Dzisiejszej niedzieli (a właściwie późnego sobotniego wieczoru - dziś jedynie zrobiłam zdjęcie pozyskanym efektom na włosach ;3) postawiłam na serum olejowe. Przyznam, że do tej pory nie kusiło mnie coś podobnego, ale po głębszym namyśle stwierdziłam, że może jest to całkiem w porządku sposób - w końcu mieszam wszystkie ulubione składniki więc winno zadziałać : )
Chciałam zrobić zdjęcie przygotowanego serum, ale moja buteleczka z atomizerem jest wręcz odrażająca (naprawdę!) zatem do zdjęć na bloga chyba wyłuskam te parę złotych ;d
Do buteleczki trafiła więc 1 łyżka olejku Khadi z różą oraz 1 łyżkę oleju sezamowego (z nieprażonych ziaren - dokładnie ten tutaj), 2 łyżki przegotowanej wody w której rozmieszałam dodatkowo łyżkę miód (ma zbawienne działanie na moje włosy, a półprodukty w takich mieszankach mile widziane) i zdecydowałam się na maskę EcoLab regenerującą (1 dość pokaźna łyżka). Mieszanka pachniała bardzo ładnie, już pierwsze 'wąchnięcie' zachęciło do spryskania włosów. Całość porządnie wstrząsnęłam przed użyciem. Przyznam, że wprost nie cierpię spryskiwać włosów i ta forma kompletnie do mnie nie przemawia - nie wiem dlaczego, ale zawsze trafiam obok włosów po czym muszę wskoczyć do wanny by spryskać je w MIARĘ dokładnie i nie zabić się na posadzce. Uraz do sprayów trwa od spryskiwania gliss kurami ;d
W porządku - włosy jako tako spryskałam, bardzo delikatnie rozczesałam (oczywiście nie trafiłam wszędzie, więc szczotka okazała się nad wyraz pomocna), włosy spięłam w koczka i po godzinie/półtorej umyłam włosy szamponem EcoLab regenerującym z żurawiną : ) Przeciągnęłam dla ułatwienia rozczesywania odżywką Nivea, Intense repair na niecałą minutkę, lekko podczas aplikacji masując włosy. Spłukałam chłodniejszą niż zazwyczaj wodą po czym zawinęłam w ręcznik (było już późno, a po nałożeniu ręcznika, tzn. po odsączeniu w niego włosów (a nie bawełnianej koszulki) schną nieco szybciej) i odczekałam do wyschnięcia. Górę włosów i tak musiałam podsuszyć nieco suszarką. Włosy zawinęłam w koczka ślimaczka i tak właśnie prezentują się dnia dzisiejszego. Muszę przyznać, że włosy po 'zabiegu' były gładkie i nawilżone, bardzo miłe w dotyku, było to czuć szczególnie na końcówkach - zauważyłam też, że dziś prezentują się nieco inaczej niż na innych NdW i według mnie widać, że użyłam czegoś nowego na nie ;3 Przyznam Wam, że jeszcze nie do końca wiem, czy ten sposób Wam polecić czy też nie, muszę go wykonać jeszcze z kilka razy by się upewnić czy nie było to czyste zrządzenie losu : ) Wiem, że wielu osobom ten sposób bardzo służy i właśnie dlatego zdecydowałam się przetestować tą metodę ;3 Według mnie, na moich włosach sprawdza się jedynie olejowanie na sucho tak na 5 z plusem : )
na zdjęciu poniżej zaraz po rozpuszczeniu (jeszcze nie roztrzepane placami):
+ Olej sezamowy za 5,99 zł (tłoczony na zimno) dostępny również od jutra tutaj : ) Moim zdaniem warto go kupić, ponieważ np. w Carrefourze widziałam ostatnio z prażonych ziaren i dodatkowo droży o kolejne 6 złotych : ) Dodatkowo jeśli któraś z Was szczególnymi względami darzy olej lniany (ten jest ekologiczny) to znalazłam go tutaj na promocji, klik.
Chciałam zrobić zdjęcie przygotowanego serum, ale moja buteleczka z atomizerem jest wręcz odrażająca (naprawdę!) zatem do zdjęć na bloga chyba wyłuskam te parę złotych ;d
Do buteleczki trafiła więc 1 łyżka olejku Khadi z różą oraz 1 łyżkę oleju sezamowego (z nieprażonych ziaren - dokładnie ten tutaj), 2 łyżki przegotowanej wody w której rozmieszałam dodatkowo łyżkę miód (ma zbawienne działanie na moje włosy, a półprodukty w takich mieszankach mile widziane) i zdecydowałam się na maskę EcoLab regenerującą (1 dość pokaźna łyżka). Mieszanka pachniała bardzo ładnie, już pierwsze 'wąchnięcie' zachęciło do spryskania włosów. Całość porządnie wstrząsnęłam przed użyciem. Przyznam, że wprost nie cierpię spryskiwać włosów i ta forma kompletnie do mnie nie przemawia - nie wiem dlaczego, ale zawsze trafiam obok włosów po czym muszę wskoczyć do wanny by spryskać je w MIARĘ dokładnie i nie zabić się na posadzce. Uraz do sprayów trwa od spryskiwania gliss kurami ;d
W porządku - włosy jako tako spryskałam, bardzo delikatnie rozczesałam (oczywiście nie trafiłam wszędzie, więc szczotka okazała się nad wyraz pomocna), włosy spięłam w koczka i po godzinie/półtorej umyłam włosy szamponem EcoLab regenerującym z żurawiną : ) Przeciągnęłam dla ułatwienia rozczesywania odżywką Nivea, Intense repair na niecałą minutkę, lekko podczas aplikacji masując włosy. Spłukałam chłodniejszą niż zazwyczaj wodą po czym zawinęłam w ręcznik (było już późno, a po nałożeniu ręcznika, tzn. po odsączeniu w niego włosów (a nie bawełnianej koszulki) schną nieco szybciej) i odczekałam do wyschnięcia. Górę włosów i tak musiałam podsuszyć nieco suszarką. Włosy zawinęłam w koczka ślimaczka i tak właśnie prezentują się dnia dzisiejszego. Muszę przyznać, że włosy po 'zabiegu' były gładkie i nawilżone, bardzo miłe w dotyku, było to czuć szczególnie na końcówkach - zauważyłam też, że dziś prezentują się nieco inaczej niż na innych NdW i według mnie widać, że użyłam czegoś nowego na nie ;3 Przyznam Wam, że jeszcze nie do końca wiem, czy ten sposób Wam polecić czy też nie, muszę go wykonać jeszcze z kilka razy by się upewnić czy nie było to czyste zrządzenie losu : ) Wiem, że wielu osobom ten sposób bardzo służy i właśnie dlatego zdecydowałam się przetestować tą metodę ;3 Według mnie, na moich włosach sprawdza się jedynie olejowanie na sucho tak na 5 z plusem : )
na zdjęciu poniżej zaraz po rozpuszczeniu (jeszcze nie roztrzepane placami):
+ Olej sezamowy za 5,99 zł (tłoczony na zimno) dostępny również od jutra tutaj : ) Moim zdaniem warto go kupić, ponieważ np. w Carrefourze widziałam ostatnio z prażonych ziaren i dodatkowo droży o kolejne 6 złotych : ) Dodatkowo jeśli któraś z Was szczególnymi względami darzy olej lniany (ten jest ekologiczny) to znalazłam go tutaj na promocji, klik.
Stosowałyście tą metodę? Jaki sposób olejowania jest najlepszy dla Waszych włosów? : )