są oleje, które moje włosy kochają od pierwszego użycia, są też takie (na przykład oliwa z oliwek, tolerują ją tylko jako składnik żelatynowej maski {oliwa z oliwek + żelatyna, laminowanie}), których moje włosy szczerze nie lubią i tym samym reagując puchem i niezdefiniowanym skrętem w całości przypominając snop siana. olej do włosów, bania agafii, poprawa wzrostu plasuje się na szczęście w pierwszej kategorii :3
widziałyście go na pewno na fan page'u, kiedy dodałyśmy zakupy sprzed około dwóch tygodni. to jest moja druga buteleczka oleju (pierwsza kupiłam jeszcze w tamtym roku), więc myślę, że warto by było o nim wspomnieć. zdjęcia do posta pochodzą właśnie z tego okresu : )
buteleczka w której znajduje się produkt jest wykonana z plastiku, zwieńczona zaś również plastikową nakrętką z której wydobywa się produkt po naciśnięciu 'clik'a' (na zdjęciu wersja oleju z ubiegłego roku, nakrętka ze zdjęć 'clik'a' nie posiada - była odkręcana. tutaj KLIK!, nowsza wersja). uwagę przykuwa dość nietypowa zawartość, ponieważ wewnątrz buteleczki znajduje się coś na kształt kolby dla gryzonia ;3 na 'kolbie' znajdują się nasionka, nawet na dodanych przeze mnie zdjęciach można doszukać się chociażby nasionek lnu, czyli jednego ze składników oleju.
jedyny szkopuł w użytkowaniu oleju polega na tym, iż po naciśnięciu 'clik'a' i stopniowym wylewaniu produktu, wraz z nim wydobywają się właśnie nasionka. poradziłabym sobie z tym jednak bardzo sprawnie ;p ponieważ zwykle odkręcam nakrętkę w całości, przesłaniam w całości otwór palcem by uniemożliwić nasionkom migrację z butelki i voila ; )
zapach oleju w porównaniu do zapachu sesy, bądź amli marki valona jest naprawdę bardzo przyjemny. właściwie porównałam go do dwóch największych 'smrodów' niepotrzebnie, ponieważ jego zapach jest delikatny, nieduszący.
z początku olej miał służyć jedynie na skórę głowy, ale zważywszy na fakt, iż jego pojemność to 250 ml, nie musiałam się martwić, że skończy się niepostrzeżenie : )
w kwestii wzrostu oraz wypadania spisywał się umiarkowanie dobrze, niewielką poprawę we wzroście zauważyłam, kwestia wypadania również w porządku, choć przetrzymany na całą noc, niestety, wypadanie potęgował. producent zaleca by po okresie czasu 30-60 minut olej zmyć.
trzymałam go czasem do 4 godzin i wszystko było w porządku, nie wystąpiło żadne podrażnienie czy inne niepowołane symptomy a i wypadnie zostało po pewnym czasie zauważalnie zredukowane.
u mnie sprawdzał się bardziej na długości, pięknie wygładzał, odżywiał i nabłyszczał oraz dodawał miękkości zarówno po olejowaniu jak również jako dodatek do maski stosowanej na końcu (czyli po umyciu szamponem).
włosy były mięciutkie, sypkie, dociążone, końcówki nie odznaczały się suchością czy szorstkością względem reszty zdrowszych włosów.
Olej jest dość tłusty, choć przy tym rzadki i lubi w błyskawicznym tempie spływać z dłoni. Aplikowałam go po delikatnym rozgrzaniu. Nie miałam problemu z jego zmyciem, ponieważ odkąd przypasowało mi emulgowanie olejów maskami (szczególnie polecam do tego celu kallos color), to właśnie w ten sposób je zmywam - dlatego delikatny szampon nie miał problemów z jego domyciem (choć oczywiście aplikowany w rozsądnych ilościach zapewne nie sprawiałby trudności nawet przy chęci użycia delikatnego szamponu). Jeszcze jedna kwestia przyczyniała się do łatwiejszego zmycia - fakt, iż moje włosy wręcz go 'piły' :3
w składzie kolejno: organiczny olej z kiełków pszenicy, olej łopianowy, mięta polna, anyż, len, olej słonecznikowy, organiczny olej rokitnikowy, organiczny olej ogórecznika, witamina E, organiczny olej z rozmarynu lekarskiego, olej szałwii leśnej, olej jałowcowy, olej czarnego pieprzu, ekstrakt z ostropestu plamistego, olej kopru włoskiego, olej pichtowy-jodłowy.
cena moim zdaniem jak na tak dobry olej do włosów nie jest wysoka, w niektórych sklepach internetowych z rosyjskimi kosmetykami można dorwać go już za 23 zł. na korzyść olejku przemawia również jego wydajność.
efekt na włosach, czyli olej w roli głównej: niedziela dla włosów, klik!
O.
widziałyście go na pewno na fan page'u, kiedy dodałyśmy zakupy sprzed około dwóch tygodni. to jest moja druga buteleczka oleju (pierwsza kupiłam jeszcze w tamtym roku), więc myślę, że warto by było o nim wspomnieć. zdjęcia do posta pochodzą właśnie z tego okresu : )
buteleczka w której znajduje się produkt jest wykonana z plastiku, zwieńczona zaś również plastikową nakrętką z której wydobywa się produkt po naciśnięciu 'clik'a' (na zdjęciu wersja oleju z ubiegłego roku, nakrętka ze zdjęć 'clik'a' nie posiada - była odkręcana. tutaj KLIK!, nowsza wersja). uwagę przykuwa dość nietypowa zawartość, ponieważ wewnątrz buteleczki znajduje się coś na kształt kolby dla gryzonia ;3 na 'kolbie' znajdują się nasionka, nawet na dodanych przeze mnie zdjęciach można doszukać się chociażby nasionek lnu, czyli jednego ze składników oleju.
jedyny szkopuł w użytkowaniu oleju polega na tym, iż po naciśnięciu 'clik'a' i stopniowym wylewaniu produktu, wraz z nim wydobywają się właśnie nasionka. poradziłabym sobie z tym jednak bardzo sprawnie ;p ponieważ zwykle odkręcam nakrętkę w całości, przesłaniam w całości otwór palcem by uniemożliwić nasionkom migrację z butelki i voila ; )
zapach oleju w porównaniu do zapachu sesy, bądź amli marki valona jest naprawdę bardzo przyjemny. właściwie porównałam go do dwóch największych 'smrodów' niepotrzebnie, ponieważ jego zapach jest delikatny, nieduszący.
z początku olej miał służyć jedynie na skórę głowy, ale zważywszy na fakt, iż jego pojemność to 250 ml, nie musiałam się martwić, że skończy się niepostrzeżenie : )
w kwestii wzrostu oraz wypadania spisywał się umiarkowanie dobrze, niewielką poprawę we wzroście zauważyłam, kwestia wypadania również w porządku, choć przetrzymany na całą noc, niestety, wypadanie potęgował. producent zaleca by po okresie czasu 30-60 minut olej zmyć.
trzymałam go czasem do 4 godzin i wszystko było w porządku, nie wystąpiło żadne podrażnienie czy inne niepowołane symptomy a i wypadnie zostało po pewnym czasie zauważalnie zredukowane.
u mnie sprawdzał się bardziej na długości, pięknie wygładzał, odżywiał i nabłyszczał oraz dodawał miękkości zarówno po olejowaniu jak również jako dodatek do maski stosowanej na końcu (czyli po umyciu szamponem).
włosy były mięciutkie, sypkie, dociążone, końcówki nie odznaczały się suchością czy szorstkością względem reszty zdrowszych włosów.
Olej jest dość tłusty, choć przy tym rzadki i lubi w błyskawicznym tempie spływać z dłoni. Aplikowałam go po delikatnym rozgrzaniu. Nie miałam problemu z jego zmyciem, ponieważ odkąd przypasowało mi emulgowanie olejów maskami (szczególnie polecam do tego celu kallos color), to właśnie w ten sposób je zmywam - dlatego delikatny szampon nie miał problemów z jego domyciem (choć oczywiście aplikowany w rozsądnych ilościach zapewne nie sprawiałby trudności nawet przy chęci użycia delikatnego szamponu). Jeszcze jedna kwestia przyczyniała się do łatwiejszego zmycia - fakt, iż moje włosy wręcz go 'piły' :3
w składzie kolejno: organiczny olej z kiełków pszenicy, olej łopianowy, mięta polna, anyż, len, olej słonecznikowy, organiczny olej rokitnikowy, organiczny olej ogórecznika, witamina E, organiczny olej z rozmarynu lekarskiego, olej szałwii leśnej, olej jałowcowy, olej czarnego pieprzu, ekstrakt z ostropestu plamistego, olej kopru włoskiego, olej pichtowy-jodłowy.
cena moim zdaniem jak na tak dobry olej do włosów nie jest wysoka, w niektórych sklepach internetowych z rosyjskimi kosmetykami można dorwać go już za 23 zł. na korzyść olejku przemawia również jego wydajność.
efekt na włosach, czyli olej w roli głównej: niedziela dla włosów, klik!
Miałyście może olej bania agafii, poprawa wzrostu? Przypasował Wam równie mocno co w moim przypadku?; )
O.