkie i rozczesują się jak po użyciu dobrej maski. Nie farbuję włosów pasmami, lecz zaczesuję je do przodu z głową w dół i tak wygładzone szczotką włosy maczam w 'mieszankach' ; ) Następnie delikatnie rozprowadzam coraz wyżej po czym przechodzę do masowania włosów u samej góry. Nie widzę żadnych niedociągnięć w farbowaniu, zaiste dlatego, że włosy farbuję na ciemny kolor - niemniej jednak odrostów nigdzie nie ma więc całkiem nieźle sobie z tym radzę ;d Ten sposób serdecznie polecam. Włosy i tak myję z głową w dół a henna idealnie się w ten sposób wypłukuje a ja nie mam problemów z rozczesaniem jak kiedyś kiedy włosów przed hennowaniem nie rozczesywałam : )


Link do posta o moich ulubionych produktów do włosów (gdzie między innymi uświadczycie właśnie Khadi : )) - http://www.sophieczerymoja.pl/2016/02/moje-ulubione-produkty-do-wosow-ola.html

Jeśli macie jakieś pytania, wątpliwości to piszcie proszę w komentarzach pod tym postem - chciałabym żeby wszystko było w jednym miejscu : ) ;*

Widziałyście już kosmetyczną ofertę z Biedronki, klik? : ) Nivea Hydro Care (klik) z szamponem i odżywką za 13,99 zł (innych wersji poza hydro, long repair i intense repair nie polecam): )

Plany zakupowe, kodyrabatowe.pl

$
0
0
Sezon wyprzedaży w pełni. Mnie ominął szał zakupów w tym roku i nie skusiłam się właściwie na nic. Szafa pęka w szwach, a w sklepach ludzi co nie miara. Nic nie można swobodnie pooglądać, testery kosmetyków, jeśli w ogóle są to w fatalnym stanie.
Dlatego jeśli już uległabym wyprzedażom to zdecydowałabym się na zakupy internetowe. Oczywiście tylko kilka drobiazgów : )
W poszukiwaniu najlepszych ofert trafiłam na stronę www.kodyrabatowe.pl. To portal, na którym można znaleźć wszystkie najnowsze zniżki, promocje i informacje o wyprzedażach. Wszystko podane jak na tacy, wystarczy wpisać swój ulubiony sklep by dowiedzieć się czy trwa aktualnie jakaś promocja. Na stronie głównej wyświetlają się najbardziej aktualne, obowiązujące informacje o promocjach oraz kody rabatowe do wybranych sklepów. Dodatkowo by mieć te informacje zawsze przy sobie ściągnęłam na telefon aplikację dostępną na Android i IOS : )


Marzę o palecie czekoladowej Too Faced. Jestem właścicielką czekoladki z Makeup Revolution i ona tylko narobiła mi smaka na więcej. Uwielbiam ją i dla odmiany tym razem skusiłabym się na trochę inną kolorystykę, dlatego wybór padłby na Semi Sweet.
Jej regularna cena jest jednak dość wysoka i choć nie wątpię, że jest jej warta to skorzystałabym z kody rabatowe Sephora.


Pozostając w temacie czekolady dobrym prezentem na każdą okazję są słodkości. Najlepiej kiedy przygotujemy je sami - wtedy są prosto z serca i nawet jeśli coś nie wyjdzie to osoba obdarowana na pewno będzie szczęśliwa. Ja z okazji nadchodzących Walentynek zdecydowałam się zrobić Cake Pops, o których wspominałam jakiś czas temu. Zamówiłam patyczki, posypki w serduszka.
na wszelki wypadek gdyby nastąpiła jakaś nieprzewidywalna awaria zamówiłam dla Narzeczonego motoryzacyjne czekoladowe słodkości ( ;* )
Kody rabatowe Chocolissimo znów przyszły mi z pomocą!

Nowa seria kosmetyków Vianek zaprząta mi głowę odkąd tylko się pojawiła. Uwielbiam wszystko co ekologiczne i naturalne do ciała, twarzy, włosów (choć moje włosy mają czasem odmienne zdanie ;p). W moim koszyku wylądowałby płyn micelarny, krem do twarzy na dzień i ujędrniająco -regenerujący olejek do ciała.

Podczas ostatniej wizyty w IKEA z Olą zakochałam się w kilku rzeczach na zabój. Wiem na pewno, że będą stanowiły wspaniały element wystroju mieszkania.
Na razie jednak muszę się jeszcze wstrzymać z tymi zakupami, więc na pocieszenie chyba przy kolejnej wizycie kupię sobie któryś z tych kubeczków. Obydwa bardzo mi się podobały, a nie potrafiłam się zdecydować i nie wzięłam żadnego.

M.

Receptury Babuszki Agafii, Balsam do włosów na kwiatowym propolisie

$
0
0
O tym balsamie czytałam dużo dobrego na blogach Dziewczyn, 'krążył' wokół mnie długo, ale jakoś nigdy go nie kliknęłam podczas zakupów internetowych. Bałam się, że jeśli okaże się nietrafiony to pojemność, która ma aż 600 ml będzie dla mnie nie do przełknięcia przez zbyt długo. Mam taki uraz po Kallosach, które męczę około roku ; d



Kiedy jednak podczas wizyty w Drogeriach Polskich trafiłam na niego nie mogłam go nie kupić. Szczególnie, że Pani ekspedientka tak zachwalała, jakie to cuda ten balsam robi. Wokół niej zebrał się tłum kobiet po 60 roku życia chętnych oddać całą emeryturę za owe cudo. Obawiając się, że zabraknie dla mnie, kucnęłam i ukradkiem sięgnęłam po UWAGA ostatnią butelkę. Czym prędzej uciekłam do kasy.
Zapłaciłam za butelkę 600 ml koło 22 zł. Cena wydała mi się spora, jeśli kosmetyk się nie sprawdzi, ale gdyby okazała się strzałem w dziesiątkę to pojemność i cena są jak najbardziej adekwatne.


Opakowanie to butelka z dość miękkiego plastiku zamykana na klik. Niestety, nie można butelki postawić na nakrętce ;c Konsystencja jest jednak na tyle rzadka, że po wstrząśnięciu kilku razy butelką całą zawartość spływa na dół, dzięki czemu można ją bez problemu wydobyć.
Balsam nie jest ani za rzadki ani zbyt gęsty. Jest lekko lejący i trzeba na niego uważać, ale z włosów nie spływa. Poza tym jest dosyć śliski i ładnie się aplikuje. Zapach jest wspaniały - słodki, ale z leśną nutą. Długo utrzymuje się na włosach, przez kilka godzin.


Kosmetyk jest wydajny, również dzięki swojej dużej pojemności. Używany przeze mnie średnio 3 razy w tygodniu po miesiącu używania, w opakowaniu jest jeszcze mniej niż połowa.
Balsamu używam jako szybką odżywkę po myciu, nakładam go na 3 minuty i spłukuję. Już podczas aplikacji włosy stają się miększe. Podczas spłukiwania efekt ten się utrzymuje, jednak pojawia się również wrażenie, że włosy są jakby 'zalaminowane' - są tak śliskie.
Po użyciu nie mam problemu z rozczesaniem, a włosy po wyschnięciu wyglądają ładnie i zdrowo. Balsam nie przetłuszcza ich, a wręcz nadaje objętość i lekkość. Całe włosy, łącznie z końcówkami są gładkie i miękkie. Ponadto pięknie lśnią.
W składzie nie znajdziemy silikonów, za to same naturalne, dobre składniki:
Żywica sosny długoigielnej, wosk pszczeli, pyłek kwiatowy, olejek z rumianku rzymskiego, róża stulistna, smółka z szyszek chmielowych, miód, organiczny wosk kwiatowy, olej z wiązówki błotnej, olej z verbeny, wyciąg z propolisu.


Tutaj link do Niedzieli dla włosów, gdzie możecie zobaczyć efekt jaki daje Balsam na kwiatowym propolisie na moich włosach : )

Stosowałyście? : )

M.

niedziela dla włosów + filmik

$
0
0
Co prawda Niedziela dla włosów u Anwen dobiegła końca, ale przyznam szczerze, że ja dalej z czystą przyjemnością przygotowuję wpisy z tej serii i ciężko mi się z nią rozstawać - naprawdę ;c Doszłam ostatecznie do wniosku, że mimo, iż są Dziewczyny, którym seria się najzwyczajniej w świecie znudziła, to przecież są i takie, które (podobnie jak ja) lubią sobie poczytać i pooglądać zdjęcia włosów ; ) Mnie taka forma chyba nigdy nie spowszednieje, dlatego na pewno przez jakiś czas (nie twierdzę, że w nieskończoność) będę kontynuować Niedzielę dla włosów. W ramach małego przypomnienia (a to chyba tak z typowej nostalgii) link do mojej pierwszej NdW jaka pojawiła się na naszym blogu: http://www.sophieczerymoja.pl/2014/02/niedziela-dla-wosow.html : )
Zanim przejdę do meritum wpisu, powiem Wam, że ostatnio mój tata przytargał do domu ten zestaw do strzyżenia włosów i stwierdził, że skoro 'znam się na włosach' to od tego momentu ja będę go strzyc ;d Nie ukrywam, że cieszy mnie fakt, że mam w domu nową ostrą maszynkę ;3 Uwielbiałam efekt po cięciu tą metodą ;3


W następnym 'odcinku' (;d) myślę, że postawię na jakiś domowy sposób, ponieważ przyznam szczerze, że strasznie mnie korci ta woda spod ryżu tudzież makaronu ;d Myślę, że nie praktykowałabym tego regularnie, bo za dużo zachodu, ale makarony pochłaniam nader często więc raz woda nie musi się zmarnować ; ) Dziś natomiast schemat pielęgnacji był nad wyraz prosty i bez udziwnień olejowanie-mycie-odżywka. Do olejowania przysłużył mi się jeden z moich ulubionych olei, mianowicie Khadi z różą. Nic nie pachnie równie pięknie i równie idealnie nie nawilża oraz nie nabłyszcza moich włosów jak właśnie ten olejek : ) Już podczas aplikacji oleju na włosy czuję się mniej obleśnie niż zawsze kiedy nakładam coś śmierdzącego haha ;d Za każdym razem (po zastosowaniu olejku Khadi) moje włosy wybitnie mi się podobają (nie będę narzekać, bo tej niedzieli nie widzę ku temu podstaw ;d). Włosy umyłam szamponem Pilomax (który zawiera SLS, została mi go odrobina a chciałam się pozbyć prawie pustej buteleczki z łazienki) do przetłuszczających się włosów i skóry głowy (dostałam go w październiku i dopiero teraz dobił końca ;d Nie stosowałam go często, ale i tak długo się ostał). Następnie nałożyłam (jeszcze starą wersją, bez zmienionego składu) odżywkę Nivea, Intense Repair. W Rossmannie były już niemalże wszystkie 'ulepszone' wersje, ale ja dorwałam jeszcze buteleczkę o 'tradycyjnym' wyglądzie : ) Przesiedziałam z nią całą kąpiel czyli jakiś kwadrans. Włosy wyschły samoczynnie, następnie zostały rozczesane, związane w wysokiego kucyka gumką Invisibobble. Z kucyka wybierałam pasma, które zawijałam na papier do pieczenia dokładnie tak jak widzicie na zdjęciu (zdjęcie pierwsze) powyżej. Jak możecie zauważyć podpinałam papier jedynie u góry by nie zmienił pozycji, końcówki by się nie odkręcały zostały podpięte wsuwkami. Nie chciałam związywać dwóch końców papieru jak zawsze, ponieważ skręt wtedy wychodzi intensywniejszy a marzyły mi się delikatniejsze fale. Dodatkowo zależało mi by góra włosów była prosta, podoba mi się skręt od połowy włosów i jeśli będę kręcić włosy to już chyba tylko sposobem na kręcenie długości kucyka : )

Mam dla Was również filmik (zawsze głupio się czuję kiedy tak rzucam włosami ;d).


Jeśli lubicie Biovaxy a nie przetestowałyście najnowszej serii z olejem avocado to teraz cała marka jest przeceniona tutaj, klik o 30% : )

PS. Polecacie  'szczoteczkę'? Wiem, że większość z Was jest w jej posiadaniu i ma o niej wyrobione zdanie stąd pytanie : )

Jak udało mi się zapuścić włosy?

$
0
0
Kiedy sięgnę pamięcią w przeszłość to mimo tego, że zawsze z Olą wydawało nam się, że mam długie włosy, nigdy tak nie było, odkąd je obcięłam w gimnazjum.
Patrząc na zdjęcia sprzed włosomaniactwa trzymały one względną długość, której nie mogły przekroczyć. Wtedy nie zastanawiałam się nad tym głęboko, pomimo, iż dziwiło mnie dlaczego włosy nie zmieniają swojej długości.
Teraz potrafię ocenić z perspektywy czasu jakie były tego powody.


Moje włosy zaczęły zmieniać swoją długość około półtora roku temu. Dzięki zmianom, które wprowadziłam udało mi się je zapuścić z długości mniej więcej od połowy łopatek do tej, którą mam teraz, czyli do talii.
Właśnie tak było 'kiedyś':


Gdybym się nie uparła na regularne podcinanie na pewno włosy byłyby teraz dużo dłuższe. Ja jednak chciałam się pozbyć wszystkich zniszczeń i podcinałam końce dość intensywnie - w ciągu minionego roku skróciłam włosy o około 10 centymetrów. Jak pomyślę, że o tyle dłuższe mogły być - jest mi trochę smutno, ale z drugiej strony wiem, że męczyłabym się z plątaniem i rozczesywaniem.
1. Największe znaczenie moim zdaniem miało w moim przypadku odstawienie farb chemicznych, którymi nie dość, że farbowałam, to rozjaśniałam włosy co 4, 5 tygodni. Pomimo tego, że nakładałam je z wodą 6% spowodowało to, że włosy jakby stały w miejscu. Nie odczuwałam zniszczenia, wysuszenia na kosmykach, jednak końcówki podcinałam co miesiąc o centymetr, dwa. Tylko dzięki temu włosy dobrze się rozczesywały i zdrowo wyglądały. Jeśli zapomniałam podciąć - od razu się rozdwajały.
Po przejściu na hennę i rozjaśnianie tylko odrostu, po kilku miesiącach zauważyłam, że włosy są dłuższe i pomimo braku podcinania nie wyglądały źle.
Oczywiście w dalszym ciągu podcinałam końcówki, jednak rzadziej niż co miesiąc. Robiłam to co 3, 4 miesiące. W ten sposób kiedy w tym czasie włosy urosły o 4 centymetry to ścinałam dwa i byłam dwa centymetry do przodu. Taką metodę wyznaję po dziś dzień.
2. Razem ze zmianą sposobu farbowania, która sama w sobie dała już poprawę, przyszła zmiana w pielęgnacji. Od kilku lat już stosowałam delikatne szampony, odżywki, maski i domowe sposoby, ale nigdy w takim nasileniu. Nie dawały one również aż tak spektakularnych efektów.
Kiedy zauważyłam poprawę w stanie włosów zapragnęłam więcej i tak zgłębiałam tajniki olejowania, które okazało się kolejnym kamieniem milowym.
Dzięki olejom włosy wyglądały coraz lepiej. Chociaż początki były ciężkie - często zdarzało się, że nie domywałam włosów, musiałam zaprzyjaźnić się z suchymi szamponami i nauczyć się, które oleje mi służą, a które lepiej sobie darować, bo pogarszają wygląd, zamiast go polepszać.
Oleje są moim zdaniem niezbędne w dbaniu o włosy i nawet najlepsze odżywki i maski nie mogą ich zastąpić. Nie jeden raz odstawiałam olejowanie na przykład z braku czasu i po tygodniu włosy stawały się suche, szczególnie na końcach. Z tego powodu olej staram się nakładać minimum dwa razy w tygodniu.
3. Myślę,że duże znaczenie miało również odkrycie kosmetyków rosyjskich. Wcześniej, jeśli chciałam kupić coś z dobrym składem musiałam wydać na to fortunę, w związku z tym ciągle królowały drogeryjne odżywki. Dzięki kosmetykom rosyjskim dobry skład idzie w parze z korzystną dla portfela ceną. Odkrycie takich marek jak na przykład Ecolab, Natura Siberica, Planeta Organica ułatwiło pielęgnację i sprawiło, że stała się ona skuteczna i dawała zauważalne efekty.
4. Kolejną ważną rzeczą była zmiana szczotki. Wcześniej czesałam się zwykłą plastikową, potem przyszła pora na Tangle Teezer, który wychwalany był chyba wszędzie. Niestety, po kilku miesiącach spowodował on straty - końce wyglądały coraz gorzej. Zmieniłam szczotkę na Rossmannowską http://www.sophieczerymoja.pl/2015/06/for-your-beauty-szczotki-do-wosow-z.html i to okazało się strzałem w dziesiątkę. Łatwiej było mi rozczesać włosy, końce przestały się łamać i kruszyć.
5. Ważna okazała się również zmiana nawyków - przestałam rozczesywać włosy na szybko, w pośpiechu, ponieważ wtedy szarpałam je najbardziej, wyrywałam i końce się łamały. Teraz kiedy nie zdążę rozczesać włosów na przykład rano, to na szybko rozczesuje je palcami na tyle ile mogę i związuje w luźnego koczka. Rozczesuję je wtedy kiedy już mogę zrobić to delikatnie, najczęściej jest to na przystanku autobusowym albo dopiero po dotarciu na miejsce.
6. Zmiana suszarki ze starego gruchota, którego 'konstruktor' nie miał nawet pojęcia co to jest zimny nawiew czy jonizacja na sprzęt lepszej jakości. Nawet po jednorazowym użyciu tej starej suszarki miałam suche, spuszone włosy. Susząc nową, którą kupiłam w Lidlu, włosy schną w 15 minut, do tego wyglądają lepiej, są miękkie i gładkie. Niedługo do oferty wejdzie podobna, z takimi samymi parametrami KLIK
7. Nauczyłam się również upinać włosy, co chroni je niszczeniem. Latem króluje u mnie koczek, jesienią i zimą warkocze. Nocna fryzura to również luźny warkocz. Kiedy przez kilka dni zdarza mi się nie związać włosów do spania, stan końcówek od razu się pogarsza.
8. Kolejna sprawa to zabezpieczanie końcówek serum silikonowym. Wcześniej częściej o tym zapominałam, niż nakładałam olejek. Według mnie regularne zabezpieczanie włosów silikonami to podstawa, jeśli zależy nam na długości. Na zimę używam cięższego olejku np Dove http://www.sophieczerymoja.pl/2015/11/dove-advanced-hair-series-pure-care-dry.html na wiosnę i lato Mythic Oil http://www.sophieczerymoja.pl/2015/08/loreal-professionnel-mythic-oil-colour.html

W Lidlu za kilka dni oferta kosmetyczna, akcesoria i urodowe gadżety, KLIK.


Powiązane linki:
http://www.sophieczerymoja.pl/2015/12/moje-ulubione-produkty-do-wosow-monika.html

Na jakim etapie zapuszczania włosów jesteście aktualnie? Osiągnęłyście wymarzoną długość czy może dopiero o nią walczycie? : )

M.

Włosowy ulubieniec ostatnich tygodni, Szampon Joanna, Seria hypoalergiczna

$
0
0
Już w kilku wpisach pojawiał się owy Ulubieniec, więc co nieco o nim wiecie : ) Nie dało się zachować go w tajemnicy, ponieważ to prawdziwe cudo za grosze.
Podczas jednej z wizyt w Drogeriach Polskich zobaczyłam go na samym dole, na ostatniej półce. Chwyciłam za niego z czystej ciekawości, ponieważ szampony Joannaśrednio się u mnie sprawdzały swego czasu, ale tak już mam, że oglądam wszystko co nieznane i nowe w drogeriach. Dzięki temu. jak się okazuje, można poznać prawdziwe perełki.
Akurat szukałyśmy z Olą czegoś do oczyszczania włosów i okazało się, że skład tego kosmetyku idealnie się do tego nadaje.


Zawiera oczywiście SLS, Coco-clucoside (delikatny detergent, otrzymywany z kokosa), Disodium laureth sulfosuccinate ( łagodny detergent), Cocamidopropyl Betaine (łagodny detergent, jednak często uczula), Glyceryl Oleate (emolient tłusty), Sodium Chloride (sól - chlorek sodu), Alantoina, Panthenol, PEG-120 Methyl Glucose Dioleate (zagęstnik pochodzenia naturalnego, nie podrażnia oczu), Laureth-3 (emulgator, substancja powierzchniowo czynna), Coceth-7 (emulgator), PPG-1-PEG-9 Lauryl Glycol Ether (emulgator), PEG 40 Hydrogenated Castor Oil  (emulgator, emolient), zapach, Disodium EDTA (składnik kontrowersyjny, stabilizator, konserwant), kwas mlekowy, konserwanty.

Co dziwne, obydwie mamy na jego temat takie samo zdanie, co nie zdarza się często, gdyż zwykle jeśli coś pasuje włosom Oli to u mnie się nie sprawdza i odwrotnie. Szamponu używamy obydwie od mniej więcej tego samego czasu, ponieważ ja kupiłam go kilka dni później.
Już po pierwszym użyciu Ola tak mi go zareklamowała, że szybko poleciałam po niego do sklepu ;d
Kosmetyk pieni się bardzo dobrze, ale to nie dziwi nikogo, ponieważ zawiera SLS. Podczas mycia powstaje duża ilość miękkiej piany, którą łatwo rozprowadzić po skórze głowy i skórze głowy.
Już podczas aplikacji czuć, że włosy stają się miękkie, a mycie to sama przyjemność. Kiedy spłukuje szampon gładkość i miękkość pozostają, nawet po dwu czy trzykrotnym użyciu pod rząd.
Po użyciu tego szamponu żadna z nas nie ma problemów z rozczesaniem włosów, nawet bez użycia maski czy odżywki. Ja najczęściej używam go przed henną, by oczyścić czuprynę. Dzięki niemu wiem, że rozczesanie pójdzie sprawnie, nie będę kląć i wyrywać włosów.
Kosmetyk dobrze oczyszcza włosy oraz skórę głowy. W moim przypadku łagodzi podrażnienia, wszelkie swędzenie.
Włosy po nim są miękkie jak po mało, którym szamponie. Podobny efekt otrzymuję tylko po zastosowaniu szamponów Ecolab. Do tego ładnie się błyszczą i dobrze układają.
Zastąpiłyśmy nim ukochaną Isanę Urea i na razie przy nim zostaniemy.
Pomyśleć, że kiedyś oczyszczanie włosów kojarzyło mi się ze skrzypiącymi, suchymi jak siano włosami, w które nie dało się włożyć szczotki :)

Opakowanie to średnio miękki plastik zamykany zakrętką, której nie trzeba odkręcać, co jest bardzo wygodne. Dodatkowo bez problemu pod koniec opakowania butelkę można postawić do góry nogami,co ułatwi wydobycie resztek.
Konsystencja jest lekko lejąca i lubi spłynąć z dłoni, ale mimo wszystko szampon jest dużo bardziej wydajny niż Isana Urea, której używałam namiętnie od ponad roku. Cena to około 8 zł za 200 ml.

Czego aktualnie używacie do porządniejszego oczyszczenia włosów? : ) 

M.

... o tym co spowodowało katastrofę na mojej twarzy

$
0
0
Kiedy skończył się mój ukochany płyn micelarny z Bioloaven, którego używałam głównie jako toniku rano, by odświeżyć skórę i przygotować na krem, zaczęłam się rozglądać za czymś nowym.
Z miłości do marki Ecolab postawiłam na produkt od nich - nie na płyn micelarny, lecz tym razem na tonik. Wybór toników był spory, lecz ja zdecydowałam się na ten z dodatkiem kofeiny. Moją decyzję determinowało to, że kosmetyku będę używać rano, więc takie 'pobudzenie' mnie skusiło i produkt wylądował w koszyku. W sklepie internetowym zapłaciłam za niego około 13 zł za 200 ml.
Opakowanie to klasyczna plastikowa butelka z zamknięciem press. Takie rozwiązanie sprawdza się najlepiej i jest najbardziej użyteczne. Konsystencja typowo wodnista, jak tonik. Zapach delikatny, miły dla nosa.


Na początku naszej znajomości byłam nim zachwycona, urzekł mnie swoim działaniem, nutą zapachową, wydajność również zapowiadała się dobrze.
Po użyciu toniku o poranku skóra od razu się budziła do życia. Kosmetyk zmywał pozostałości kosmetyków po nocy, odświeżał i orzeźwiał. Po jego użyciu twarz była maksymalnie wygładzona, miła w dotyku. Po kilku dniach zauważyłam ogromną poprawę w nawilżeniu skóry. Właściwie mogłam z czystym sumieniem pominąć krem na dzień i nie wołała pić. Było to dla mnie zadziwiające, ponieważ jestem właścicielką bardzo suchej skóry, którą trudno jest zadowolić. Bardzo często bywa ściągnięta, odczuwam nieprzyjemne uczucie braku nawilżenia.
Niestety, po krótkim zachwycie nastąpiła katastrofa. Z dnia na dzień zauważałam, że na twarzy pojawiają się niedoskonałości, które nie znikały nawet po smarowaniu retinoidem - Zorac.
W ciągu kolejnych dni pod skórą również zagościli nieprzyjaciele. Myślałam, że może to kwestia 'kobiecych spraw' i brnęłam w to dalej. Niestety. było coraz gorzej i w końcu przeanalizowałam wszystko co mogło mieć na to wpływ. Jedynym co zmieniłam był właśnie ten tonik.
Odstawiłam go więc natychmiast, ale niestety buzia nie wróciła do swojego pierwotnego stanu bez pomocy. Dopiero po wzmożonym ataku Zorackiem coś zaczęło się zmieniać na lepsze, jednak jeszcze minie trochę czasu zanim wrócę do tego co było.
Teraz nie dość, że muszę pogodzić się z niedoskonałościami to jeszcze nabawiłam się podrażnienia, a skóra jest przesuszona na wiór ;c

Nie podejrzewałam patrząc na skład takiego obrotu zdarzeń. Kosmetyk nie zawiera nic czego moja skóra by nie tolerowała wcześniej.
Woda, gliceryna, woda morska, ekstrakt z jaśminu, Alanyl Glutamine (humektant), Sodium Cocoamphoacetate (bardzo łagodna substancja powierzchniowo czynna), kofeina, kwas hialuronowy, olej jojoba.

M.

Codzienna włosowa rutyna

$
0
0
Z postów na blogu związanych z tematyką włosową można wyciągnąć informację na temat pielęgnacji moich włosów. Takowe znajdują się również w co tygodniowych "Niedzielach dla włosów". Podczas niedzielnych wpisów przedstawiam jednak zwykle bardziej rozbudowany plan pielęgnacji, na który mam czas zwykle właśnie jeden dzień w tygodniu, najczęściej w niedzielę : )
Jednak nigdy nie pojawił się wpis na temat tego jak dbam o włosy w pozostałe dni, jak wygląda tzw. codzienna włosowa rutyna.


Moje włosy myję zazwyczaj codziennie. Mogłabym robić to co drugi dzień i czasem tak robię. Wtedy drugiego dnia związuje włosy w koka, warkocza czy kucyka. Niekiedy wspomagam się suchym szamponem. Najczęściej psikam nim tylko grzywkę.
Do codziennego mycia używam delikatnych szamponów, w ciągu ostatnich miesięcy najczęściej jest to Ecolab. W mojej opinii to najlepsze szampony do codziennego użycia i szczerze polecam je każdemu. Miałam już wszystkie wersje i każda się u mnie sprawdziła bardzo podobnie.

Średnio raz w tygodniu oczyszczam włosy mocniejszym szamponem z SLS. Ulubione to Isana Urea oraz Joanna Hypoalergiczna, o której pisałam kilka dni temu.
Oczyszczającym szamponem myję włosy zawsze dwukrotnie, by miał możliwość zmyć wszystko co nadbudowało się na kosmykach.

Po umyciu włosów najczęściej stosuję lekki balsam, który nakładam na kilka minut. Ulubione to Balsam na kwiatowym propolisie, Balsam Loves Estonia czy Planeta Organica, Odżywka rokitnikowa lub cedrowa. Teraz poluję na wersję z oliwą z oliwek.
Niekiedy nakładam odżywkę Nivea, Long Repair czy Hydro Care. Zawsze mam je w łazience i zwykle kupuje je na promocjach. Możecie zaopatrzyć się w nią teraz KLIK.

Masek używam raz, dwa razy w tygodniu. Najczęściej zaraz po oczyszczeniu włosów SLS, by dobrze je nawilżyć i odżywić.
Jeśli już nakładam maskę to zawsze w formie kompresu, pod czepek foliowy i owijam ręcznikiem. Spędzam tak koło 40 minut.
Ulubione maski, po których zawsze jestem zadowolona z wyglądu włosów to Arabica Wax, Colour Care marki Pilomax oraz dwie maski Planeta Organica- toskańska oraz marokańska.

Olejowanie włosów staram się przeprowadzać średnio dwa, trzy razy w tygodniu. Oczywiście jeśli uda się częściej to tym lepiej, ale nigdy nie 'olejuję' włosów każdego dnia i nie często na całą noc, ponieważ to dla nich stanowczo za dużo i efekt jest odwrotny od zamierzonego - są zbyt ciężkie i oklapnięte.
Włosy są najlepiej wypielęgnowane, kiedy 2 razy w tygodniu nałożę olej na około półtorej godziny oraz raz w tygodniu na dłużej - zwykle albo cały dzień albo na noc.

Nałożenie olejku z silikonami to nieodzowny element, którego nigdy nie pomijam. Dużo czasu zajęło mi wypracowanie w sobie tego nawyku, ale zdecydowanie było warto.
Pompkę ulubionego olejku nakładam jeszcze na wilgotne włosy, skupiając się głównie na końcach. Resztką produktu głaskam włosy na długości. Niekiedy dokładam pół pompki na suche już włosy, kiedy wymagają więcej ochrony np.zimą lub chcę osiągnąć efekt większego blasku .

Zwykle suszę włosy suszarką. Używam wyłącznie letniego i chłodnego nawiewu. Dużo więcej korzyści osiągam susząc włosy niż czekając kilka godzin aż wyschną naturalnie. Tutaj cały post na ten temat http://www.sophieczerymoja.pl/2015/12/wszystko-o-suszarce-technika-suszenia.html
Jedynie latem, kiedy temperatura jest wystarczająco wysoka, nie używam suszarki.
Gdybyście właśnie szukały dobrego sprzętu w korzystnej cenie to zerknijcie na tą KLIK. Ja zastanawiam się nad tą szczotką obrotową KLIK z powłoką ceramiczno-turmalinowa (taką samą mam w lokówce Remington i jestem z niej bardzo zadowolona), głównie z myślą o mojej mamie, choć pewnie będę jej podbierać ;d

Powiązane, przykładowe linki:
1. http://www.sophieczerymoja.pl/2015/11/ecolab-szampon-regenerujacy-do-wosow.html
2. http://www.sophieczerymoja.pl/2016/01/ecolab-szampon-uspokajajacy-do.html
3. http://www.sophieczerymoja.pl/2015/10/ecolab-szampon-normalizujacy-do-wosow.html
4. http://www.sophieczerymoja.pl/2015/08/ecolab-szampon-wzmacniajacyobjetosc-i.html
5. http://www.sophieczerymoja.pl/2016/02/wosowy-ulubieniec-ostatnich-tygodni.html
6. http://www.sophieczerymoja.pl/2016/02/receptury-babuszki-agafii-balsam-do.html
7. http://www.sophieczerymoja.pl/2015/07/maska-do-wosow-loves-estonia.html
8. http://www.sophieczerymoja.pl/2013/12/odzywka-nivea-long-repair.html
9. http://www.sophieczerymoja.pl/2015/12/arabica-wax-colour-care-pilomax.html
10. http://www.sophieczerymoja.pl/2015/11/planeta-organica-czarna-maska-marokanska.html

Jak wygląda 'codzienność' Waszych włosów? : )


M.

Niedziela dla włosów, Maska DIY z dodatkiem maski Melica oraz nowa suszarka

$
0
0
W zeszłym tygodniu nie było mojej Niedzieli, ponieważ z racji kilku wolnych dni nie miałam czasu na zrobienie włosowego SPA ani uwiecznienie tego na zdjęciach.
Półtora tygodnia temu zafarbowałam włosy na nowo, by odświeżyć kolor. Dostaję dużo pytań na temat farbowania - tutaj przedstawiłam swój sposób ; ) http://www.sophieczerymoja.pl/2014/11/niedziela-dla-wosow-jak-uzyskac.html
teraz dodaję również przyprawy http://www.sophieczerymoja.pl/2016/01/dodatki-do-henny-ktorych-uzywam.html


Dzisiejszą włosową pielęgnację rozpoczęłam do południa. Pierwszym krokiem było zmoczenie włosów letnią wodą. Na odsączone nałożyłam maskę własnej produkcji ;d
Została mi połówka awokado z poprzedniego dnia i postanowiłam ją wykorzystać. Zgniotłam awokado widelcem na gładką masę, dodałam dwie łyżki miodu (tym razem miód słonecznikowy, który dorwałam w Makro. Nigdzie wcześniej go nie widziałam), dwie pompki olejku do włosów Alterra. By maska lepiej się rozprowadzała dodałam około dwóch łyżek maski Melicahttp://www.sophieczerymoja.pl/2016/02/melica-organic-maska-organiczna-do.html
Całą porcję nałożyłam dokładnie na włosy, skupiając się głównie na długości i końcach. Zawinęłam w kompres i spędziłam tak koło godziny. Pod koniec trochę spływało po karku, ale ratowałam się ręcznikami papierowymi ;d
Podczas spłukiwania włosy były miękkie i mięsiste. Umyłam je dwukrotnie szamponem Ecolab do wrażliwej skóry głowy, który tym samym zdenkowałam. Już zakupiłam następcę - wersję z awokado. Aplikacja na 2 minuty balsamu na kwiatowym propolisie właściwie zakończyła pielęgnację.
Kiedy włosy były odsączone, nałożyłam na nie kroplę olejku Dove, po czym wysuszyłam suszarką. Tym razem od początku do końca na zimnym nawiewie.
Moja nowa suszarka sprawdza się wyśmienicie i pokochałam ją od pierwszego użycia. Miałam kupić właśnie taką (klik), ale podczas wizyty w Media Markt nie mogłam się powstrzymać : )


Niedługo o niej samej trochę więcej :)
Jutro zaś planuję polowanie na te botki i taką obrotową szczotkę z powłoką ceramiczno-turmalinową. Mam nadzieję, że coś dla mnie zostanie ;d Pokażemy Wam ją w pełnej krasie na blogu po zakupie : )

M.

Nowa suszarka do włosów, Rowenta, Respectissim, Instant dry

$
0
0
O zakupie nowej suszarki wspominałam już od kilku tygodni. Moja wcześniejsza z Lidla ciągle działa dobrze, jednak nawiew nie jest już tak chłodny jak bym chciała. Teraz możecie kupić podobną TUTAJ. Myślę, że wyczyszczenie filtra mogłoby załatwić sprawę, jednak ciekawość nowego sprzętu zwyciężyła. Tym bardziej, że akurat byłam w Media Markt i przypadkiem trafiła do koszyka ;p
Co mnie w niej urzekło na pierwszy rzut oka?
Jej wygląd! Biała suszarka to moje małe marzenie. Ta jest niezwykle elegancka dzięki dodatkowi różu oraz różowego złota. W łazience wygląda pięknie i jest prawdziwą ozdobą pomieszczenia. Zawsze miałam czarne lub szare sprzęty, więc tą jestem zachwycona.


Oczywiście na nic zdałby się wygląd, gdyby nie odpowiednie parametry.
Mój najnowszy nabytek ma moc 2200W, czyli bardzo dużą. Moim zdaniem nie ma sensu kupować suszarek o niższej mocy niż 2000W. Dzięki dużej mocy suszarką szybko można wysuszyć włosy, dzięki czemu krócej mają z nią kontakt. Moc podmuchu jest imponująca. Kiedy włączam największą moc włosy dosłownie fruwają dookoła głowy.
Suszarka oczywiście ma letni, ciepły i zimny nawiew. W sklepie testowałam wszystkie dostępne sprzęty i ta miała najzimniejszy zimny nawiew, dlatego wybór padł właśnie na tą. Tym samym przekonałam się, że zawsze warto sprawdzić to samemu, bo niektóre suszarki, na które też liczyłam, okazywały się mieć zimny nawiew nawet nie w połowie tak chłodny jak moja Rowenta. Zachęcam więc przed zakupem popróbować w sklepie sprzęt, by wybrać najlepiej.
Konieczna jest również funkcja jonizacji, dzięki czemu włosy nie elektryzują się. Potwierdzam, że działa bez zarzutu. Włosy są gładsze i absolutnie się nie elektryzują, nawet od szalika i czapki.
Fajnym dodatkiem jest innowacyjna funkcja Moving Air Booster włączana jednym ruchem poprzez wyciągnięcie końcówki suszarki. Nigdy wcześniej nie miałam z czymś takim do czynienia i jest to dla mnie miłe zaskoczenie. Powietrze wydmuchiwane z suszarki jest jednocześnie rozpraszane, dzięki czemu włosy szybciej schną, ponieważ powietrze poprzez drgania dociera wszędzie szybciej. Suszarkę mogę trzymać bez ruchu, a efekt jest taki sam, jakbym ciągle nią ruszała poziomo, raz w lewo, raz w prawo. Niesamowite udogodnienie dla użytkownika.
Cytując za producentem: "Suszarka wyposażona w funkcję Respect, która automatycznie ustawia optymalną kombinację temperatury i siły nadmuchu powietrza, przez co eliminuje uszkodzenia powierzchni włosa zapewniając jego odpowiednie nawilżenie, a także zachowując jedwabiste, zdrowe i lśniące włosy."
Ułożenie w położeniu Advanced Care na panelu to optymalnie dopasowana konfiguracja dla zachowania zdrowia naszych włosów.
Suszarka wyposażona jest oczywiście w dodatkowy koncentrator do modelowania oraz dyfuzor. Kabel ma długość 1,8 m. Filtr jest wyjmowany, dzięki czemu łatwo go wyczyścić.

Suszarki używałam już kilkukrotnie i oceniam ją na 6 z plusem ;)
Jest leciutka, właściwie sama bez ruszania ręką suszy włosy dzięki funkcji Moving Air Booster, posiada wszystkie niezbędne funkcję, by włosy wysuszyć szybko i bez strat w ich kondycji.
Na zimnym nawiewie i najwyższej mocy z włączoną funkcją rozproszenia nawiewu jestem w stanie wysuszyć włosy bardzo mokre, prosto po myciu do praktycznie suchych w 95 % w 15 minut. Moim zdaniem to świetny wynik.
Gdy się śpieszę to podsuszam najpierw włosy przez 3 minuty cieplejszym nawiewem, który również nie jest nieprzyjemnie gorący. Skupiam się na włosach przy skórze głowy, a resztę dosuszam letnim i chłodnym.

Za suszarkę zapłaciłam 139 zł, co jest dość wysoką ceną, jednak było warto i na pewno posłuży mi przez długi czas.
Podczas testowania produktów w sklepie zachwyciłam się TAKĄ szczotką obrotową. Cena jednak jest zaporowa, więc pokusiłam się na sprzęt, które widzicie poniżej. Dopiero w drugim sklepie ją dorwałam (o tutaj, klik!).



M.

The Bow Braid, Fryzura w 5 minut

$
0
0
Kolejny post z serii fryzur : )
Do jego wykonania potrzebować będziecie małych gumeczek. Moje są z Rossmanna i serdecznie je polecam. Do wyboru były jeszcze czarne. Fryzura jest prosta w wykonaniu, a wygląda moim zdaniem pięknie.


Filmik, którym się inspirowałyśmy znajdziecie tutaj https://www.youtube.com/watch?v=84vur47TgOw
My jednak zrobiłyśmy więcej przeplatanek, są one gęściej rozmieszczone. Dzięki temu miałam pewność, że fryzura wytrzyma cały dzień, ponieważ nie była zbyt luźna.
Niestety, luźne upięcia, sploty wyglądają ładnie, ale nie są tak trwałe. Zawsze muszę utrwalać je lakierem, by wyglądały efektownie przez dłużej.


1. Zaczynamy oczywiście od rozczesania włosów. Możecie sobie zrobić przedziałek na środku, ja wolałam bez przedziałka.
2. Dobieramy równej grubości pasma z dwóch stron głowy, nad uszami.
3. Związujemy je gumeczką, po czym robimy dziurkę we włosach nad gumką i przeplatamy przez nie związane pasemko (Otrzymujemy to co na zdjęciu (powyżej) nr. 3).
4. Luzujemy powstałą przeplatankę, wyciągając delikatnie (Zdjęcie (powyżej) nr. 4).
5. Dobieramy kolejne dwie partie włosów, trochę niżej i znów związujemy je gumką. Możecie zrobić to jedno pod drugim. U nas drugie pasmo jest bardziej po prawej stronie. Wykonujemy dokładnie to samo - przekładamy przez dziurkę i luzujemy.
6. Te same kroki (od 2 do 4) wykonujemy do końca i fryzura gotowa ; )


Kiedy wreszcie dorobię się toaletki z prawdziwego zdarzenia, na pewno zaopatrzę się w TAKIE organizery. Dziewczyny je chwaliły, a ja jeszcze ich nie mam : )


Niedziela dla włosów, powrót do oleju kokosowego po 5 latach

$
0
0
Oleju kokosowego używałam na samym początku mojej drogi dbania o włosy. Wyczytałam o nim na wizażu i od razu poleciałam kupić do sklepu zielarskiego. Wszystko oczywiście po to, by uratować spalone włosy po rozjaśnianiach i zbyt wielu zmianach na głowie.
Jak nie trudno się domyśleć efekt jaki kokos dał na mojej głowie był zupełnie odwrotny, a ja skutecznie zniechęciłam się do olejowania.
Włosy zamiast wyglądać lepiej, były napuszone i przypominały suche zboże, siano.  Oczywiście naczytałam się jak to ten akurat olej świetnie ma działać i nie odpuszczałam. Myślałam, że może na efekty trzeba czekać. Z wielką nadzieją nakładałam na włosy olej przed każdym myciem.
Kiedy w końcu zrozumiałam, że ten akurat olej moim włosom nie pasuje, szłam już w dobrym kierunku.
Było to jakieś 5 lat temu, a ja trwałam w przeświadczeniu, że olej kokosowy nie jest dla mnie aż to teraz.
Kilka dni temu poprosiłam Olę by dała mi porcję na 2, 3 razy - tak na spróbowanie. Oczywiście dostałam dużo więcej ;*
Pierwsze podejście było bardzo ostrożne. Około łyżkę oleju rozpuszczałam partiami w dłoniach i wcierałam we włosy. Przyznam, że stęskniłam się za tym zapachem 


Olej trzymałam na włosach około 5 godzin. Dałam mu szansę wniknąć we włosy.
Umyłam je dwukrotnie Ecolabem Odżywczym z awokado, po czym za pół godziny zaaplikowałam maskę Pilomax Arabica.
Włosy po spłukaniu były miękkie, ale miałam wrażenie, że są niedomyte. Gdy spojrzałam w lustro na mokre włosy zbyt mocno lśniły, a to zawsze jest niepokojący objaw ;d
Dałam fryzurze trochę podeschnąć naturalnie i lekko wilgotne zabezpieczyłam kroplą olejku Dove. To chyba najbardziej wydajne serum do włosów jakie miałam kiedykolwiek. Po 5 miesiącach regularnego używania ubyło 20%.
Na koniec wysuszyłam włosy chłodnym nawiewem suszarki. Jeśli TA suszarka była dla Was za droga lub nie zdążyłyście jej kupić to TUTAJ jest teraz podobna w o połowę tańszej cenie.
Jak oceniam olej kokosowy po tak długiej przerwie?
Całkiem pozytywnie. Spodziewałam się po raz wtóry siana, a tymczasem zostałam zaskoczona. Włosy są miękkie, bardzo gładkie i lejące.
Dodatkowym atutem kokosa jest nadawanie blasku włosom. Pamiętam, że nawet kiedy robił mi krzywdę to jednak włosy były błyszczące. Tym razem również nabłyszcza, włosy pięknie się mienią.
Jedyny minus jaki zauważyłam, to teraz pod koniec dnia lekko plączą się końcówki. Myślę, że zużyję w przeciągu 3 aplikacji moją porcję oleju i wtedy się zastanowię czy wrócić do niego na stałe.

Stosowała któraś z Was TAKĄ wcierkę Fructis? Podobno zawiera tą substancję, co produkty Vichy na wypadanie, a cena dużo niższa. Niedługo przesilenie wiosenne i włosy mogą się osłabić, więc już poszukuję kandydata do wcierania w skórę głowy.

M.

Niedziela dla włosów, agar-agar alternatywą dla żelatyny?

$
0
0
Na agar-agar wpadłam stosunkowo przez przypadek. Przeglądałam sklepy internetowe (oczywiście możecie go kupić w sklepach zielarskich/ze zdrową żywnością, jest łatwo dostępny) szukając 'czegoś' co mam w planie wykorzystać w najbliższej Niedzieli dla włosów ;3 Produkt, którego użyłam do laminowania włosów jest substancją żelującą, podobnie jak żelatyna z tą różnicą, że jest pozyskiwany z czerwonych alg (jak dla mnie jest bezzapachowy, wąchałam wczoraj proszek i nic nie poczułam ;d). Wiem, że wiele z Was nie używa żelatyny i uważam, że agar-agar może ją z powodzeniem zastąpić : ) Myślę, że w przyszłym tygodniu przygotuję dla Was post porównawczy - przygotowanie żelatyny a przygotowanie laminowania z udziałem agaru, jak wygląda całość po wymieszaniu składników i efekt na włosach, który notabene jest identyczny jak w przypadku laminowania żelatyną. O coś takiego właśnie mi chodziło! : ) 


Moje włosy są świeżo po farbowaniu, które notabene miało miejsce w miniony czwartek. Nie miałam niestety czasu by potrzymać na włosach olej (bezpośrednio przed zabiegiem agarowania), dlatego od razu przystąpiłam do laminowania agarem. Nie lubię pomijać tego kroku - zawsze najpierw olejuję włosy ulubionym olejem, trzymam około 2-3 h i wtedy dokładam na nie mieszankę z (wtedy jeszcze) żelatyną. Myślę, że efekt byłby jeszcze lepszy, choć i teraz uważam, że wyglądały naprawdę w porządku.
Na samym początku zrobiłam test na włosach wziętych ze szczotki ;d W internecie oczywiście agar był już stosowany na włosy (np. przez Anwen), ale do nowych rzeczy (no, przynajmniej na mojej głowie) wolę podchodzić z rozwagą ;d Tak więc wlałam do małej filiżaneczki trochę oleju rzepakowego i wsypałam do rondelka łyżeczkę 'agarowego' proszku - dodałam odrobinę wody i przystąpiłam do mieszania (całość oczywiście podgrzewana na gazie). Pierwsza rzecz jaką zaobserwowałam w opozycji do żelatyny - agar bardzo szybko gęstnieje na gazie. Idzie pewnie za tym ilość wody jaką dodałam (czyli dość mało, choć dla mieszania żelatyny wystarczająco). Kiedy wlałam rozpuszczony w wodzie agar do zimnego (tu błąd, zawsze podgrzewam, a do testu mi się najzwyczajniej nie chciało ;d) oleju rzepakowego za nic w świecie nie chciały się ze sobą połączyć ;d Niemniej jednak - zaaplikowałam całość na włosy 'ze szczotki' i pozostawiłam mieszankę na nich na okres 30 minut. Kiedy wróciłam do łazienki agar przypominał kuleczkę - bardzo zbitą w sobie ;d Oczywiście dał się łatwo wypłukać, choć myślałam, że może być z tym problem. Cieszę się, że zrobiłam test, bo po pierwsze wiedziałam, że włosy są całe i zdrowe (;d) a po drugie byłam pewna, że przy już właściwym testowaniu agaru (które miało miejsce w przeciągu następnych 15 minut) muszę dodać do rondelka więcej wody i zdjąć go szybciej z gazu by nie miał możliwości zgęstnieć aż tak bardzo.
Tak też się stało - do miseczki wlałam oliwę z oliwek, dodałam 2 łyżki miodu wielokwiatowego a do rondelka wsypałam jedną łyżkę agaru i dałam więcej wody niż minionym razem. Dokładne 'idealne' proporcje muszę przetestować by potem Wam napisać jak będzie 'najlepiej' moim zdaniem : ) Trzymałam na gazie krócej, by nie zgęstniał i zaowocowało to tym, że nie rozpuścił się idealnie - trzeba to dopracować : ) Rozpuszczony agar trafił do miseczki z oliwą z oliwek i dodatkami - wymieszałam maź łyżeczką i zamoczyłam w niej włosy rozprowadzając na całości. Mieszankę trzymałam na włosach około 30 minut. Następnie spłukałam włosy ciepłą wodą, nałożyłam maskę mleczną Serical w celu zemulgowania (już wtedy czułam, że w dotyku są podobne jak po zastosowaniu żelatyny) i umyłam dokładnie szamponem Natura Siberica 'Objętość i balans', którego nad wyraz nie lubię, ale nie kupię nowego dopóki nie zużyję tego ;cc W celu ułatwienia rozczesywania nałożyłam odżywkę Nivea, Intense Repair : ) Pozostawiłam do naturalnego wyschnięcia. Włosy w dotyku oraz wyglądzie były takie same jak po zastosowaniu laminowania żelatyną : )
Przyznam Wam, że trochę żałuję, że ostatnio w Lidlu kupiłam tylko urządzenie do stylizacji (głównie z myślą o mamie, mowa dokładnie o tym, klik) i na suszarkę już mi brakło :c Myślę natomiast o TAKIEJ (teoretycznie ma zimny nawiew ;d wierzcie mi, że wszystko jest lepsze od mojej aktualnej ;d), ponieważ ja mogę sobie tylko pomarzyć (na chwilę obecną) o takiej suszarce jaką ma Monika i którą pokazała Wam tutaj: http://www.sophieczerymoja.pl/2016/02/nowa-suszarka-do-wosow-rowenta.html : )


+
TUTAJłatwo dostępny, w przystępnej cenie olej z pestek dyni od 29 lutego : )


Stosowałyście agar zamiennie z żelatyną? : )

Paul Mitchell, Ultimate Color Repair

$
0
0
Kiedy napisała do nas Pani z firmy Paul Mitchell z propozycją współpracy kosmetyków tej marki całkiem się ucieszyłam. Ola od początku była nastawiona sceptycznie, ale to głównie przez to, że raczej nie używa silikonowych kosmetyków, a kosmetyki profesjonalne są nimi zazwyczaj mocno przeładowane.
Pierwszym pozytywnym zaskoczeniem był fakt, że obydwie otrzymałyśmy po zestawie do przetestowania. Wierzcie mi, że jedynym według mnie minusem prowadzenia bloga we dwie jest to, że firmy po prostu nas ignorują i zwykle proponują wysłanie paczki dla jednej osoby.
Tutaj firma zachowała się naprawdę bardzo ładnie.


Kosmetyki przyszły zapakowane w przeźroczystą czerwoną kosmetyczkę, która ma z jednej strony czarno-białe paski. Dodatkowo zaopatrzona jest ona w karteczki ze składami produktów oraz adresatką. Taki zestaw idealnie pasuje więc na prezent.
Pierwsze co przykuwa uwagę to piękne opakowania z efektem ombre, fantastycznie się mienią, kiedy ruszamy produktem. Bez wątpienia są wspaniałą ozdobą łazienki.
Kolejnym plusem jest duża wydajność szamponu i odżywki oraz kokosowy zapach. Jest on lekko chemiczny, ale wciąż przyjemny. Utrzymuje się również na włosach.

Niestety, na tym muszę skończyć pochwały i jest mi bardzo przykro z tego powodu, ponieważ po takim wstępie ciężko napisać złe słowo na temat produktów.
Stosowałam je zarówno całą serią, jak i pojedynczo i za każdym razem byłam bardzo rozczarowana. Moje włosy raczej lubią się z chemicznymi składami, nie wybrzydzają na silikony, a w tym wypadku produkty zadziałały na nie odwrotnie do zamierzonego efektu.
Szampon nie oczyszczał w ogóle moich włosów. Nie sprawdził się nawet na jednodniowych, czyli tylko wymagających lekkiego odświeżenia. Za każdym razem powodował, że włosy w dotyku były niemiłe i szorstkie, dodatkowo wyglądały na obciążone już po jednorazowym myciu. Nie wyobrażam sobie myć nim włosów codziennie przez jakiś czas. Nawet nie próbowałam zmywać nim oleju.


Myślałam, że może odżywka zaradzi szorstkości i splątaniu po myciu szamponem. Nakładałam ją na 3 minuty i na 10 minut. Podczas aplikacji włosy stawały się zmiękczone i miłe w dotyku. Niestety, kiedy spłukiwałam produkt szorstkość wracała. Dodatkowo ciągle miałam wrażenie, że odżywkę niedokładnie spłukałam, ponieważ czułam film na włosach. To uczucie niestety towarzyszyło mi podczas suszenia i na suchych włosach.
Po użyciu tego duetu moje włosy były przyklapnięte, bez życia, a ponadto pokryte jakimś nieprzyjemnym filmem.


Jedyną nadzieje upatrywałam w ostatnim produkcie z serii-sprayu. Jego wygląd mnie zachwycił - zawiera ogromną ilość błyszczących drobinek, które pięknie się mienią. Wyobrażałam sobie, że taki efekt uzyskam na włosach. Nic bardziej mylnego.


Używałam go zarówno na włosy suche po myciu, jak i na mokre przed suszeniem, w mniejszej i większej ilości. Zawsze wstrząsałam opakowaniem przed użyciem.
Serum nie dość, że nie robi nic pozytywnego to jeszcze pogarsza wygląd fryzury. Po spryskaniu włosy stają się szorstkie, matowe, trudno się rozczesują i plątają się okropnie. Nic tylko je związać i przeżyć do kolejnego mycia.
Używałam go również łącznie z innymi moimi kosmetykami, które zawsze się sprawdzają. Po użyciu sprayu nawet wtedy efekt był mizerny i negatywny.
Jedyny plus to brak obciążenia przy stosowaniu w umiarkowanej ilości.

Podejrzewam, że za tak złe działanie na moich włosach odpowiedzialne jest to, że kosmetyki oparte są na proteinach, których moje włosy nie lubią.
Hydrolizat protein pszenicy i hydrolizowany wyciąg z komosy ryżowej są obecne w każdym z kosmetyków.

Kosmetyki za to świetnie sprawdzają się na włosach mojej mamy - naturalnych, nie farbowanych, zdrowych, o długości do ramion. Korzysta z nich regularnie przy każdym myciu i jest zachwycona stanem i kondycją czupryny. Sama zauważam u niej zmianę - włosy są niesamowicie miękkie, właściwie same się układają, a dodatkowo wzmocnił się jej skręt, który wcześniej już zanikł, kiedy używała innych kosmetyków.
Dzięki używaniu sprayu pozbyła się problemu puszenia włosów.

M.

N o w y blog (http://www.sophieczerymoja.com/) i czekająca na nim Aktualizacja Włosowa : )

Niedziela dla włosów, Pilomax

$
0
0
Dzisiejszym bohaterem jest firma Pilomax. Użyłam do pielęgnacji tylko kosmetyków jednej firmy, co nie zdarza mi się często. Włosy były naolejowane olejkiem Ecolab arganowym. Wiem, że używam go już do znudzenia, ale nic tak dobrze nie działa na moje włosy. Kończę już pierwszą butelkę, którą mam od ponad pół roku, także wydajność jest bardzo dużym atutem.
Widziałam ten olejek w Drogeriach Polskich za 25 zł, więc nie muszę się stresować, kiedy mi go braknie. Dodatkowo kupiłam oliwę KLIK, ponieważ jest w korzystnej cenie, a moje włosy ją kochają. Niestety, z pierwszych obserwacji wynikło, że w nowo kupionej masce z jej dodatkiem im nie przypasowało coś ;c (tutaj link do naszego włosowego haul'u, klik, klik).


Olejek zostawiłam na całą noc, a rano umyłam włosy dwukrotnie szamponem do codziennego oczyszczania Pilomax w wersji dla brunetek.
Głównym punktem programu jest nałożenie maski Pilomax Arabica, również dla brunetek. Widziałam jednak, że w sprzedaży jest również wersja dla rudych włosów. Niestety, nie widziałam jej nigdzie stacjonarnie ;c Może powinnam szukać w aptekach?
Włosy z dużą porcją maski zostały pod czepkiem foliowym na prawie godzinę, ponieważ zasiedziałam się przy kawie.
Swoją drogą ta maska pachnie tak ładnie kawowo-czekoladowo, że nie sposób oprzeć się pokusie zaprzenia kawki.
Po spłukaniu oraz odsączeniu włosów nałożyłam na końce Mythic Oil i pozwoliłam im swobodnie podeschnąć. Na koniec jednak użyłam suszarki, by nie wychodzić z wilgotnymi włosami na dwór. Ostatnio grzywka nie chce mi się układać i  muszę modelować ją na szczotce ;c Szkoda, że dziś koniec promocji i nie zdążę kupić tej suszarko-lokówki KLIK. Na końce dołożyłam kropelkę serum Dove, po czym związałam włosy lekko invisibobble, ponieważ był dość duży wiatr i padał śnieg, co zresztą widać na zdjęciach. Mimo zimowej aury już w sklepach pojawiły się truskawki  Widziałyście? KLIK. Czekam z utęsknieniem na wiosnę.

Narzeczony zaprosił mnie na  kolację. Jego popisowe danie już lekko mi się znudziło, więc zaproponowałam mu ten przepis KLIK. Na komentarze zatem będę odpisywać później : )

Jak wypadły Wasze niedziele? : )


Viewing all 380 articles
Browse latest View live