Quantcast
Channel: sophie czerymoja
Viewing all articles
Browse latest Browse all 380

Jak udało mi się zapuścić włosy?

$
0
0
Kiedy sięgnę pamięcią w przeszłość to mimo tego, że zawsze z Olą wydawało nam się, że mam długie włosy, nigdy tak nie było, odkąd je obcięłam w gimnazjum.
Patrząc na zdjęcia sprzed włosomaniactwa trzymały one względną długość, której nie mogły przekroczyć. Wtedy nie zastanawiałam się nad tym głęboko, pomimo, iż dziwiło mnie dlaczego włosy nie zmieniają swojej długości.
Teraz potrafię ocenić z perspektywy czasu jakie były tego powody.


Moje włosy zaczęły zmieniać swoją długość około półtora roku temu. Dzięki zmianom, które wprowadziłam udało mi się je zapuścić z długości mniej więcej od połowy łopatek do tej, którą mam teraz, czyli do talii.
Właśnie tak było 'kiedyś':


Gdybym się nie uparła na regularne podcinanie na pewno włosy byłyby teraz dużo dłuższe. Ja jednak chciałam się pozbyć wszystkich zniszczeń i podcinałam końce dość intensywnie - w ciągu minionego roku skróciłam włosy o około 10 centymetrów. Jak pomyślę, że o tyle dłuższe mogły być - jest mi trochę smutno, ale z drugiej strony wiem, że męczyłabym się z plątaniem i rozczesywaniem.
1. Największe znaczenie moim zdaniem miało w moim przypadku odstawienie farb chemicznych, którymi nie dość, że farbowałam, to rozjaśniałam włosy co 4, 5 tygodni. Pomimo tego, że nakładałam je z wodą 6% spowodowało to, że włosy jakby stały w miejscu. Nie odczuwałam zniszczenia, wysuszenia na kosmykach, jednak końcówki podcinałam co miesiąc o centymetr, dwa. Tylko dzięki temu włosy dobrze się rozczesywały i zdrowo wyglądały. Jeśli zapomniałam podciąć - od razu się rozdwajały.
Po przejściu na hennę i rozjaśnianie tylko odrostu, po kilku miesiącach zauważyłam, że włosy są dłuższe i pomimo braku podcinania nie wyglądały źle.
Oczywiście w dalszym ciągu podcinałam końcówki, jednak rzadziej niż co miesiąc. Robiłam to co 3, 4 miesiące. W ten sposób kiedy w tym czasie włosy urosły o 4 centymetry to ścinałam dwa i byłam dwa centymetry do przodu. Taką metodę wyznaję po dziś dzień.
2. Razem ze zmianą sposobu farbowania, która sama w sobie dała już poprawę, przyszła zmiana w pielęgnacji. Od kilku lat już stosowałam delikatne szampony, odżywki, maski i domowe sposoby, ale nigdy w takim nasileniu. Nie dawały one również aż tak spektakularnych efektów.
Kiedy zauważyłam poprawę w stanie włosów zapragnęłam więcej i tak zgłębiałam tajniki olejowania, które okazało się kolejnym kamieniem milowym.
Dzięki olejom włosy wyglądały coraz lepiej. Chociaż początki były ciężkie - często zdarzało się, że nie domywałam włosów, musiałam zaprzyjaźnić się z suchymi szamponami i nauczyć się, które oleje mi służą, a które lepiej sobie darować, bo pogarszają wygląd, zamiast go polepszać.
Oleje są moim zdaniem niezbędne w dbaniu o włosy i nawet najlepsze odżywki i maski nie mogą ich zastąpić. Nie jeden raz odstawiałam olejowanie na przykład z braku czasu i po tygodniu włosy stawały się suche, szczególnie na końcach. Z tego powodu olej staram się nakładać minimum dwa razy w tygodniu.
3. Myślę,że duże znaczenie miało również odkrycie kosmetyków rosyjskich. Wcześniej, jeśli chciałam kupić coś z dobrym składem musiałam wydać na to fortunę, w związku z tym ciągle królowały drogeryjne odżywki. Dzięki kosmetykom rosyjskim dobry skład idzie w parze z korzystną dla portfela ceną. Odkrycie takich marek jak na przykład Ecolab, Natura Siberica, Planeta Organica ułatwiło pielęgnację i sprawiło, że stała się ona skuteczna i dawała zauważalne efekty.
4. Kolejną ważną rzeczą była zmiana szczotki. Wcześniej czesałam się zwykłą plastikową, potem przyszła pora na Tangle Teezer, który wychwalany był chyba wszędzie. Niestety, po kilku miesiącach spowodował on straty - końce wyglądały coraz gorzej. Zmieniłam szczotkę na Rossmannowską http://www.sophieczerymoja.pl/2015/06/for-your-beauty-szczotki-do-wosow-z.html i to okazało się strzałem w dziesiątkę. Łatwiej było mi rozczesać włosy, końce przestały się łamać i kruszyć.
5. Ważna okazała się również zmiana nawyków - przestałam rozczesywać włosy na szybko, w pośpiechu, ponieważ wtedy szarpałam je najbardziej, wyrywałam i końce się łamały. Teraz kiedy nie zdążę rozczesać włosów na przykład rano, to na szybko rozczesuje je palcami na tyle ile mogę i związuje w luźnego koczka. Rozczesuję je wtedy kiedy już mogę zrobić to delikatnie, najczęściej jest to na przystanku autobusowym albo dopiero po dotarciu na miejsce.
6. Zmiana suszarki ze starego gruchota, którego 'konstruktor' nie miał nawet pojęcia co to jest zimny nawiew czy jonizacja na sprzęt lepszej jakości. Nawet po jednorazowym użyciu tej starej suszarki miałam suche, spuszone włosy. Susząc nową, którą kupiłam w Lidlu, włosy schną w 15 minut, do tego wyglądają lepiej, są miękkie i gładkie. Niedługo do oferty wejdzie podobna, z takimi samymi parametrami KLIK
7. Nauczyłam się również upinać włosy, co chroni je niszczeniem. Latem króluje u mnie koczek, jesienią i zimą warkocze. Nocna fryzura to również luźny warkocz. Kiedy przez kilka dni zdarza mi się nie związać włosów do spania, stan końcówek od razu się pogarsza.
8. Kolejna sprawa to zabezpieczanie końcówek serum silikonowym. Wcześniej częściej o tym zapominałam, niż nakładałam olejek. Według mnie regularne zabezpieczanie włosów silikonami to podstawa, jeśli zależy nam na długości. Na zimę używam cięższego olejku np Dove http://www.sophieczerymoja.pl/2015/11/dove-advanced-hair-series-pure-care-dry.html na wiosnę i lato Mythic Oil http://www.sophieczerymoja.pl/2015/08/loreal-professionnel-mythic-oil-colour.html

W Lidlu za kilka dni oferta kosmetyczna, akcesoria i urodowe gadżety, KLIK.


Powiązane linki:
http://www.sophieczerymoja.pl/2015/12/moje-ulubione-produkty-do-wosow-monika.html

Na jakim etapie zapuszczania włosów jesteście aktualnie? Osiągnęłyście wymarzoną długość czy może dopiero o nią walczycie? : )

M.

Viewing all articles
Browse latest Browse all 380