Quantcast
Channel: sophie czerymoja
Viewing all 380 articles
Browse latest View live

Niedziela dla włosów

$
0
0
Ostatnie dwie niedziele były w wydaniu kręconym, więc dziś powrót do naturalnie prostych : )
Włosy są miesiąc po farbowaniu, kolor wymaga już małego odświeżenia, jednak zrobię to w ciągu mniej więcej półtora tygodnia.



Tak jak planowałam pokryję całość farbą chemiczną, by włosy lekko rozjaśnić, ponieważ ich kolor lekko ściemniał na przełomie minionych miesięcy. Oczywiście to bardzo mała różnica wobec tego jak włosy ciemniały gdy farbowałam je klasycznie henną.
Początkowo planowałam kupić farbę fryzjerską, której używałam dawno temu. Jednak widząc tą promocję KLIK waham się czy nie dać mojej dotychczasowej jeszcze jednej szansy;d
Potem standardowo jeszcze henna na całość : )
Planujemy również z Olą wizytę u fryzjera. Szykuje się na podcięcie około 4 cm. Początkowo chciałam mniej, ale końcówki ostatnio lekko mi się plączą. To też na pewno wina testowania kilku nowych produktów, które niekoniecznie się u mnie sprawdzają. Zamówiłyśmy na szczęście kilka sprawdzonych kosmetyków, ale również nowości, więc liczę, że coś się sprawdzi.
W drodze do fryzjera wstąpiłabym do Biedronki po tą komódkę KLIK biała wygląda pięknie. Koszyczki też chętnie bym widziała w łazience KLIK pomogły by uporządkować kosmetyki, które upycham w brzydkich, plastikowych koszykach ;c
Włosy oczyściłam szamponem Bambi dla dzieci i na lekko wilgotnych rozprowadziłam około łyżkę olejku Nacomi pomieszanego z EcoLab. Po godzinie dołożyłam porcję maski nawilżającej z EcoLab na około pół godziny. Olejek EcoLab zawiera oliwę z oliwek, a na moich włosach działa cuda, dlatego chyba spróbuję oliwy solo. Teraz jest jej ogromny wybór KLIK sama nie wiem która jest najlepsza.
Całość dwukrotnie umyłam mydłem cedrowym. Mydełko ciągle darzę wielką sympatią, jednak wydaje mi się, że do zmywania olejów jest zbyt agresywny, jeśli używam go dwukrotnie. A jeśli użyję tylko raz to włosy często są niedomyte.
Jako maskę nałożyłam mieszankę Kallosa Blueberry oraz Multivitamin, ponieważ zostało mi dosłownie po łyżeczce. Przetrzymałam jak kompres pół godziny.
Na odsączone włosy zaaplikowałam Mythic Oil oraz rozczesałam TT. Niestety, nadszedł czas, kiedy suszarka staje się niezastąpiona, więc użyłam letniego nawiewu by lekko podsuszyć włosy.
Zanim dojechałam do Oli by zrobić zdjęcia wyschły całkowicie.

Synchroline, Thiospot Ultra, 30ml, SPF 50+

$
0
0
Kremy z filtrem to podstawa ładnej, zdrowej, gładkiej skóry. Nie ma lepszego środka zapobiegającego zmarszczkom niż filtry. Im prędzej to zrozumiemy i zaczniemy stosować tym lepiej dla nas ; )
Ja przez długi czas byłam wierna Ziaji 50+ matującej. Zdradziłam ją z tegoroczną nowością La Roche Posay i niestety pożałowałam. Krem mimo wielu zalet miał jedną podstawową wadę - zapchał moje pory ;c
Robiłam trzy podejścia do niego, żeby mieć pewność, że to przez niego i niestety nie pomyliłam się.
Wtedy dzięki firmie General Topics trafił do mnie bohater dzisiejszego posta. Nie jest to typowy krem ochronny. Znajduję się on w linii dedykowanej dla skóry z przebarwieniami. Poza swoim działaniem ochronnym, co jest logiczne w walce z przebarwieniami, kosmetyk ma działanie rozjaśniające zmiany skórne pochodzenia melanicznego, zarówno punktowe, jak i większe.
Nie mam problemów, przebarwień na twarzy. Pozbyłam się ich dzięki retinoidom, które ciągle zresztą stosuję, tylko w mniejszej częstotliwości.
Skóra podczas stosowania takich środków, podobnie jak podczas kwasów, jest podatna na przebarwienia, a jak wiadomo lepiej zapobiegać, niż leczyć.


Krem stosuję każdego ranka po przemyciu twarzy płynem micelarnym Biolaven. Jeśli mam przesuszoną cerę to pod filtr dodatkowo nakładam cieniutką warstwę kremu, a po kilku minutach aplikuję filtr.
Jeśli cera jest w dobrym stanie to krem z filtrem w zupełności sam wystarcza.
Krem ma lekko żółtawe zabarwienie, jednak po rozsmarowaniu staje się przezroczysty. Absolutnie nie bieli, nie pozostawia żadnej barwiącej czy bielącej warstwy. Rozprowadza się błyskawicznie i bez problemów można nałożyć odpowiednią ilość.
Wielkim atutem jest kompletny brak tłustości. Po chwili wszystko się wchłania, pozostaje tylko warstwa typowa dla jakiegokolwiek kremu.
Zapach jest dość intensywny, lekko cytrusowy. Mnie nie przeszkadza, jednak po dłuższym stosowaniu może być męczący. Spod cytrynowej nuty przebija typowy zapach kremu z wysokim filtrem.
Po chwili już można nakładać makijaż, z którym nie ma problemów. Podkład, korektor, puder -wszystko nakłada się tak jak zawsze, na zwykły krem. Krem nie ma wpływu na trwałość makijażu, nie powoduje większego świecenia. Nie spowodował pogorszenia stanu skóry.
Na pewno dobrze chroni przed słońcem, żadne nowe przebarwienia się nie pojawiły podczas jego stosowania.

Produkt ma 30 ml pojemności, zamknięte w poręcznej tubce z zakrętką. Całość znajduje się w kartoniku. W środku znajdziemy również ulotkę
Cena z tego co widzę w aptekach internetowych to około 70 zł.

Myślę, że krem wart jest swojej ceny i na pewno zaopatrzę się w niego w najbliższym czasie, ponieważ skradł moje serce ;d (obym tylko nie zapeszyła!) będę go stosować również zimową porą, także na ewentualny wypad na narty w alpach będzie jak 'ulał' ;d w okresie zimowym moja cera jest bardziej wymagająca ;3

r o z d a n i e u r o d z i n o w e

$
0
0
... co prawda blog miał urodziny jakiś miesiąc temu... - niestety miałyśmy inne wydatki, które nieco opóźniły urodzinowe rozdanie ; ) ale teraz zaszalałyśmy dla Was ;d


i bardziej z bliska:


poniżej recenzje wybranych produktów, które możecie zdobyć w naszym rozdaniu ; )

1. mydełko cedrowe - jeśli chcecie bliżej poznać działanie produktu to serdecznie zapraszamy do przeczytania naszej recenzji - klik!
2. olejek arganowy, ecolab, wzmocnienie słabych i łamliwych włosów - recenzja, klik!
3. kallos, multivitamin - recenzja - klik!

wybierać możecie spośród dwóch zestawów:

Pierwszy zestaw:
1. mydło cedrowe
2. olejek arganowy, ecolab
3. planeta organica, shea butter, hair mask
4. bania agafii, balsam do włosów, aktywator wzrostu


Drugi zestaw
:
1. kallos, multivitamin
2. dwa cienie maybelline, color tattoo w odcieniu creme de rose oraz creamy beige


oraz zasady gry ;d ...
zgłoszenia przyjmujemy (oczywiście) na blogu, więc prosimy wpisywać się według poniższego schematu, w komentarzach pod tym postem.
fanpejdż, klik


'lubię' sophie czerymoja na facebook'u jako: 
obserwuję jako: 
mail kontaktowy:
wybieram zestaw:

!pod uwagę będą brane zgłoszenia, w których zostaną spełnione wszystkie wymienione przez nas warunki (publiczne obserwowanie bloga sophieczerymoja oraz 'polajkowanie' nas na facebook'u)!

rozdanie trwa od 25.09.2015 r. do 25.10.2015 r. - ale zgłaszać możecie się już dziś : )

niedziela dla włosów

$
0
0
... gwoli ścisłości sobota dla włosów ;d dzisiaj planuję farbowanie, czego pewnie się domyśliłyście po wczorajszym zdjęciu z instagrama, klik ;d (czyli jak 'zawsze' zaczynam od farbowania samych odrostów color&soin 1N, a następnie henna z amlą + indygo ;3), a właściwie już się za nie zabieram. przed farbowaniem henną i indygo zawsze staram się intensywnie 'odżywić' włosy, by nie sprawiały większego problemu po zastosowaniu ziół. dodatkowo zamierzam rozmieszać hennę z glutkiem lnianym i jestem bardzo podekscytowana co z tego wszystkiego wyjdzie ;3 na pewno wtrącę swoje '3 grosze' w następnej niedzieli by opisać Wam jakie są plusy i minusy mieszania z glutkiem z siemienia lnianego.
robiąc zdjęcie załapałam się na parę chwil słonecznej, hm, aury ;d ale niestety, zważywszy na dość napięty grafik na dzień dzisiejszy (wybieram się między innymi na późny obiad do Moniki, obiecała mi danie główne według tego przepisu (numer 2 i jestem strasznie głodna na samą myśl, uwielbiam rybki ;d) nie poszalałam ze zdjęciami i wyszły jak wyszły ;d
poniżej nowości do włosów, które kupiłyśmy - zaczęłyśmy również ich intensywne eksploatowanie ;d
olejowanie: nie żałowałam sobie oleju, wcale a wcale, więc postawiłam na bogatą olejową mieszankę olejku nacomi 7 olei oraz olejek orientana, ajurwedyjska kuracja do włosów + parę kropli oleju z pestek śliwki. po 2 godzinach dołożyłam kompres oliwy z oliwek + miód (jakieś 2-3 łyżki oliwy i 2 łyżki miodu). taka kombinacja najlepiej nawilża i odżywia moje włosy, a tego im przed farbowaniem ziołami naprawdę rozpaczliwie brakuje ;d (zauważyłam, że przystępując do farbowania takich świeżo umytych włosów, bez wcześniejszego olejowania i 'miodowania' są one dużo bardziej problematyczne, a ja wciąż szukam najlepszego wyjścia z sytuacji by hennowy wysusz trwał jak najkrócej i był jak najmniej 'dokuczliwy') ;d
mycie: niestety, zapomniałam nowego szamponu do włosów z pokoju (ponieważ wcześniej robiłam mu zdjęcia), więc uświadomiwszy sobie ten smutny fakt z głową w dół sięgnęłam po omacku po alterrę, kofeina&biotyna. na przyszłej niedzieli na pewno użyję już nowego szamponu jak również nowej maski ; ) zobaczymy jaki dadzą efekt na włosach (mam nadzieję) już podciętych.
maska: przeciągnęłam po włosach mlecznym sericalem, a następnie odsączyłam włosy, zawinęłam w bawełnianą koszulkę. przygotowałam sobie espresso po czym przelałam do większego kubeczka i dopełniłam chłodną wodą. polałam włosy i ponownie zawinęłam by odsączyć nadmiar.
następnie zostały rozczesane kiedy już wyschły w 90%, zabezpieczone olejem z pestek śliwki i zawinięte w koczek na niecałą godzinę, dlatego też skręt jest dużo bardziej 'delikatniejszy'.

+ tak jak zapowiadałam - tak też zrobiłam ;d nie ma opcji, dziś sałatka grecka na kolację ;d
na zdjęciu oliwa z oliwek kalamata, klik oraz ładnie zalakowana oliwa za 14,99 zł, klik ;3 jest taka smaczna, rozpływam się, uwielbiam oliwę ;d
dodatkowo przeglądając gazetkę z rossmanna, rzuciła mi się w oczy nowość garniera, klik - seria grow strong, klik ;3 ciekawi mnie maska (maski z garniera są całkiem okay, ta również składowo jest takim 'typowym' garnierem jak to ujęła Monika - lubiłam 'gęste i zachwycające';d), ale przyjrzałam się z Moniką jaki skład ma coś na kształt wcierki (kuracja odnawiająca) i bynajmniej nie zachęca do kupienia, a cena kompletnie nieadekwatna ;e

edit: miał ktoś może tą maskę - klik, klik, wydaje się być interesująca, szczególnie jeśli chodzi o jej 1000 ml ;3 lubię duże pojemności ;d

Niedziela dla włosów

$
0
0
Dzisiejsza pogoda to klasyczna złota polska jesień - zza chmur wyłaniało się słońce, które niestety co jakiś czas chowało się ;c ponadto wiatr dość mocny mocno rozwiewał włosy, dlatego trudno było zrobić zdjęcia. Jednak w taką piękną pogodę nie mogłam siedzieć w domu i wybrałam się z Ukochanym na spacer do Parku Chorzowskiego. O zdjęcia poprosiłam więc jego, ale wiadomo, że zdjęcia z telefonu to nie to samo ;c dlatego przepraszam Was za jakość.



Jak widać kolor miejscami wypłukał się na jaśniejszy tworząc efekt pasemek, który bardzo mi się podoba. Chyba o żadnej porze roku kolor moich włosów nie podoba mi się bardziej niż jesienią. Rude włosy pięknie komponują się z barwami liści, korą drzew, parkowymi alejkami. Chyba się rozmarzyłam ;d
Farbowanie po pięciu tygodniach jest już bardzo wskazane i chyba jutro się do tego zmuszę. Muszę zerknąć w sklepie na to KLIK. Ta firma nigdy nie zaskoczyła mnie niczym bardzo pozytywnie, ale 3 minutowe odświeżenie koloru zaciekawiło mnie. Zawsze fascynują mnie takie nowinki.
Włosy dziś zostały potraktowane moim ulubionym zestawem, ponieważ przyszło zamówienie z nowymi kosmetykami, a wśród nich kolejny szampon z Ecolab.
Przed myciem naolejowałam kosmyki porcją olejku arganowego Ecolab. Ostatnio często używałam tego z Alterry. Teraz jest w promocji - KLIK
Olejek zmyłam nowym szamponem, tym razem normalizującym. Dwukrotne zastosowanie okazało się wystarczające.
Maska, której użyłam to Fructis, 'Gęste i Zachwycające'. W moim odczuciu maski Fructis to jedne z lepszych drogeryjnych. Już ostrzę zęby na nowość - KLIK
Po 15 minutach maskę spłukałam, a włosy były bardzo miękkie i gładkie.
Skalp spryskałam sprayem Pantene nadającym objętości, a końce zabezpieczyłam Mythic Oil. Spray jest całkiem fajnym kosmetykiem do stosowania raz na czas. Odżywka w piance zapewne naładowana będzie silikonami ;c KLIK . Włosy zostały wysuszone chłodnym nawiewem.

Włosy po farbowaniu farbą chemiczną + po fryzjerze

$
0
0
Wspominałam we wcześniejszej niedzieli dla włosów o tym, że mój kolor już trochę ściemniał i poza tym, że wymaga odświeżenia to planuję rozjaśnić włosy farbą chemiczną.
Pojawiły się komentarze wskazujące na zainteresowanie tą kwestią, dlatego pomyślałam, że napiszę słów kilka aktualizacji po farbowaniu.


Jako, że farbuję włosy czystą henną to nie muszę się obawiać o to, że w reakcji z farbą chemiczną zamiast rudości uzyskam zieleń czy inne kolory tęczy.
Nie jeden raz już rozjaśniałam kolor włosów po hennie właśnie farbą i uważam to za skuteczny oraz bezpieczny sposób.
Ja użyłam farby Allwaves 8.4 Miedziany jasny blond wymieszanej z utleniaczem 6% w proporcji 1:5 czyli 100 ml farby + 150 ml utleniacza.
Mój sposób, by farba złapała mniej więcej tak samo na całej głowie to wymieszanie połowy porcji i zaaplikowanie jej na tylną połowę włosów, a kolejno domieszanie drugiej połowy by nałożyć ją za przednią połowę włosów razem z grzywką. Dzięki temu farba nie utlenia się za szybko i na podobny kolor chwytają odrosty.
Kiedy tak nie robiłam i mieszałam całość farby od razu to po spłukaniu farby odrosty z tyłu głowy miały jaśniejszy kolor lub bardziej czerwony, co nie jest mile widziane.
Farbę trzymałam 30 minut od zakończenia nakładania.
Kolor tak jak widać na zdjęciach został rozjaśniony, dodatkowo przykryte zostały jaśniejsze refleksy. Bardzo mi się podoba efekt. Włosy nie są zniszczone, bardzo ładnie błyszczą.
Farbę tą znam od dawna, używałam jej systematycznie zanim zaczęłam przygodę z henną, więc mogłam jej zaufać : ). Jednorazowe farbowanie raz na kilka miesięcy nie niweczy całych starań o kondycję włosów.
Hennę miałam nałożyć, ale na razie wstrzymam się z tym, ponieważ jestem ogromnie zadowolona z koloru : )

Dziś byłyśmy również u fryzjera, a właściwie fryzjer był u nas ;d Wszystko wskazuje na to, że wybór okazał się słuszny i nowa fryzjerka zostanie na naszych usługach na dłużej ;)
Włosy zostały skrócone o 3 cm, poprawiłam również za długą grzywkę.

M.

Niedziela dla włosów

$
0
0
W sobotę byliśmy w Łodzi na Pin Up & Burlesque Party (a tak à propos słodkości tylko spójrzcie na to wszystko, klik, klik! Dostałam z Olą oczopląsu ;d Wszystko w moim stylu ;d). Z racji specyfiki imprezy warto było pokręcić włosy w loki. Wzięłam więc ze sobą suszarkę, lokówkę i kosmetyki do stylizacji. Włosy zostały wysuszone chłodnym nawiewem, po czym nałożyłam moją ulubioną piankę z Nivei i pokręciłam wszystkie pasma na lokówce stożkowej. Niestety, moje umiejętności stanęły pod znakiem zapytania i przez to niektóre pasma musiałam kręcić dwukrotnie, szczególnie na końcach. Po takim męczeniu należała im się nagroda, która powinna przyjść w niedzielę. Jednak z prywatnych powodów nie mogłam się nimi zająć ;c
Nie było więc czasu by wynagrodzić im zadane cierpienia;d


Wczoraj wieczorem umyłam włosy dwukrotnie szamponem z SLS by je dobrze oczyścić. Użyłam do tego szamponu Bambi z kaczuszką, który na pewno wiele z was kojarzy z dzieciństwa. Nie używałam już nic ponad to i kiedy włosy przeschły, a ja delikatnie je rozczesałam, przyszedł czas na naolejowanie. Użyłam ulubionego olejku arganowego z Ecolab, który zostawiłam na całą noc.
Rano umyłam włosy dwa razy szamponem normalizującym, również z Ecolab. Te szampony to moje małe odkrycie - same z siebie naprawdę poprawiają kondycję włosów, co nie zdarza się często w produktach myjących.
Z powodu braku czasu potrzebowałam czegoś co zadziała szybko, ale skutecznie. Użyłam nowej odżywki, która jest w fazie testów - Sekrety Arktyki balsam do włosów "Odżywianie i odbudowa" na organicznym olejku z pestek rokitnika.
Zmyłam po 5 minutach, a w odsączone włosy wtarłam Mythic Oil oraz wysuszyłam suszarką z letnim nawiewem.

Taka pielęgnacja przysłużyła mi się najwyraźniej, ponieważ fryzura lśni bardzo mocno, a włosy są wygładzone i miękkie.

+ nie mogę przejść obojętnie obok tej promocji, klik  oleo repair ;3 oraz żel hypoalergiczny, który poleca Ola nie tylko idealny do włosów, ale również idealny do mycia twarzy - sprawdza się genialnie! klik, klik

edit: Monika bierze udział w konkursie, więc jeśli chciałybyście zagłosować na jej przepiękną, rudą taflę włosów to klikajcie tutaj, klik! : )

Lush, The Experimenter

$
0
0
Niezwykle żałuję, że kul Lush'a nie można dostać w Polsce ;c Uwielbiam kiedy dostaje je w prezencie prosto z Anglii.
Miałam rożne kule tej firmy, ale ta jest naprawę wyjątkowa. Kąpiel z nią to fantastyczna zabawa i prawdziwe przedstawienie.
Produkt jest wielkości dłoni. Ma kształt bryły i obsypany jest bogato brokatem.


Po wrzuceniu do wody momentalnie buzuje, a musując uwalnia ferie barw. Kula przemieszcza się po całej wannie tworząc piękne różnokolorowe wzory.
Dominujący jest zielony, niebieski, róż i żółty.
Ponadto woda wspaniale połyskuje brokatem, na jej powierzchni unosi się błyszcząca poświata.
Cała zabawa trwa kilka minut ciesząc oczy. Nawet mój pies przybiegł do łazienki, wskoczył na brzeg wanny i przyglądał się, jak kula tańczy w wodzie.
Po wymieszaniu kolory powoli znikają, a cała woda nabiera barwy głębokiej zieleni.
Poza wspaniałym wyglądem wizualnym, który zapewnia dopieszczenie zmysłu wzroku, kula funduje również relaks dla węchu - intensywny kadzidlany zapach rozluźnia i przenosi w myślach do Indii, w świat orientu.
Jak wszystkie produkty do kąpieli Lush'a kula nie wysusza skóry, nie powoduje uczucia napięcia. Skóra jest gładka w dotyku i miękka.

W najbliższym czasie nie mamy co liczyć na jakąś przesyłkę pachnącą tęczą od siostry Oli, ale może dałoby radę jakoś podziałać z kartą wirtualną, którą mamy na stronie lush ;d tymczasem myślimy nad jakimś uprawianiem sportu na świeżym powietrzu i oglądamy kijki do nordic walking na stronie http://s-mumo.pl/ ;3 w ogóle to takie alternatywne rozwiązanie dla ćwiczeń w domu na orbitreku ;d

Jeśli chcecie zobaczyć jak buzuje kolorami the experimenter zapraszamy na naszego instagrama! : )

tydzień w zdjęciach

$
0
0
Należałoby zrobić 'edit' posta o serum do rzęs, niebawem pojawi się aktualizacja, ponieważ zauważyłyśmy z Olą, że z całą pewnością coś mi jednak urosło ;d : )


Nie wiem czy przechodząc obok Pączkarni Słowik odnotowaliście spore kolejki, ale właśnie tam ostatnio kupuję pączki podobnie jak chyba całe Katowice i nie tylko ;d są naprawdę godne polecenia, choć na przykład Oli średnio podchodzą - ją jednak naprawdę trudno zadowolić pod względem jedzenia więc jej wyjątek jedynie potwierdza regułę ;d


Na Pin Up & Burlesque Party było cudownie i za rok na pewno znów się wybierzemy na imprezę tego typu ;3 Szczerze to dawno nie bawiłam się tak dobrze jak właśnie tam ;d W ramach podróży niedługo (już 24 października) wybieramy się na Meet Beauty Conference do Warszawy, również byłoby cudownie ponownie odwiedzić Wrocław (Darek, Kochanie moje, spójrz proszę na stronę - http://kwaterydlafirm.pl/ myślę, że całkiem niedługo moglibyśmy się gdzieś razem wybrać, oferta ze strony ciekawa : )), tak się rozjeździłam ;d
Wczoraj dostałyśmy 'rozkład jazdy' od Organizatorów Meet Beauty i same nie wiemy jak wszystko pogodzić, bowiem cały plan dnia jest niezmiernie ekscytujący : )
Martwiłyśmy się gdzie zostawimy bagaże (co prawda prześpimy się jedną noc w Warszawie, ale akurat w apartamentach, które wybrałyśmy nie ma recepcji i możliwości pozostawienia toreb i torebeczek (czyt. wielgaśnych tobołów) ;d, zatem zwróciłyśmy się z tym szkopułem ;d do Organizatorów Meet Beauty dzięki którym spadł nam kamień z serca, bowiem przewidzieli taką opcję dla osób, którzy do Warszawy mają dość spory kawałek : )


Szukamy sobie nowej ulubionej kawiarni w Katowicach ;d (choć nie sposób nie zajrzeć do Miss Cupcake bądź kawiarni Kattowitz ;3) coś czuję, że będziemy odkrywać nowe lokale ;d
Dodatkowo jak pewnie zauważyłyście biorę udział w konkursie (dodałam nawet kawałek screen'a z aplikacji konkursowej ;d) Radical ;d oczywiście nie łudzę się, że wygram cokolwiek, jakoś nie miałam nigdy szczęścia do konkursów różnej maści, ale doszłam do wniosku, że nie zaszkodzi spróbować, bowiem ostatecznie nic nie tracę ;d Jeśli jednak zechciałybyście zagłosować na moje włosy, to oczywiście byłoby mi bardzo miło i naprawdę dziękuję za ewentualne głosy, bo już widzę, że coś 'urodziło' w tej kwestii pod moim zdjęciem ;d a czyja to może być sprawka jak nie Wasza?! : )

Joanna, Power Hair, Kuracja wzmacniająca

$
0
0
Nie często się zdarza, żebym zmusiła się do regularnego wcierania czegoś w skalp. Najczęściej nie wierzę w tego typu produkty podchodząc do nich jak pies do jeża. Nierzadko również szkoda mi pieniędzy, bo skoro nie wierzę w ich skuteczność to żal inwestować ;d
Obiecałam sobie jednak, że spróbuję się zmobilizować. A żeby nie było mi żal wyrzucać pieniędzy w błoto to postawiłam na coś niedrogiego firmy Joanna.


Nowość ta pojawiła się w sklepach kilka miesięcy temu w cenie około 10 zł.
'Wiele nie stracę, jeśli nie podziała' - tak pomyślałam;d
Wielkim plusem kosmetyku jest opakowanie, czyli plastikowa butelka zakończona dłuższym dziubkiem, dzięki którymi bardzo łatwo zaaplikować produkt prosto na skalp. Aplikatorem można rozdzielać przedziałki i niewielką ilość wcierać w skórę.
Przyjemny zapach umila użytkowanie. Jest on neutralny i na pewno spodoba się większości. Utrzymuje się przez dłuższą chwilę.
Konsystencja jest wodnista, rzadka i lubi spłynąć np. po czole, jeśli przechylimy butelkę za mocno ;d jest jednak niesamowicie lekka i szybko się wchłania. Nie powoduje przetłuszczania włosów, po jego użyciu ciągle wyglądają one świeżo, na czym bardzo mi zależy. Płyn lekko usztywnia włosy u nasady i początkowo miałam wrażenie, że dodaje objętości.
Kosmetyk nie podrażnił mnie, nie czuć żadnego mrowienia, pieczenia po jego użyciu.
Głównym celem według producenta jest zahamowanie wypadania i to rzeczywiście zostało osiągnięte. Nie mam poważnych problemów z wypadaniem, ale dzięki tej kuracji wypadały jeszcze mniej, właściwie tylko kilka włosów dziennie.
Nie zauważyłam żadnych babyhair oraz przyśpieszenia porostu ;c liczyłam na to potajemnie ;c
Wydajność oceniam na bardzo dobrą, używana około 5 razy w tygodniu starczy mi na kolejny miesiąc.

W składzie bardzo dużo ekstraktów: Wyciąg z trzciny cukrowej, Ekstrakt z owoców cytryny, ekstrakt z pestek jabłka, ekstrakt z herbaty, ekstrakt z nasion pszenicy, ekstrakt z arniki, ekstrakt z żeń szenia, ekstrakt z żółtka, ekstrakt z drzewa chinowego, pyłek pszczeli, ekstrakt z liści pokrzywy, ekstrakt z pieprzu cayenne, ekstrakt z jałowca pospolitego.


Na chwile obecną rozkoszuję się pyszną kawą oraz przeglądam asortyment hurtowni fryzjerskiej http://lapuella.pl/, czekam tylko na przypływ pieniędzy, bo chwilowo muszę obejść się smakiem ;d czaję się na inną wersję Mythic Oil (dostępny właśnie na podlinkowanej stronie ;3), choć wersja do włosów farbowanych jeszcze na dłuższy okres czasu zagości w mojej łazience ;d

Testowałyście już wcierkę z Joanny?: )

M.

Pantene Pro-V, Większa Objętość, Błyskawicznie zwiększająca objętość odżywka w sprayu do włosów

$
0
0
Im dłuższe włosy tym trudniej uzyskać na nich objętość. Z tego też powodu jakiś czas temu zainwestowałam w spray nadający objętość Dove (recenzja - klik). Byłam z niego całkiem zadowolona, lekko usztywniał włosy u nasady, łatwiej było je unieść, choć oczywiście na długich włosach nie uzyskamy spektakularnej różnicy. Są one zbyt ciężkie ;c
Na pewno takie produkty lepiej sprawdzą się na krótszej fryzurze.
Tymi słowami zdradziłam już właściwie moją opinię o dzisiejszym bohaterze, którego będę opisywać sprawdzając jak bardzo mam rozwiniętą podzielność uwagi - szukam w międzyczasie jakiegoś super prezentu na 'okrągłą' rocznicę moich rodziców i przeglądam oferty hoteli połączonych ze spa (na chwilę obecną 'wbiłam' w wyszukiwarkę spa karpacz ;d), zależy mi na czymś naprawdę dobrym ;3


Spray jest bardzo wygodny w użyciu. Butelka zakończona jest aplikatorem, który dobrze rozprowadza produkt po skalpie. Pompka się nie zacina i dawkuje odpowiednią ilość. Ja zazwyczaj na raz używam około 10 psiknięć. Spray nie przetłuszcza, nie przyśpiesza przetłuszczania i nie skleja.
Producent zaleca używanie go podczas suszenia włosów suszarką. Za każdym razem włosy suszę głową w dół, więc myślę, że efekt powinien być widoczny.
Po wysuszeniu przez chwilę czupryna jest uniesiona, ale to normalne po takim suszeniu ;p po kilku minutach wszystko wraca do normy i za nic nie można podnieść włosów u nasady. Żadne przeczesanie szczotką, palcami czy próba uniesienia dłońmi włosów nie daje efektu.
W przypadku sprayu Dove włosy były lekko usztywnione, ale bardzo naturalne i widziałam pewien efekt, który nawet jeśli minął łatwo było go przywrócić przeczesując włosy z głową w dół.
Jedynym plusem jest piękny zapach, który utrzymuje się na włosach oraz wydajność, która w moim przypadku nie jest koniecznie plusem ;d
Cena w promocji to około 15 zł.
Zdecydowanie bardziej polecam spray Dove Oxygen & Moisture :)

M.

Foltene Pharma, Rewitalizująca odżywka do włosów

$
0
0
Mało kiedy aż tak zawodzę się na którymś kosmetyku do włosów jak na tej odżywce. Ostatnim takim rozczarowaniem była maska nawilżająca Ecolab - tylko dla niej summa summarum znalazłam zastosowanie i używana przed myciem krzywdy nie robiła, a może nawet coś odżywiała, bo włosy po takiej kombinacji z inną odżywką po umyciu wyglądały nieźle.
Niestety kosmetyku, o którym mowa dzisiaj nie mogę zużyć do niczego i po kilku użyciach poślę ją w świat dalej do kogoś innego, u kogo może lepiej się sprawdzi.
Nie umiem trzymać w napięciu i już na początku zdradziłam wszystko, więc teraz opowiem coś więcej o tym kosmetycznym nie-strzale w dziesiątkę : )


Opakowanie to średnio miękka tubka, na pewno nie tak miękka jak na przykład Isany. Użyłam jej tylko kilka razy więc problemów z wydobyciem produktu nie było. A jakby się pojawiły to opakowanie można rozciąć. Konsystencja jest gęsta, średnio śliska i niestety dość dużo musiałam jej nałożyć po pokryć włosy, ponieważ jakby 'znika'. Wnioskuję więc, że wydajność nie będzie zachwycać. Po kilku użyciach już nie mam prawie połowy. Zapach również nie powala na kolana - to trochę męska woda po goleniu, trochę kwiaty. Niezbyt ciekawe połączenie, ale przecież nie nuta zapachowa jest najważniejsza, tylko działanie...
... i to jest największy problem. Na moich włosach nie sprawdziła się żadna z obietnic producenta. Właściwie wszystko zadziałało na opak. Zamiast łatwości w rozczesywaniu i układaniu pojawiło się poplątane matowe siano. Zamiast nawilżenia i odżywienia były spuszone, daleko było im do wygładzenia. Końcówki plątały się niemiłosiernie przez cały dzień mimo serum silikonowego.
Czarę goryczy przelało przyśpieszenie przetłuszczania mimo nie aplikowania na skalp, a jedynie w okolice grzywki i karku.
Za każdym razem kiedy moje włosy były w kontakcie z tą odżywką musiałam je związywać, bo były tak nieznośne i po prostu nie ładne :c

Wybrałam ją, ponieważ skład nie zwiastował nic niedobrego. Odżywka zawiera emolient tłusty, cetrimonium chloride, które moje włosy lubią i dzięki niemu zawsze były gładkie i nie elektryzowały się, 4 silikony (lekkie i przyjazne), aloes, olej jojoba, witaminę E, glicerynę.
Cieszę się, że produkt dostałam w ramach współpracy i nie wydałam na niego swoich pieniędzy, ponieważ cena nie jest niska - około 50 zł.
Mam nadzieję,że inne produkty tej marki okażą się dla mnie łaskawsze ;c

Pozostając w temacie włosów, przeglądałam dziś stronę http://www.esteti-med.pl/ i z ciekawości weszłam w kategorię zabiegi i kolejno 'wypadanie włosów' - sama nie mam takiego problemu, chyba, że 'sezonowo', ale przyznam, że takie 'nowinki' na które wcześniej nie miałam okazji wpaść bardzo mnie intrygują ;d (podobnie jak pianka do skóry głowy od RevitaLash, którą również dostrzegłam na wspomnianej stronie ;3).
Dodatkowo wciąż marzy mi się zabieg pielęgnujący z Olaplex'em - aż szkoda nie przetestować ;d

M.

Gładkie włosy, Moje spostrzeżenia na przestrzeni czasu

$
0
0
Przy ostatniej aktualizacji włosów po farbowaniu oraz przy okazji niedzieli pojawiła się prośba jednej z Czytelniczek - Kamili - bym napisała o moich sposobach na wygładzenie włosów.


Kamila zauważyła, że moje włosy kiedyś nie były aż tak gładkie jak teraz. Przejrzałam stare zdjęcia i rzeczywiście pomimo tego, że odkąd pamiętam moje włosy były jak druty, to bywało, że minimalnie bardziej odstawały np. na końcach. Zwykle była to wina pogody, ale niestety również stanu włosów.
Najprostszym wnioskiem jaki się nasuwa jest to, że moje włosy teraz są bardzo gładkie, ponieważ są zdrowsze. Porowatość zmieniła się i włosy od skalpu do mniej więcej łopatek są niskoporowate, a reszta to porowatość średnia. Powoli jednak ścinam regularnie końce by osiągnąć niskoporowate włosy na całej ich długości. Ma to swoje plusy i minusy, jednak nie o tym dziś ;d W między czasie zrezygnowałam prawie całkowicie z farbowania chemicznego i przestawiłam się na hennę, co również miało wpływ na kondycję włosów.
Mając zniszczoną strukturę włosa trudno jest na dłuższą metę osiągnąć efekt aksamitnie gładkiej fryzury. Można oczywiście używać prostownicy czy stylizować na suszarce, smarować tonami silikonowych serów, ale to jest błędne koło. Przez kilka godzin włosy jak jedwab, a po myciu znów to samo.
Pierwszym krokiem ku gładkim włosom jest ich odpowiednia pielęgnacja. Na moich włosach sprawdza się minimalna ilość protein, których praktycznie nie używam. Czasem nałożę maskę proteinowo-emolientową, ale to również od wielkiego dzwonu.
Najlepiej wygładzają włosy emolienty. Dodatek humektantów nie zaszkodzi : ) i zwykle takie maski i odżywki stosuję. Moje ulubione to Nivea Long repair, Garnier z żurawiną, maska Loves Estonia, Maska jaśminowa z organic shop, Sekrety Arktyki z rokitnikiem i odżywka z rokitnikiem Planeta Organica. Kallosy Banana, Multivitamina oraz Pro-Tox.
Należy zadbać o częste olejowanie. U mnie mało który olej dawał spektakularne efekty. Najmilej wspominam Sesę oraz Ecolab arganowy - te dwa oleje zawsze pięknie wygładzają moje włosy i nadają połysku.
Kiedyś kiedy moje włosy nie były tak gładkie pomagało mi suszenie ich chłodnym nawiewem. Nie wyciągałam ich na szczotce ani nic takiego. Suszyłam głównie górę, a reszta schła w między czasie. Ważne żeby kierować suszarkę od góry tak jak układają się łuski włosów.
Teraz oczywiście ciągle suszę suszarką, ale to z wygody, a nie by wygładzić włosy.
Bardzo ważne moim zdaniem jest stosowanie serum silikonowego. Odkąd regularnie wcieram we włosy kroplę wybranego serum zauważam tylko tego plusy. Ze stosowanych przeze mnie najlepiej się sprawdzał Eliksir z Elseve oraz stosowany teraz Mythic Oil. Elseve był gęstszy i tłustszy, więc na pewno mocniej wygładzał i nabłyszczał. Teraz wystarcza mi lekki Mythic Oil.
Odkąd stosuję srum po każdym myciu oraz czasem w ciągu dnia czy na drugi dzień zauważam mniej rozdwojeń, zniszczeń i włosy pozostają gładkie.
Olejek nakładam przed suszeniem by zabezpieczyć włosy oraz na już suche włosy by dodatkowo je chronić.

Mała podróż w czasie do postów sprzed dwóch lat ; )
Aktualizacja Włosowa rok 2013, maj, klik! - moje włosy to te u samego dołu : ) Wtedy zrobiłam podwójną aktualizację wraz z Olą.
Aktualizacja Włosowa rok 2013, wrzesień, klik!

+ nie jestem pewna czy w tym tygodniu wyrobię się z Niedzielą dla włosów, ale dołożę wszelkich starań by tak się stało - mam mały (na szczęście) remont w domu - pewnie pamiętacie jak przeglądałam z mamą meble bądź stronę http://fototapetynawymiar.com/, właśnie teraz wszystko nabrało tempa i muszę troszkę pomóc z racji wolnego weekendu : )

Ecolab, Cukrowy peeling anti age

$
0
0
Kosmetyki firmy Ecolab uwielbiam. Serdecznie polecam Wam zapoznać się z nimi bliżej. Poza maską do włosów wszystko inne bardzo przypadło mi do gustu.
Najważniejsze jest to, że produkt nie zawiera silikonów i parabenów oraz syntetycznych barwników i konserwantów. Ponadto zawiera ponad 99,2 % składników pochodzenia roślinnego.
Dla mnie bardzo istotne są składy, a tutaj mamy się nad czym zatrzymać i zachwycić: ) Skład jest prosty i konkretny.
Podstawą jest cukier zanurzony w mieszance olejków i innych dobroci. I tak mamy tutaj: organiczne masło shea, aloes, organiczny olej ze słodkich migdałów, ekstrakt z jagód acai, olej z bergamotki, olej z owoców pomelo.


Opakowanie to plastikowy słoiczek o pojemności 250 ml. Zabezpieczony jest folią ochronną. Konsystencja jest gęsta, zbita i o różowym kolorze. Widać zanurzone w niej kryształki cukru. Pachnie obłędnie <3 moje pierwsze skojarzenie to drink Mohito. Wyraźnie wyczuwam lekko gorzką limonkę oraz rum. Dalsze nuty zapachowe to kwaskowatość cytryny i słodycz pomelo.
Woń jest intensywna, ale nie utrzymuje się na skórze po użyciu przez długo ;c
Produkt jest bardzo miły w użyciu, nic nie spływa, gładko się rozprowadza. Oczywiście zalecam użycie na suchą skórę - wtedy efekt jest lepszy, ponieważ cukier nie ma szans tak szybko się rozpuścić.
W moim odczuciu peeling ten należy do kategorii średnich ździeraków. Moc tarcia oceniam na dobry z plusem. Skóra po jego użyciu jest lekko zaczerwieniona, odświeżona i wygładzona. Pozostaje miła w dotyku i miękka.
Bardzo zaskoczyło mnie jednak to, że tak łatwo się spłukuje i nie pozostawia na skórze tłustej warstwy. Nie jest to dla mnie wielki minus, jednak lubię to uczucie tłustości naskórka po użyciu. Wiem jednak, że wiele z Was nie przepada za tym, więc ten produkt na pewno przypadnie takim osobom do gustu.

Cena to 21 zł.

Okay, a po napisaniu posta czeka na mnie deser, który zrobiłam zanim zabrałam się za posta (musiałam go wstawić do lodówki by nabrał 'mocy urzędowej' ;d) i zacznę szukać części do auta, którą ktoś bardzo sprytnie i kulturalnie pozbawił mnie dzisiejszej nocy (moje autko stoi na parkingu ;c) ;EE na pierwszy ogień leci strona http://www.mamauto.pl/, mam nadzieję, że stanie na wysokości zadania i Madzi (tzn. Mazdzie ;d) zostanie wszystko 'zwrócone' ;d

M.

Goose Creek, White Pumpkin Ginger

$
0
0
W ramach współpracy ze sklepem Pachnąca Wanna dostałyśmy możliwość wyboru kilku zapachów z nowej jesiennej kolekcji marki Goose Creek. W tym miejscu chciałabym pochwalić sklep za postawę, jaką się wykazał, kiedy okazało się, że świeca dotarła do nas lekko potłuczona. Świecy nie musiałyśmy odsyłać, a dodatkowo przesłano kolejną. Ponadto kiedy okazało się, że zapach trochę dubluje się ze wcześniejszą świecą sprzed kilku miesięcy, bez problemu mogłam wybrać inny zapach. Wszystkie sklepy powinny wziąć przykład : )
Lekko stłuczoną świecę o zapachu Pumpkin Pie wzięła Ola, ponieważ ja mam już podobną. Pali ją umieszczoną w dodatkowym szklanym naczyniu tj. w wazonie. Nie ma z nią żadnych problemów. Pali się równo i czysto, a zapach jest intensywny, pierniczkowy. Kilka dni temu piekłam dyniowe muffiny i tak właśnie pachniały.
Moim zdaniem wyroby tej marki to najlepsze z jakim miałam do czynienia. Piszę o tym przy każdej możliwej okazji, ponieważ uważam, iż ciągle u nas są mniej popularne niż Yankee, a zasługują na poznanie.
Gdy oglądałam katalog z nowościami nie mogłam się zdecydować.Wszystkie jesienne zapachy wydawały się odpowiednie, a wybór nie był prosty. W końcu postawiłam na moje ulubione nuty i nie zawiodłam się. O pozostałych zapachach kiedy indziej, a dziś przedstawiam Wam jej wysokość Dynię : )


Jak widać nie są to puste słowa - świeca naprawdę ma kształt dyni <3 jest piękną jesienną ozdobą każdego mieszkania. Wygląda obłędnie. Słoik ma kształt dyni, a zakrętka jest ciężka, metalowa i upodobniona do ogonka dyni.
Zapach już na pierwsze niuchnięcie różni się od klasycznej świecy dyniowej. Ich zapachom zazwyczaj bliżej do pierników, mają maślaną nutę, czuć w nich ciasto. Ten jest zdecydowanie mniej pierniczkowy, ale bardziej imbirowy. Czuć w nim lekką nutę skórki cytrynowej i wanilii. Pierwsze skrzypce gra kremowa biała dynia, której najczęściej używa się do wypieków słodkości oraz pikanteria imbiru.
Aromat jak w przypadku wszystkich świec Goose Creek bardzo szybko rozchodzi się po mieszkaniu i już po kilku minutach możemy się nim cieszyć. Jest bardzo esencjonalny i intensywny, a także trwały.

Cena to 95 zł.
Świeca będzie umilała nam wieczory przez długie tygodnie, ponieważ aż 150 godzin. Spójrzcie na nią tutaj, klik : )

Goose Creek, Wosk zapachowy, Christmas Cookies

$
0
0
Miałam kiedyś dużą świecę Yankee Candle o dokładnie takiej samej nazwie. Wypaliłam ją do samego końca, ponieważ lubię aromaty tego typu. Na pewno nie są to zapachy na lato. Za to idealnie wpisują się w chłodną jesień i mroźną zimę.
Czy czymś różnią się zapachy o tej samej nazwie dwóch firmy?
Moim zdaniem tak i to bardzo. Po raz kolejny na plus dla Goose Creek.
Świecę Yankee wspominam jako bardzo mocno maślaną i napakowaną słodyczą - karmelizowanym cukrem i wanilią. Potrafiła być jednak lekko mdła i męcząca po dłuższym paleniu. Nie mogłam palić jej ciągiem przez całe dnie. Potrzebowałam od niej odpoczynku. Jednak po krótkiej przerwie znów do niej tęskniłam. Moja miłość do Christmas Cookies była niczym polisolokaty i nie mogła się sama z siebie automatycznie odnowić ;d potrzebowałam natomiast 'bodźca' a z pomocą przyszła Pachnąca Wanna - jak zawsze niezawodna : )



Wosk Goose Creek jest pozornie bardzo podobny, jednak po zapaleniu ujawnia wiele ukrytych nut zapachowych, których brakowało w Yankee.
Aromat to również bardzo maślana mieszanka. Zawiera w sobie wszystko to czego nie może zabraknąć w przepisie na kruche ciasteczka, czyli roztopione masło, cukier, wanilię. Ponadto jest mocno śmietankowy, ale nie jest to zwykła śmietanka kremówka, a raczej śmietanka kokosowa.

Opakowanie jest inne niż pozostałe woski, ale różni się tylko kształtem. Zawsze były one okrągłe, teraz jest prostokątne. Jakość wykonania tak samo dobra i wygodna w użyciu.
Moc i intensywność tak jak na tą firmę przystało, wspaniała.
Cena to 22 zł, które będą na pewno dobrą inwestycją w jesienny nastrój.

Jesiennie

$
0
0
Od kilku lat jesień to moja ulubiona pora roku. Kiedyś była mi kompletnie obojętna, a uwielbieniem darzyłam wiosnę. Teraz kocham jesień i każdego roku cieszę się na jej przyjście.
Uwielbiam kolory spadających liści, kasztany i jabłka. Najpiękniejsze są jesienne spacery z ukochaną osobą. Póki jeszcze nie jest tak zimno i nie trzeba chodzić w rękawiczkach, można dreptać wśród liści trzymając się za ręce albo zbierać kasztany.
Najlepszym towarzyszem spacerów jest kubek gorącej kawy, kakao albo herbaty. Moją ulubioną herbatą na rozgrzanie jest herbatka z miodem, imbirem i cytryną.
Jeśli nie mam ochoty na herbatę przygotowuję taki napój bez udziału tego naparu. Pokrojony, obrany imbir zalewam gorącą wodą i zostawiam na kilka minut, po czym dodaje sok z cytryny i łyżeczkę miodu, kiedy przestygnie. Pamiętajcie, że miód traci swoje właściwości w gorącej wodzie, dlatego jeśli chcę naprawdę gorący napój pomijam miodek.
Jesień to również dobra pora na bliższe i dalsze wycieczki. Ostatnio Ukochany zabrał mnie na lotnisko w Pyrzowicach, by z tarasu widokowego obserwować lądujące samoloty. On jest ich wielkim fanem i z zafascynowaniem oddaliśmy się obserwacji, snując plany podróży. Od razu robi się cieplej, kiedy we wspólnych marzeniach siedzimy na hamaku pod palmami pijąc kolorowe drinki. Idąc dalej może kolejnym razem wybierzemy się na Balice lub podwarszawski http://modlinparking.pl/ na tamtejszym lotnisku (akurat wypełniam formularz rezerwacyjny ;d).
Kiedy za oknem pada deszcz albo przychodzi sezon mgieł zwykle zostaje w domu, kładę się pod ciepłym kocem, włączam film i... często zdarza mi się przepłakać cały wieczór ;p
Na moje nieszczęście mam słabość do dramatów, typowych wyciskaczy łez. Jeśli znacie jakieś godne polecenia filmy dajcie znać : )
Ulubionym umilaczem są świece i lampki cotton balls z Biedronki. Przytłumione światło, blask świec i zapach roznoszący się po całym domu to coś, bez czego nie ma jesieni i zimy.
Ja wybieram zapachy mocno korzenne, pierniczkowe. Zapachy klasycznych deserów i ciast - szarlotka, muffiny dyniowe, sernik czekoladowy, ciasto bananowe czy świąteczne ciastka.
Jutro rano, kiedy będę wychodzić z domu ma być już niższa temperatura i nie mogę się doczekać aż opatulę się moim ogromnym, miękkim szalem w szkocką kratę.

M.

NdW + mały, włosowy filmik ;d

$
0
0
z racji tego, że niedzieli dla włosów w moim wykonaniu nie było tydzień temu, to opowiem Wam moje wrażenia względem farbowania henną z dodatkiem glutka z siemienia lnianego sprzed dwóch tygodni, a później przejdę już do tytułowej NdW, a później zabieram się za urabianie taty by jutro wyskoczył kupić mi te dwustronne foremki do pieczenia, klik i forma do pieczenia makaroników, klik - muszą być mojeeeeeeee ;3 nie ma mnie po całych dniach właściwie i nie mam kiedy sama wyskoczyć ;c
z racji tego, że moje farbowanie henną oraz indygowanie włosów trwa bardzo długo i powinnam być w tym względzie doświadczona oraz znaleźć najlepsze rozwiązanie to odnoszę wrażenie, że zawsze będzie zaraz po farbowaniu 'jakoś nie tak' ;d choć muszę przyznać, że po ostatnim farbowaniu moje włosy są, hm, ładniejsze (i przede wszystkim podcięte - jakieś niespełna półtora tygodnia temu). więc summa summarum będę teraz hennować włosy z dodatkiem siemienia lnianego zamiast wody : )
szukałam po internecie różnych proporcji, ale jak zwykle zrobiłam po swojemu czyli 3-4 łyżki siemienia wrzuciłam do garnka i zalałam szklanką od piwa (czyli jakieś niecałe pół litra - butelka piwa nigdy nie wchodzi cała ;d), do której zwykle wlewam przegotowanej wody i wiem, że nigdy mi nie braknie (przy mieszaniu) a jest jej wręcz odrobinkę na dużo. gotowałam na średnim ogniu jakieś 15-20 minut po czym odstawiłam z gazu, przecedziłam całość przez sitko do szklanki  i poczekałam aż nieco przestygnie. zrobiłam błąd, ponieważ jakoś tak się złożyło, że tego dnia świat pozbawił mnie resztek cierpliwości więc chciałam wszystko zrobić 'na szybko' zatem wsypałam pół woreczka ziół (henna z amlą ma 150 g, zawsze mam jej na dwa razy) i chlusnęłam glutem w szklaną miskę ;d by dwa składniki się połączyły mieszałam, mieszałam i mieszałam ... (mieszałam) ;d ale w końcu mi się udało i przestąpiłam do nakładania. wyszło mi troszkę za rzadkie, więc konsekwencją było łapanie wszystkiego w locie, ale jakoś dałam radę i nałożyłam na włosy.
gdybym dodawała zarówno glutka jak i 'proszku' systematycznie składniki zaiste połączyłyby się ze sobą szybciej i kontrolowałabym spokojnie 'zwartość' masy - następnym razem na pewno tak właśnie zrobię ;d
odczułam różnicę przy spłukiwaniu - całość zeszła z włosów o wiele łatwiej, były tak gładkie jak zwykle po tym jak nakładam glutka solo - dlatego na pewno będę łączyć już tylko z siemieniem lnianym : ) po pierwsze, że włosy są mniej 'toporne' a po drugie, że konsystencja jest bardziej gładka i lepiej się nakłada.
jeśli chcecie zrobię na ten temat osobny wpis (przy okazji kolejnego farbowania) wliczając w to zdjęcia i dokładniejszy przepis gdyby podczas czytania powyższego tekstu wynikły jakieś niejasności : )

w dzisiejszej niedzieli dla włosów użyłam 4 produktów - bania agafii, olejek do włosów 'odżywienie włosów', maści końskiej herbamedicus, szamponu planeta organica secrets of arctica 'aktywny wzrost i wzmocnienie) oraz maski aktywującej wzrost ecolab : )
olejowanie: na długość nałożyłam olejek odżywczy, a w skórę głowy wtarłam maść końską, ponieważ ostatnio strasznie lecą mi włosy zapewne przez to, że nieustannie się denerwuję ;3 jeśli wypadanie nie ustanie przez najbliższy tydzień sięgnę po wcierkę z cebuli i czosnku. maść również daje radę, choć używam jej głównie w celu pozyskania baby hair ;3 na porost u mnie raczej spektakularnie nie działa : )
mycie: włosy nie były ociekające olejem więc pominęłam etap emulgowania (gdybym nałożyła go więcej niż zwykle zapewne sięgnęłabym po jakiegoś kallosa, ponieważ z reguły szampony rosyjskie nie dają rady domyć mi włosów za pierwszym razem same z siebie). myję szamponem planeta organica odkąd go kupiłam i powiem Wam, że nie mogę stwierdzić czym pachnie - nasuwa mi się jedynie myśl o perfumach dla starszych pań, ale z drugiej strony w pierwszej chwili pachnie jak 'zielone landrynki' ;d wiem, ponieważ w liceum pochłaniałam zwykle jedną paczkę dziennie ;d niemniej jednak, zapach kompletnie mi nie przeszkadza, a nawet (ze względu na 'landrynki') podoba mi się ;d szampon bardzo ładnie się pieni (choć z doświadczenia wiem, że nie jest to obietnica domytych włosów).
maska: aktywująca wzrost, ecolab - tu również długo myślałam nad zapachem, ale wczoraj doszłam do wniosku, że pachnie jak jogobella morelowa ;d (tak, to smutne, że zapachy kojarzą mi się z jedzeniem ;d). mam wrażenie, że jednak wersja nawilżająca była lepsza, ale jeszcze wstrzymam się od ostatecznego osądu. maskę zaaplikowałam również na skórę głowy, sięgnęłam po siatkę, założyłam na głowę i nałożyłam ręcznik - przesiedziałam tak z 25 minut.
włosy przy spłukiwaniu są bardzo gładkie choć sam wspomniany szampon nie robi z nich stogu szorstkiego siana - czuć jednak, że włosy lekko 'szeleszą', zatem jest to dla mnie sygnał, że zostały poprawnie oczyszczone.
nie wcierałam serum w końcówki byłam ciekawa w jakim będą stanie. na tym etapie mogę powiedzieć, że miałam wrażenie, że brakuje im nieco większego nawilżenia ;c - przy masce nawilżającej z ecolab, włosy były gładziutkie aż po same końce : )

w przyszłym tygodniu na pewno odwiedzę tesco zważywszy na fakt, że aktualnie jest na promocji olej lniany, klik, który moje włosy bardzo lubią - nadto zamierzam włączyć go ponownie do mojej diety (oliwę z oliwek jadam codziennie : )). więcej szczegółów tutaj, klik : )
zamierzam również zainwestować w jakieś niewielkie gumki do włosów (wsuwki już mam ;d), ponieważ nieustannie oglądam jakieś #hairtutorialvideo i aż szkoda nie spróbować wyczarować czegoś na głowie za pomocą moich dwóch lewych rąk ;d
jeśli natomiast macie gdzieś pod ręką dayli, to aktualnie jest promocja na -25% na markę nacomi, klik - a produkty składowo są godne polecenia : )

na instagram wrzuciłam filmik obnażający moje godne pożałowania zdolności montażowe (włosy w ruchu robione za pomocą tostera ;3 klik!). chętnie zrobiłabym filmik aparatem, ale mój nie model nie ma możliwości nagrywania :c 

Niedziela dla włosów

$
0
0
Pogoda nas nie rozpieszcza i z racji tego poszukuje sprawdzonych sposobów na rozgrzanie. Wczoraj tak wymarzłam na spacerze, podczas którego właśnie były robione zdjęcia do dzisiejszego postu, że po raz pierwszy skorzystałam z tego przepisu i jestem pewna, że wykorzystam go jeszcze nie raz KLIK ten po lewej stronie. Polecam serdecznie :))
Zdjęcia niestety robione telefonem, stąd taka jakość i przekłamane lekko kolory. W słońcu włosy wyszły zbyt żółto ;c chłodny, mocny wiatr również nie ułatwiał zadania, także w efekcie końcowym nie rozczesałam się nawet, ponieważ jak tylko chwyciłam za szczotkę, tak znów zaczął wiać wiatr.



To na pewno nie jest pogoda na chodzenie w rozpuszczonych włosach ;d
W pielęgnacji postanowiłam wrócić do zapomnianego przeze mnie na długo lnu. Kiedyś bardzo mi służył fundując puszyste i niesamowicie miękkie kosmyki. Zawsze używałam go kiedy zależało mi na objętości oraz włosach miłych w dotyku. Potem z lenistwa postawiłam na maskę lnianą Sylveco, z której również byłam zadowolona, kiedy używałam ją przed myciem.
Włosy więc umyłam dwukrotnie mydłem cedrowym. Tak dla odmiany, ponieważ na okrągło używam teraz szamponu EcoLab. Na wilgotne, ale dobrze odsączone nałożyłam lnianego glutka. Chyba nie muszę przypominać jak się go przygotowuje, bo na pewno wszyscy już to znają ;d
Tak spędziłam godzinę snując plany o tym jakie cuda mogłabym tworzyć gdybym miała chociaż połowę rzeczy z tej strony KLIK wszystko takie piękne, słodkie, kolorowe. Podobna kolekcja jest teraz w Empiku <3 len zmyłam wodą i nałożyłam na dosłownie chwilę odżywkę Sekrety Arktyki z rokitnikiem.
Włosy po odsączeniu w bawełnianą szmatkę były lekko szorstkie i takie pozostawały przez cały czas kiedy schły, co bardzo mnie denerwuje i zawsze wtedy sięgam po suszarkę. Chętniej sięgałabym po suszarko lokówkę obrotową, albo chociaż po to KLIK
Po wysuszeniu okazało się, że włosy są dość gładkie i miękkie. Zyskały fakturę i mięsistość, nie były lejące jak zwykle, tylko jednak wciąż delikatnie usztywnione.
Końce zabezpieczone Mythic Oil.

Gdyby któraś z was przegapiła to w Netto mają być Cotton balls w bardzo niskiej cenie. Kolory są nawet podobne, tylko mniejszy wybór KLIK
Ja będę polować również na filiżankę. Wszystkie mam albo za małe albo za duże i widzę w niej szansę na ideał KLIK

Goose Creek, wosk Apple Spice

$
0
0
Jeśli tak jak ja jesteście fankami szarlotki to ten wosk powinien stać się Waszym ulubieńcem. Mam ogromną słabość do jabłecznika. Świeżo upieczony ma wspaniały zapach, który kochają moje nozdrza.


Żadne ciasto chyba nie jest tak aromatyczne, tak jesienne (no może pumpkin pie ; p)
Nie będę się rozwodzić nad opakowaniem, bo pisałam o tym przy okazji innych wosków. Poza tym wszystko widać na zdjęciach : )
Moc zapachu oceniam na szóstkę z plusem. Kiedy w pokoju zostawię otwarte opakowanie to siedząc przy biurku zapach cały czas mi towarzyszy.
Po zapaleniu kawałeczka już po kilku minutach aromat świeżo upieczonego ciasta wypełnia całe mieszkanie.
W powietrzu wyczuwalne są kwaskowate jabłuszka przykryte kołderką kruchego ciasta. Do tego duża ilość cynamonu i wanilii.
Główną rolę grają tutaj jabłka z cynamonem i to ten aromat jest najbardziej wyczuwalny. Kruche, maślane ciasto to dodatek, który dodaje głębi. Podbija realizm zapachu. Możemy poczuć się w domu jak po wejściu do cukierni czy w kawiarni.
Po zapaleniu wosku niebezpiecznie wzrasta ochota na zjedzenie takiego deseru, więc uczciwie ostrzegam; d
Cena standardowa 22 zł.

Myślę, że jeśli znajdę czas pojawi się dziś recenzja szamponu EcoLab : ) na chwilę obecną mam chwilkę między zajęciami więc wygospodarowywałam czas by coś napisać na bloga : ) po powrocie do domu przyjrzę się dokładniej deskom dębowym (którą są aktualnie na promocji na stronie http://www.prodexpol.pl/) i zasugeruję coś mamie, ponieważ podłoga w moim pokoju w miejscu gdzie stało kiedy obrotowe krzesło wygląda wręcz dramatycznie ;d te błędy młodości kiedy nie zainwestowało się w coś ochronnego, by nie zniszczyć podłogi ;e

Jeśli jesteście ciekawe recenzji innych wosków tej firmy to podaję linki do recenzji, które pojawiły się na naszym blogu : )
http://www.sophieczerymoja.pl/2015/06/wosk-zapachowy-warm-wishes-goose-creek.html
http://www.sophieczerymoja.pl/2015/06/wosk-blueberry-cake-donut-goose-creek.html
http://www.sophieczerymoja.pl/2015/09/goose-creek-strawberry-jam-wosk.html
http://www.sophieczerymoja.pl/2015/10/goose-creek-wosk-zapachowy-christmas.html

M.
Viewing all 380 articles
Browse latest View live