Quantcast
Channel: sophie czerymoja
Viewing all 380 articles
Browse latest View live

nowości, pończochy ;3

$
0
0
Z dwóch par pończoch, które pokazujemy dziś na blogu jedna pochodzi ze sklepu Greta Vintage Store, a druga z Allegro.
Pończoch z Allegro nigdy wcześniej nie zamawiałam i na pewno już nie zamówię. Spotkało mnie dużo nieprzyjemności z samym sprzedawcą, a ponadto pończochy okazały się źle wymierzone i rozmiar, który kupiłam jest za mały. Kolor również jest zupełnie inny niż na zdjęciach z aukcji.
Na szczęście Ola jest drobniejszych wymiarów (między innymi dlatego zdecydowałyśmy się wspólnie biegać póki jeszcze jest ładnie na dworze, nawet przeglądałyśmy wczoraj stronę http://www.butydobiegania.pl/, mimo wszystko chcemy dorwać coś tanio (ten słomiany zapał 'aktywnościowy'; neologizm spowodowany upałem ;d), a jak na razie lepszej oferty nie znalazłyśmy ;d) więc na nią powinny być dobre i właśnie w jej ręce (a może nogi ;p ) trafiły). Oby się dobrze nosiły : )



Same pończochy to pończochy vintage, więc rarytas dla kolekcjonerek. Są to FFy z wykończeniem Cuban. Nie są transparentne, należą raczej do grubszego splotu. Kosztowały 50 zł.
Podobnej grubości są drugie pończochy - Dopia Rette RHT 30 den. Są to również pończochy vintage, z wzmocnionymi palcami i piętą, gładkie, czarne o splocie micromesh, czyli wyjątkowo trwałe.
Kupiłam je, bowiem brakowało mi klasycznych, czarnych pończoch.


Ecolab, Arganowy olej do włosów wzmocnienie słabych i łamliwych włosów

$
0
0
Jak się na coś uprzemy to kupujemy tylko tej firmy ;d Były 'wariacje na temat' marki Biolaven, którego każdy kosmetyk się sprawdził i dalej niektóre z nich są oczywiście w użyciu. Teraz testujemy produkty Ecolab. Po małym rozczarowaniu maską nawilżającą, przyszła kolej na olejek.
Firma ma w swojej ofercie dwa rodzaje olejków - arganowy, który posiadam oraz olejek "jedwabny". Olejek jedwabny jednak ma w swoim składzie głównie olej lniany, który moje włosy ostatnio lekko spusza, więc postawiłam na arganowy, który zawsze im służył i jest w ciągłym użytku.
Trudno było mi skończyć post, ponieważ teraz już nie tylko mój Mężczyzna dręczy mnie ofertą grillową, to jeszcze mama ma zachciankę przeglądać meble na wymiar ;d upatrzyła sobie stronę http://www.grupainterio.pl/ (mamy małą kuchnię i kompletną dezorganizację ;d odkryłyśmy to wczoraj kiedy w trójkę robiłyśmy zamieszanie z lemoniadami, które Wam pokazywałyśmy ;d). JAK ŻYĆ?;d
... ale wracając do olejku:


Olejek w swoim składzie zawiera:
Olej arganowy, organiczna oliwa z oliwek, Caprylic /Capric Triglycerides (emolient tłusty), organiczny olejek ze słodkich migdałów, organiczny olejek z zarodków pszenicy, witamina E, kolagen, kompleks mlecznych protein.
Olejek zamknięty jest w butelce plastikowej z pompką, która dobrze dozuje ilość kosmetyku. Na moje włosy potrzebuje zwykle około dwie pompki, czasem mniej.
Olejek ma specyficzny zapach. Ola mówi, że to zapach środka na komary. Moim zdaniem bardziej przypomina krem Nivea, jednak z dodatkiem orzeźwiającej nuty, czegoś cytrusowego.
Olejek nakładam przed myciem na godzinę do dwóch. Nie nakładam go na skalp, kończę na wysokości ucha. Już podczas aplikacji włosy stają się miększe, przyjemnie się rozczesują.
Pierwszą zaletą jest to, że olejek łatwiej się zmywa niż pokrewne mu produkty. Łagodny szampon daje radę go zmyć, nie muszę używać mydła cedrowego. Dwukrotne mycie oczyszcza włosy należycie.
Po nałożeniu odżywki i osuszeniu włosów, dobrze się one rozczesują. Podczas schnięcia nie plątają się w ogóle, łatwo możne je przeczesać palcami lub szczotką.
Jednak magia zaczyna się kiedy włosy już wyschną. Nigdy po żadnym oleju nie miałam tak widocznego efektu. Włosy są gładkie, mięciutkie tak, jak po żadnym innym kosmetyku. Nie mogę przestać ich dotykać. Ponad to nie plączą się, łatwiej się rozczesują w ciągu dnia.
Włosy w ogóle nie są przyklapnięte, wręcz przeciwnie. Nabierają objętości, są puszyste, leciutkie.
Olejek ten od pierwszego użycia dał na moich włosach efekt WOW, co zdarzyło się chyba pierwszy raz w historii mojego włosomaniactwa. Stał się moim niekwestionowanym ulubieńcem i mam nadzieję, że taki rezultat jaki po jego użyciu otrzymuje, będzie się utrzymywał jak najdłużej.

Cena to 22 zł za 200 ml. Moim zdaniem jak najbardziej warto spróbować.

Efekt na włosach po zastosowaniu olejku możecie zobaczyć tutaj Kochane ;3 http://www.sophieczerymoja.pl/2015/08/aktualizacja-wosowa-lipiec.html

M.

+ na komentarze i maile odpiszemy wieczorem, przepraszamy ;*

#newin, pielęgnacja ciała

$
0
0

Przyznam, że kiedy moje (niestety - wprawne w te numery ;d) oko dostrzeże coś 'naturalnego' bądź przypominającego babeczki bądź kule do kąpieli, mimowolnie się tam kieruję ;d nie mogło być inaczej, kiedy przechodząc obok Mydlarni w Plejadzie w Sosnowcu nie dostrzec ukochanych babeczek z Bomb Cosmetics. Przepadłam kiedy zaczęłam wąchać masełka do ciała - zarówno poziomka jak i mango pachną do schrupania i już nie mogę doczekać się peelingu by móc posmarować się masełkiem poziomkowym (chwilowo mijałoby się to z celem, bo właśnie wyszłam z kąpieli z dodatkiem oliwy z oliwek ;3).
Cudownie jest mieć 'pod ręką' takie cudowne rzeczy ;3
Oglądam sobie właśnie z ciekawości drukarki (co prawda przeglądam wersje hard, które drukują 105 stron na minutę, znalazłam taką na http://www.wroclawksero.pl/ ;d staram sobie to jakoś wyobrazić, bowiem na przykład mój officejet potrafi drukować jedną stronę na minutę ;dd haha, zawsze miałam pecha do sprzętów. Wszystkie laptopy mają u mnie żywotność do dwóch lat ;d chyba przydałby się post 50 faktów o mnie ;d trudno by było nie wymienić moich zdolności do destrukcji urządzeń ;d
Aktualnego laptopa dostałam pół roku temu a już touchpad działa jak chce i publikuje posty też kiedy chce, uwielbia również (po zalogowaniu) dodawać znajomych na facebook'u kiedy coś niefortunnie lekko nacisnę ;c no, wyżaliłam się ;D

Nowość, Nyloness, Pas do pończoch Eleni Contrast

$
0
0
Brakowało w mojej garderobie pasa w jasnym kolorze i długo zastanawiałam się nad konkretnym modelem. Postanowiłam tym razem zdradzić sklep Greta Store i zakupy poczyniłam na 'nylonach' : )
Chciałam pas o klasycznym kroju, zapinany z tyłu, nie przesadnie niski, ale też nie wysoki. Taki by lekko spłaszczał brzuch, ale był wygodny do noszenia.


Pas tej firmy zdaje się być ekskluzywny, posiada platerowane 24 karatowym złotem żabki i regulatory. Dodatkowo wygrawerowane jest na nich logo marki.
Jest wykończony gipiurą, ma dekoracyjne przeszycia oraz falbankę na dole.
Podwiązki są węższe niż u moich poprzednich pasów, mają 1,6 cm.
Mój jest w kolorze brzoskwiniowym, lekko wpadający w łosoś. Przód satynowy, błyszczący.
Kosztował 119 zł i po pierwszej przymiarce okazał się być niewiarygodnie wygodny.
Zaraz dokończę post 'Włosy latem', w między czasie przeglądam fototapety ze strony http://www.indecotrojmiasto.pl/, korci mnie to strasznie od jakiegoś czasu ;d ale to już może we własnym mieszkaniu, skoro moja mama ma takie rewolucje w planach ;d

Włosy latem

$
0
0
Lato to trudny moment dla naszych włosów. Zwykle po słonecznych miesiącach nasze lśniące włosy stają się matowe, łamliwe, a kolor blaknie. Sytuacja jest jeszcze gorsza, kiedy włosy są farbowane czy przesuszone.
Niezbędników plażowych o takiej tematyce powstało na blogach już sporo, więc nie będę się powtarzać ; )
Przedstawię natomiast moją pielęgnację i sposoby na letnie miesiące.


1. Nie żałuję sobie serum silikonowego. U mnie jest to serum specjalnie na sezon wakacyjny - z filtrem UV, Mythic Oil, Colour Glow.
Olejek nakładam po myciu na wilgotne włosy, a kolejną porcję dokładam kiedy włosy już wyschną. Ważne jest to, by olejkiem pokryć całą długość, a nie tylko końcówki.
Mythic Oil nie jest tłusty i ciężko z nim przedobrzyć, więc bez obaw w małej ilości aplikuję go od końcówek w górę, tak by na końcach znalazło się najwięcej kosmetyku.
Ważna jest również reaplikacja, czyli dokładanie w ciągu dnia lub kolejnego dnia, jeśli nie myłyśmy włosów, kolejnej porcji.

2. Pielęgnacja bardziej emolientowa niż proteinowa. W upał moje włosy często źle reagują na humektanty, nie potrzebują również tak dużej ilości protein. Staram się jak najczęściej nakładać oleje.
Aplikuję je zwykle co drugie mycie, zamiennie z maską przed myciem.

3. Zabezpieczenie włosów po myciu niewielką ilością oleju to też dobre wyjście, szczególnie, jeśli związujemy włosy. Kroplę dowolnego olejku rozcieram najczęściej w dłoniach razem z Mythic Oil i nakładam na włosy.
Po takiej ilości nie są tłuste, a jednocześnie obecność silikonowego serum ułatwia równą aplikację. Taka mieszanka również łatwiej się wchłania.
'Gratis' zapewniamy sobie odżywienie.

4. Wszelkie upięcia pomagają ograniczyć niszczenie włosów. Dodatkowo jest nam chłodniej. Ja osobiście w upał nie wyobrażam sobie nosić rozpuszczonych włosów.
Na porządku dziennym są u mnie koki, warkocze czy inne upięcia.
W takim uczesaniu nie widać również ewentualnego przetłuszczenia włosów olejem.

przedwczesna niedziela dla włosów, nowości

$
0
0
na dzisiejszej 'niedzieli dla włosów' (która w tym tygodniu występuje jedynie z nazwy. postanowiłam przygotować ją wcześniej, bowiem jutro kompletnie nie będę mieć kiedy tego zrobić, a i poniedziałek jest dodatkowo wątpliwy w tej kwestii), postanowiłam użyć samych nowości (choć plan pielęgnacji nie różnił się od tego zwykle stosowanego) przez co bałam się nieco efektu końcowego. na zdjęciach możecie zobaczyć jak szybko otrzymany skręt uległ rozluźnieniu lekkiemu rozluźnieniu dosłownie z minuty na minutę ;3
kiedy stoję trudno mi wycelować żeby uchwycić włosy, dlatego na ostatnim wyglądam jak pokurczony krasnal z odchyloną głową ;d

olejowanie: olej z orzechów laskowych, który dorwałam w tesco, klik. aktualnie jest na promocji (sama kupiłam go za 10 zł i żałuję, że nie miałam przy sobie więcej. dostępne w ofercie są dodatkowo 3 inne rodzaje, klik. czaiłam się właśnie na sezamowy, ale go po prostu nie dostrzegłam na półce, zaiste po prostu się sprzedał ;3 po jednym zastosowaniu jeszcze nie mam o nim zdania). nie miałam jakoś nad wyraz dużo czasu, zatem olej został ...
mycie: ... zemulgowany (po półtorej godziny 'noszenia' go na włosach maską seri, z proteinami mlecznymi (zawiera w składzie jeden silikon, dlatego średnio mi pasuje, ale do emulgowania jest okay. nic nie przebije jednak zapachu serical'a mlecznego ;3 sama maska jest tak strasznie gęsta, że dosłownie walczę wydobywając ją z opakowania ;p jest bardzo, hm, 'toporna'). następnie, po minucie masowania, przystąpiłam do mycia szamponem bentley organic, który pachnie niczym soczysta, aczkolwiek gorzka pomarańcza (wiecie, uwielbiam wszystko co gorzkie ;d). przypasował mi do tego stopnia, że się nim myję, na te upały idealny ;d
naprawdę bardzo ładnie domywa włosy, jak również nie plącze ich oraz nie nie odczuwałam przesuszenia włosów i sztywności (jak na przykład po wszystkich szamponach green pharmacy) po jego zastosowaniu : )
maska: kolejna proteinowa maska, biovax mleczny ;d z dodatkiem oleju z orzechów laskowych, bałam się obciążenia, więc dałam 1 łyżeczkę (musimy się wyczuć), tak gwoli porównania, ponieważ na przykład oliwy z oliwek daję zwykle aż 1 łyżkę i to taką sporą ; ) trzymana z kwadrans, ponieważ wyjątkowo nie chciało mi się siedzieć pod 'folią' dłużej.

użyte produkty (na zdjęciu jeszcze nie otwarty olej Moniki, bo mój zdążyłam już ubrudzić ;d:
+ widziałyście nowość, która niebawem pojawi się na rossmann'owskich półkach, klik? ; )
akurat niedawno rozmawiałyśmy z Moniką o stanie naszych rzęs i zeszło na long4lashes i stwierdziłyśmy, że szkoda, że nie ma jakiegoś cudownego środka po którym włosy rosłyby tak szybko jak po rzęsy po L4L ;d a tu proszę ;d myślę, że jeśli skład byłby obiecujący skusiłabym się na serum long4lasheh do włosów, klik

bonusowo zdjęcie, które widzieli już wszyscy śledzący nasz instagram, klik : )
włosy wtedy miały gorszy dzień, dlatego zostały splecione, nieudolnie-bo-nieudolnie i nie ma się czym chwalić, ale same wiecie, że pierwszy raz jest ZAWSZE BOLESNY ;d

+ włosy w ciągu tygodnia - tylko po szamponie bentley organic i odżywce long repair ;3
niestety, pierwsze zdjęcie jest słabej jakości :c KLIK, KLIK.

tydzień w zdjęciach

$
0
0

zdjęcie z wyjazdu 'nad wodę' z moim Narzeczonym ;3 przyznam, że z ciekawości użyłam szamponu, który zabrał na wyjazd a aktualnie jest w promocji, klik, ale powiem Wam, że o ile włosy po samym szamponie tego samego dnia, kiedy je umyłam były nawet całkiem, całkiem - sypkie i wygładzone, to następnego dnia istna masakra ;d nigdy więcej ;d

włosowe aktualizacje i posty o tej tematyce nadrobię w przyszłym tygodniu, przepraszam najmocniej, ale brakło mi czasu :c 

Biały Jeleń, Odżywka do włosów, Czysta bawełna i proteiny pszenicy

$
0
0
Odżywki tej firmy pojawiły się w sprzedaży jakiś czas temu. Można powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju nowość. Marka ta od zawsze kojarzy mi się z produkcją szarego mydła, którym myłam świeże tatuaże ; d
Potem w sklepach zaczęłam zauważać żele pod prysznic, do higieny intymnej, szampony do włosów, aż w końcu odżywki. Wybierać można spośród trzech rodzajów. U mnie w sklepie była tylko ta, o której dziś słów kilka.


Cena to około 10 zł za 200 ml, czyli dość standardowo jak na taki kosmetyk.
Odżywka jest hipoalergiczna - przeznaczona dla osób z problemami alergicznymi, z wrażliwą skórą głowy oraz dla włosów suchych, skłonnych do 'puszenia'.
Opakowanie to plastikowa, miękka tuba, z której łatwo wydobywać produkt do samego końca. Zapach jest całkiem przyjemny, aczkolwiek chemiczny i zbyt męczący przy codziennym używaniu. ponieważ długo utrzymywał się na moich włosach. Przypomina coś słodkiego, landrynkowego, wyczuwalna jest lekko owocowa nuta. Mnie od tego aromatu powąchanego prosto z butelki kręci w nosie i kicham ;c
Konsystencja odżywki również nie przypadła mi do gustu. Jest zbyt lejąca, momentalnie znika na włosach, sprawia, że trzeba nałożyć jej większą ilość. Poza tym ma dziwną właściwość- w kontakcie z włosami robi się jeszcze bardziej wodnista i duża ilość produktu prosto z włosów ląduje w wannie albo, co gorsza, na podłodze.



Po tylu zarzutach chciałoby się napisać coś pozytywnego, ale niestety może w innej recenzji ;d
Działanie również pozostawia wiele do życzenia. Właściwie moje włosy wyglądają lepiej po samym szamponie, nawet takim oczyszczającym z SLS, niż po tym kosmetyku.
Trzymana kilka minut, dosłownie chwilę czy przez pół godziny robi z moimi włosami to samo. Są one trudne do rozczesania, sztywne, nie chcą się układać nawet po wysuszeniu.
Końcówki przypominają siano, domagają się oleju i serum silikonowego - nawet po porcji Mythic Oil nie wyglądają lepiej.
W składzie emolienty tłuste, behentrimonium methosulfate (delikatny detergent, również antystatyk, substancja odżywcza), butylene glycol (nawilża, zmiękcza, kondycjonuje), olej ze słodkich migdałów, isododecane (pochodna ropy naftowej, a fe), proteiny zbożowe, hydrolizat protein pszennych, keratyna hydrolizowana, ekstrakt z nasion bawełny, witamina E, kwas linolowy, witamina E.

Odżywka nie sprawdziła się u mnie, ponieważ zawiera dużo protein, których moje włosy nie lubią. Jednak powinna się sprawdzić u kogoś z włosami lubiącymi proteiny oraz u alergików.

Niedziela dla włosów

$
0
0
Zdjęcia zostały wykonane wczoraj, kiedy jeszcze było w miarę słonecznie. Dziś niestety pochmurno i zimno, więc calutki dzień zamierzam przesiedzieć w domu. Zajmę się farbowaniem włosów, przy czym upłynie mi większa połowa dnia. Efekty będziecie mogły zobaczyć na przyszłej NdW : ). Drugą połowę dnia (;d) zamierzam spędzić w łazience urządzając sobie domowe SPA - najpierw masaż rękawicą kessą z pomocą złotego mydła, kolejno kąpiel z kulą Bomb Cosmetics.
Jeśli jeszcze nie macie swojego pomocnika w walce o piękną skórę polecam, KLIK

Olejek z EcoLab ciągle wspaniale działa na moje włosy, dlatego użyłam go również wczoraj. Włosy wyglądają po nim cudownie, są miękkie jak po niczym innym, gładkie i pięknie odbijają światło.
Na pewno będę go używać jeszcze długo, jednak kusi mnie również ten olejek dla dzieciKLIK. Firma ta ma kilka perełek, być może ten olejek również nim będzie ? : ) Sam olejek jest dla mnie nowością, nigdy wcześniej go nie widziałam!; )
Ostatnio w Rossmannie przyjrzałam się nowości włosowej (mowa o tej - gdyby ktoś nie był w temacie, KLIK ;d), o której Ola ostatnio pisała i niestety nie zawiera tego składnika, które zawarte jest w serum do rzęs, także na przyśpieszenie tego pokroju nie ma co liczyć ;c Dostałam ostatnio podczas zakupów w Hebe próbkę olejku, dokładnie tego, KLIK. Ma całkiem ciekawy skład i na pewno wypróbuję go na włosach w przyszłym tygodniu. 

Tymczasem włosy zostały naolejowane Ecolabem na około dwie godziny, po czym umyte szamponem z Ecolab na przyśpieszenie porostu. Już po tym duecie moje kosmyki wyglądają zadowalająco, są odpowiednio dociążone i gładkie.
Jednak jeśli już rozpieszczam swoje włosy to nie żałuję im maski. Tym razem była to drogeryjna maseczka, Garnier, Fructis Gęste i zachwycające. Nie działa ona cudów, ale od tego mam olejek, a maseczka miała ułatwić rozczesywanie, być przysłowiową kropką nad i.
Łatwo się nakłada, dobrze spłukuje i działa bardzo szybko, mimo, iż nie zawiera silikonów. Wystarczy dosłownie minuta i na tyle zwykle ją nakładam.
Na wilgotne włosy aplikuję pompkę Mythic Oil, po czym suszę suszarką z chłodnym nawiewem aż będą prawie suche. Na takie wysuszone nakładam kolejną porcję olejku, tym razem pół pompki.


Włosy rozwiane, ponieważ od jeziora wiał silny wiatr, dlatego moje grzywka wiruje w powietrzu ;d

niedziela dla włosów + aktualizacja

$
0
0
dziś niedziela dla włosów i aktualizacja włosowa w jednym ; ) myślę, że jedno ładnie łączy się z drugim, przy okazji będzie wiadomo co takiego zrobiłam z włosami, że są w takim stanie a nie innym na poniższym zdjęciu : ) niestety, miałam czas by zrobić tylko jedno 'ujęcie', ale na przyszłej NdW nadrobię zaległości ; )
w kwestii wprowadzenia do NdW: włosy zostały pofarbowane, pohennowane i poindygowane w sobotę, w tym celu wstałam bardzo wcześnie rano z uwagi na fakt, że delikatnie mówiąc nagliły mnie obowiązki ;d
zafarbowałam odrosty farbą color&soin w odcieniu 1N, trzymaną około 50 minut (myślę, że łącznie z nakładaniem, nigdy nie pilnuję tego czasu ;d jak widzę, że farba ładnie chwyciła, a zwykle nakładam ją na naolejowane włosy, to po prostu spłukuję i myję 2 razy szamponem oczyszczającym (w tym wypadku barwa ziołowa, czarna rzepa) i przystępuję do nakładania henny. hennę trzymałam 3 godziny, zaś kolejno nałożyłam indygo trzymane przez godzinę, ponieważ jeśli trzymam je dłużej po prostu zaczynam się źle czuć. koło 11 z minutami  mogłam spokojnie wyjść z domu, śmierdząc lekko jakąś rozkładającą się mumią.
to wstęp, abyście wiedziały, że włosy były koloryzowane : )

następnego dnia, czyli już na właściwej sobie NdW : )
olejowanie: na włosy nałożyłam mieszankę oleju słonecznikowego (w większej ilości niż zwykle, a nie chciałam sobie żałować, więc padło na coś czego najmniej mi szkoda ;d) miodu (półtorej łyżki) oraz jednego żółtka. przyznam, że to chyba najlepsze połączenie po hennowaniu, samo olejowanie nie przynosi mi takich efektów jak użycie tej mieszanki, jednakże to wciąż nie zapewnia mi włosów w które moje szczotka wiosłowa wchodzi jak w masło ;d chyba nic nigdy tego efektu mi nie zapewni przy takich włosach ;d chodziłam tak 'pod przykryciem' jakąś godzinę, półtorej.
emulgowanie/mycie: wmasowałam w jedynie spłukane ciepłą wodą włosy maskę kallos, algae, następnie zostały umyte bobini baby, żel do mycia ciała i włosów z emolietnami i ekstraktem z owsa.
maska: mimo samych porażek względem bingo spa, ostatnio w akcie desperacji w auchan (by sięgnąć po coś bez silikonów) chwyciłam za arganową kurację do włosów ;d pomieszałam ją z łyżką babydream, oliwki dla mam i akurat wzięłam kąpiel, która zajęła mi myślę jakieś kwadrans do dwudziestu minut.
na zdjęciu dopatrzyłam się jedno obciążonego pasemka, ale jakoś specjalnie mnie to nie razi.

i aktualizacja włosowa:
włosy zamierzam podciąć jakoś końcem września, zapewne nie więcej niż 3 cm. na pewno przed pocięciem ponownie zdążę jeszcze zafarbować włosy : )

olejowanie: głównie orientana, ajurwedyjska kuracja do włosów, po którą sięgnę ponownie z całą pewnością zważywszy na skład, zapach (pachnie mi 'pomarańczowymi' delicjami ;d) i dostępność: drogerie natura, a akurat jedną z nich mam niecałe 10 minut piechotą od domu ;d.
używałam przez ostatni tydzień również oleju kupionego w tesco, z orzechów laskowych, o tego - klik, klik.
mycie: z początku była to alterra, morela&pszenica, potem na dobre zagościł bentley organic w wersji 'pomarańczowej' o którym jutro post : ) czasem wspominany żel bobini baby, który jest najlepszym 'dziecięcym' myjadełkiem z którym miałam do czynienia : ) do mocniejszego oczyszczania: barwa ziołowa, czarna rzepa.
maski: zarówno te których używałam do nakładania jako 'maska końcowa' oraz do emulgowania:
w początku miesiąca był to kallos, color (do emulgowania, potem seri, maska z proteinami mlecznymi). maski do 'końcowych działań' to ecolab, maska nawilżająca, która dobiła dna i chyba od dawien dawna nie było mi tak przykro, że coś do włosów mi się właśnie skończyło :c wiem, że w niektórych carrefourach są dostępne kosmetyki ecolab i marzę by w moim też wreszcie się tak stało ;d
nie wiem czy miałyście kiedyś taką sytuację kiedy wchodzicie do łazienki, z 'tęsknotą' patrzycie na opakowanie po ulubionym kosmetyku, bierzecie następnie do ręki, odkręcacie opakowanie w nadziei, że może jednak zostało go więcej niż myślicie... ;d a tu wielkie rozczarowanie, bowiem jest go jeszcze mniej - ja miałam tak z tą maską właśnie ;d ;c
zabezpieczenie (;d): alterra do włosów na końcówki, uwielbiam ją jak każdą alterrę ;3

przeglądałam ostatnio gazetkę hebe, którą dołączyli mi do siateczki podczas ostatnich zakupów i zarówno Monikę jak i mnie zainteresował ten olejek z himalaya, klik klik, przyznam, że pierwszy raz go zobaczyłam właśnie z gazetce, w sklepie umknął mojej uwadze całkowicie ;o skład całkiem przyjemny, na pewno go wypróbuję.
ten również nie jest zły, choć bardziej skłaniam się ku temu pierwszemu, dostałyśmy po próbce tego olejku, ciekawe jak sprawdzi się na włosach ;3 klik!
widzę, że w lidlu będzie jakiś 'kwas hialuronowy', klik, klik ;d ale chyba go kupię, tak by dodawać do masek, to z eveline zużyłam w podobny sposób, a zawsze to miły dodatek i bardziej miękkie włosy : )

Bentley Organic, Szampon do codziennego stosowania z Pomarańczą, Grejpfrutem, Cytryną i Rumiankiem

$
0
0
Szampon był moim marzeniem na początku włosomaniactwa ; d Jednak potem na fali rosyjskich kosmetyków zapomniałam o nim. Niedawno podczas zakupów w Realu, który jest chyba już Auchan ;d zobaczyłam go na półce z kosmetykami do włosów. Była jeszcze wersja z lawendą oraz odżywka. Stał tak samotnie, że wprost musiałam przygarnąć go do koszyka.
Już podczas wstępnych oględzin w sklepie zauważyłam świetny skład, ładne opakowanie w stylu minimalistycznym oraz zapach cudowny wydobywający się ze środka. To mój nos zdecydował za mnie ;d


Opakowanie to butelka z dość grubego, twardego plastiku. Zakończona jest nakrętką otwieraną na klik do góry, dzięki czemu nie trzeba nic odkręcać mokrymi rękami, co bywa trudne. Otwór jest odpowiedniej wielkości i dobrze dozuje produkt.
Konsystencja jest gęsta, zwarta i lekko żelowa. Dzięki temu świetnie rozprowadza się po skalpie, można rozmasować kosmetyk na całej głowie. Szampon dobrze się pieni, już nawet podczas pierwszego mycia wytwarza się satysfakcjonująca ilość piany.
Zapach, który zauroczył mnie od pierwszego kontaktu to wspaniały aromat świeżo wyciskanego soku pomarańczowego. Doskonałe połączenie soczystości pomarańczy, z lekką kwaśną nutą grejpfruta i cytryny. Rumianku nie wyczuwam ;c
Zapach jest bardzo intensywny, wyczuwalny na chwilę po użyciu jeszcze w łazience. Kiedy nie nałożę odżywki to włosy pachną nim przez kilka godzin.

Szampon doskonale myje włosy, oczyszcza skalp jak należy, zmywa oleje, a ponad to nie wysusza włosów na długości.
Podczas mycia kosmyki zachowują miękkość i gładkość, szampon nie plącze ich. Włosy wyglądają świetnie nawet bez odżywki czy maski po myciu. Są bardzo błyszczące i gładkie.
Nie wpływa na przetłuszczanie, nie przyśpiesza go na pewno.
Cena jest niestety dość wysoka, bo około 25 zł za 250 ml.

Zawiera łagodny detergent lauryl betaine, gumę ksantanową (naturalny zagęstnik, emulgator), aloes, olejki cytrusowe (grajpfrut, pomarańcza, cytryna), ekstrakt z rumianku oraz olej z rumianku, olej słonecznikowy, limonene (kompozycja zapachowa), ekstrakt z gorzkiej pomarańczy, kwas lewulinowy (substancja chroniąca skórę i włosy, konserwant), sorbinian potasu (konserwant), kwas cytrynowy (regulator pH).

+ Pozdrawiamy serdecznie Czytelniczkę, która czekała na ten post : )

#newin, IL, Bra Red Diamond

$
0
0
nowość, której trudno było mi się oprzeć ;3. choć mam go (bodajże) od ponad tygodnia - dopiero teraz znalazłam chwilę by móc porobić mu trochę zdjęć ;3 wracamy na chwilę obecną do regularnie dodawanych postów i zabieramy się za nadrabianie zaległości ;3 przyznam, że teraz czaimy się z Moniką na stanik tego pokroju w odcieniu beżowym. kontrola dostępu do internetu w naszym przypadku byłaby mile widziana ;d ah, Monika zamówiła nowa pas do pończoch, także niebawem pokażemy go na blogu : )

nowości

$
0
0
kolejne 'nowości', choć o olejku z nacomi (gdyż kupiłyśmy go dobre dwa tygodnie temu) już niebawem ; ) przyznam, że czaję się na olejek nacomi, przyspieszający wzrost włosów.  dodatkowo... linia dla kobiet w ciąży ma przepiękne składy i mimo, że kobietą w ciąży bynajmniej nie jestem to się najprawdopodobniej skuszę ;d w końcu, jakby nie patrzeć, oliwka BDFM jest moim niekwestionowanym ulubieńcem w pielęgnacji ciała i włosów ; )
buciki, którym nie mogłam się oprzeć są z h&m ;d wcierka z joanny dorwana w carrefourze ;3
szkolenie z zakresu organizacji czasu przed październikiem mile widziane! jestem okrutnie rozlazła ;d

#newin, pachnąca wanna

$
0
0
ostatnio sprzątając mieszkanie stwierdziłam, że moje 'zapachowe' zbiory znacznie się uszczupliły, a pozostał mi tylko wosk yankee candle, fireside treats, który według mojego taty pachnie niczym 'palona guma' (w moim odczuciu to wierutna bzdura;d). zaczęłam zatem przeglądać i tak właśnie trafiłam na takie oto zapachy ;3 babeczka do kąpieli to już taka 'tradycja', a niebawem wraca moja mama z anglii i liczę na świeżą dostawę babeczek z bomb cosmetics i kuli z lush'a ;d
kiedy wrócę do domu czas nieco poświęcić uwagi włosom, które trochę za szybko się podniszczyły po cięciu maszynką ;c. Gadżety kuchenne w postaci blendera i 'spieniacza' do kawy przyjdą mi dziś z pomocą ;d

Biolaven, Żel myjący do twarzy

$
0
0
Kolejna część zachwytów nad marką Biolaven. Żelu do mycia twarzy używam tylko wieczorem, po dokładnym demakijażu płynem micelarnym (również Biolaven ). Stosuję go by zmyć resztki makijażu, dokładnie oczyścić buzię.
Produkt można kupić w plastikowej buteleczce z pompką. Uwielbiam takie rozwiązania. Nic nie jest dla mnie bardziej wygodne w stosowaniu. Zawartość to 150 ml. Cena około 15 zł. Na początku kosmetyki te były dostępne w sklepach zielarskich, internetowych. Teraz z łatwością można je dostać w Auchan i Real'u. Tam właśnie ja kupiłam swój ; )


Szata graficzna typowa dla tej serii, zapach również, choć mniej wyczuwalny niż w innych kosmetykach. Dalej jednak przyjemnie pachnie winogronem i lawendą.
Konsystencja jest średnio gęsta, mnie bardzo odpowiada. Dobrze rozprowadza się nawet na suchej skórze, a po lekkim kontakcie z wodą powstaje delikatna piana. Jedna pompka wystarcza mi na umycie twarzy. Czasem jeśli mam nie domyte oczy z kosmetyków kolorowych to zużywam jeszcze jedną pompkę w celu dokładnego umycia oczu.
Żel świetnie oczyszcza buzie, ale jej nie wysusza, nie pozostawia napiętej czy suchej. Ponadto radzi sobie również z tuszem do rzęs. Zmywa dokładnie pozostałości po eyelinerze wodoodpornym czy cieniach długotrwałych.
Nigdy nie podrażnił mojej skóry. Kiedy jest ona zaczerwieniona i ściągnięta po retinoidach również nie robi jej krzywdy.
Kosmetyk jest bardzo skuteczny, ale jednocześnie łagodny, dzięki czemu mogą z powodzeniem stosować go wszyscy. Nada się zarówno do skóry tłustej, jak i bardzo delikatnej, wrażliwej.
Wydajność jest średnia, ale na pewno nie zużywam go dużo szybciej niż inne żele do twarzy marki Sylveco. Przy stosowaniu raz dziennie wystarcza na około dwa miesiące.
W porównaniu z żelem tymiankowym Sylveco, który miałam okazję stosować, moim zdaniem żel Biolaven jest dużo lepszy, co nie znaczy, że tymiankowy był zły. Dla mnie był po prostu za mocny.

W składzie: woda, lauryl glucoside ( naturalny, delikatny detergent, nie czyniący krzywdy), gliceryna (nawilżenie), cocamidopropyl betaine (kolejny bardzo łagodny detergent), olej z pestek winogron, panthenol (nawilżenie), kwas mlekowy (nawilżenie, wzmacnia barierę ochronną skóry), sodium benzoate (bezpieczny konserwant), olejek lawendowy, zapach.

Jutro wybieramy się po bilety na nadchodzący koncert ;d Tak bardzo nie mogę się doczekać, że jak ich jutro nie będzie ponownie (byłyśmy już wczoraj ;d), to obstawię pierwsze-lepsze krzesło barowe i się stamtąd nie ruszę ;d

Miałyście styczność z tym żelem?;3


M.

Purederm, Maseczka do twarzy z błota Morza Martwego, Mango

$
0
0
Maseczek do twarzy raczej nie używam. Uważam to za zbędny wydatek. Myślę, że regularna pielęgnacja potrafi zaspokoić potrzeby mojej cery i nie wymaga ona dodatkowo maseczek.
Wyjątkiem są maski z Tołpy, które uwielbiam i czasem kupuję. Szczególnie kiedy zależy mi na perfekcyjnym wyglądzie albo kiedy skóra jest przesuszona po retinoidach.
Tą maskę kupiłam zachęcona promocją, już przy kasie, w Hebe. Kosztowała około 5 zł, a na opakowaniu widniał napis 'mango'. Uwielbieniem darzę wszystko o zapachu tego owocu, więc nie mogłam jej nie kupić.
Maskę stosuję zwykle w kąpieli, ponieważ wtedy intensywniej działa, pory skóry zostają otwarte przez ciepło parującej wody.
W przypadku tej maski to szczególnie ważne, ponieważ jej głównym składnikiem jest glinka, która zasycha na buzi, tworząc nieprzyjemne uczucie ściągnięcia. Podobno dobrze jest nie dopuścić do zaschnięcia masek z glinki, dlatego warto albo spryskiwać twarz co jakiś czas albo, właśnie dokładnie tak jak ja, zanurzyć się w ciepłej wodzie. Para wodna z kąpieli będzie powodowała, że maska nie zaschnie.


Opakowanie to plastikowa saszetka w kształcie mango . Zawiera 15g produktu. Należy rozciąć opakowanie, aby zabezpieczyć zawartość przed wyschnięciem ja zawijam brzeg i przypinam wsuwką do włosów.
Konsystencja jest średnio gęsta, kolorem również przypomina owoc mango  #obsesjamango ;d
Bardzo dobrze się rozprowadza, jest śliska i gładko sunie po skórze. Jedna saszetka wystarczyła mi na 3 szczodre aplikacje.
Zapach jest bardzo przyjemny, owocowy, ale nienachalny.
Z działania kosmetyku jestem zadowolona. Nie przepadam za maskami z glinki, bo wysuszają one moją wrażliwą skórę, zbyt mocno ją ściągając. Ta natomiast tego nie czyni.
Twarz jest bardzo gładka i miła w dotyku. Pory są mniejsze, twarz jest matowa i wyraźnie czystsza. Jednocześnie pozostaje nawilżona, odświeżona i rozjaśniona.
Po duecie peeling +  opisywana maska twarz wygląda wyśmienicie. Nałożony na nią krem czy olejek wchłania się błyskawicznie.


W składzie m.in.: glinka, gliceryna, bentonit (naturalny minerał, zwęża pory, odtłuszcza), sorbitol (nawilżenie), ekstrakt z mango, cytryny, klonu srebrzystego, borówki czarnej, ze słodkiej pomarańczy, olejek lawendowy, algi morskie, kwas mlekowy, sól morska, wyciąg z anyżu gwiaździstego.


Też dałyście się na nią namówić w Hebe?; )

Zdjęcia do tego posta niestety mocno średnie, tylko takie znalazłam na mojej karcie, która jest dosłownie w częściach (kiedyś Wam ją pokażę, 'jadę' na niej już dobry rok w takim stanie!) ;d Niedługo skończy się robienie zdjęć na tarasie, oświetlenie znów będzie kiepskie, a żeby zdjęcia wyszły w miarę potrzebne chyba będzie na nowo urządzanie mieszkania, najlepiej ze stołem i krzesłami jak najbliżej okna ;d bardzo nie lubię tych jesiennych i zimowych wieczorów ;c

M.

tydzień w zdjęciach

$
0
0
właściwie chodziło o ujęcie lecącego samolotu, ale niestety kable wysokiego napięcia stały się niezbywalną częścią tego zdjęcia (robione z auta ;d).

powiem Wam, że o ile uwielbiam wszystkie desery lodowe tak ten z powyższego zdjęcia był naprawdę kiepski. rodzynki, orzechy i płatki migdałowe to coś czego nie cierpię w lodach i czekoladzie ;d

Bomb Cosmetics, Deser kakaowy na 4 kąpiele

$
0
0
Mój deser jest o zapachu 'Łakocie'. Brzmi urzekająco, wygląda wspaniale, a do tego zapach skradł moje serce.


Babeczka według producenta ma starczyć na 4 kąpiele. Ja lubię kiedy woda w wannie jest naprawdę niczym 'rosołek', a skóra po kąpieli lśni od olejków, które powoli wchłaniają się jeszcze przed długie minuty. To jest gwarancja doskonale odżywionej, nawilżonej skóry, której nie będę musiała smarować balsamem czy olejkiem przez kolejne dwa dni.
Tym razem użyłam kuli do pierwszej kąpieli w oszczędnej ilości. Woda wydawała się wystarczająco tłusta, ale jednak skóra już po kilku minutach po wyjściu z łazienki była sucha w dotyku. Oczywiście została wygładzona, nabrała gładkości i delikatności. Do tego pięknie pachniała przez jakiś czas, ale brakowało mi tego tłustego filmu.
Kolejnym razem wrzuciłam pozostałą część babeczki i zostałam usatysfakcjonowana. Ciało błyszczało od olejków, długo pozostało jeszcze pokryte zapachem. Aromat przeniknął piżamę i pościel, ku czemu nie mam nic przeciwko. Skóra była miękka, sprężysta i pozostawała taka przez długi czas.
Wiem, że w swoim upodobaniach mogę być odosobniona, dlatego na pewno innym kobietom taka kula rzeczywiście będzie służyła dłużej :)

Zapach według producenta to połączenie owoców, gruszek, karmelu i wanilii. Mój nos wyczuwa przede wszystkim truskawki i maliny. Dodatkiem jest nuta słodkiej, otulającej wanilii. Cały aromat jest ponadto bardzo śmietankowy ;3 by zwieńczyć całość brakuje tylko czegoś takiego jak... zapalone świecie, drewniane drzwi, cicha muzyka, o tak, dopełnienie przyjemności ;3

Joanna, Naturia, Odżywka z miętą i wrzosem

$
0
0
Idealna, lekka odżywka na lato?
Właśnie z Joanny. Niepozorna firma, która potrafi zaskoczyć naprawdę pozytywnie.
Odżywkę kupiłam w osiedlowym sklepie za zawrotną kwotę 5 zł. Pamiętam, że kiedyś używałam wersji z makiem i bawełną oraz cytryną i rumiankiem. Mało pamiętam jak działały na moich wtedy bardzo zniszczonych włosach, ale wiem, że nie wspominam ich negatywnie. Dlatego spróbowałam i tym razem.


Odżywka zamknięta jest w opakowaniu 200 g. Opakowanie z klapką, wygodne w stosowaniu, łatwo się otwiera. Zapach jest dość intensywny, czuć wyraźnie miętę oraz delikatnie wrzos. Bardzo przyjemny i odświeżający. Konsystencja jest dość rzadka, łatwo spływa z dłoni i z włosów.
Jednak dzięki temu, że nie jest gęsta dobrze rozprowadza się po skalpie i można z jej pomocą dokładnie go umyć, docierając w każdy zakamarek.
Nie jestem zwolenniczką mycia włosów odżywką. Nigdy nie trafiłam na dobry do tego celu produkt, który by się u mnie sprawdził i nie obciążał włosów. Pozostaję wierna szamponom. Jednak w upalne dni, kiedy nie miałam ochoty marnować czasu w łazience i spędzać czasu z maską na głowie, radziłam sobie za pomocą tego kosmetyku. Dobrze spisuje się również na wyjazdach czy na basenie. Nie musimy nosić ze sobą dwóch kosmetyków, wystarczy jeden.
Myłam nim skalp i włosy, co trwało około 3 minut. W rezultacie zyskiwałam na czasie. Dodatkowe korzyści to odświeżona skóra głowy, która została ukojona przez miętę oraz wygładzone, lekko nawilżone włosy na długości, którym nie brakuje objętości.
By dokładnie umyć tą odżywką włosy potrzeba jej zużyć sporo, przez co nie jest specjalnie wydajna. Mnie starczyła na około 8 użyć. Na moje zapotrzebowanie w letnie dni okazało się akurat.
Kiedy upały się skończyły nabrałam ochoty na bardziej złożoną pielęgnację . U mnie nie ma szans, by odżywką zmyć olej ;c
Produktu można użyć jako klasycznej odżywki na kilka minut po myciu, jednak trochę spływa przez co nie jest to w stu procentach wygodne ;c Włosy po niej są ładne, błyszczą się, są lekkie, pełne objętości.
Jedynie raz użyłam jej po myciu bez spłukiwania. W małej ilości nie obciąża, a nadaje lekkiego poślizgu podczas rozczesywania.
Odżywka nie zawiera silikonów, więc do zabezpieczenia końcówek dodatkowo użyłam olejku.

Powiem Wam, że od pewnego czasu zastanawiam się nad zakupem szczoteczki do twarzy fereo luna, naczytałam się już multum opinii na jej temat, ale jakoś dalej nie jestem przekonana - wiadomo, zważywszy na dość zawrotną cenę ;d z taką kwotą to niemalże decyzja życiowa - typu pierwsza szkoła, gdzie najlepiej ubezpieczyć samochód czy też decyzja o wyjściu na mąż haha ;d jedna, mała szczoteczka - tyle sprzecznych emocji ;d

Wracając do Joanny, miałyście? Lubicie? : )

Lila, Mydlarnia z pasją, Masło do ciała Poziomka z Arganem

$
0
0
Zauroczona byłam balsamami Organique z masłem Shea, szczególnie wersją grecką, która pachniała najpiękniej winogronami. Niestety, nie mam dostępu stacjonarnie by regularnie je kupować, więc od ponad roku nie goszczą one w mojej łazience.
Długo szukałam czegoś podobnego, ale nic nie dawało 100% zadowolenia.
Aż wreszcie jest godny następca! Kupiłam go w galerii handlowej, na stoisku mydlarni Lila. Balsamy podobnie jak te z Organique można kupować na wagę, więc na początku możemy zakupić małą ilość na spróbowanie, albo kupić kilka różnych zapachów, a jest w czym wybierać, uwierzcie ;)
Pani Ekspedientka nałożyła mi na dłoń odrobinę masła, a ja już wiedziałam, że to jest to czego szukałam ; d Spośród wielu aromatów wybrałam poziomkę, która pachnie niesamowicie intensywnie, słodko, owocowo, jak prawdziwe poziomki. Wszystkie zapachy były bardzo realne i soczyste.
Zdecydowałam się na kupno 50 gram, w cenie 13,50 zł. 100 gram to koszt 27 zł. Do tego dodatkowo pudełeczko 1,50 zł. Można oczywiście przyjść ze swoim pojemnikiem. Ja tak uczynię następnym razem, kiedy tylko zużyję zawartość.


balsam 'poziomkowy' widnieje na pierwszym planie na powyższym zdjęciu ;3

Masło ma bardzo dobry, krótki skład. Zawiera: Masło Shea, Olej arganowy, witamina E, Zapach
Same konkrety, żadnych zbędnych zapychaczy.
Konsystencja jest gęsta, zbita, ale dobrze rozprowadza w kontakcie z ciepłem skóry. Kosmetyk jest bardzo wydajny, wystarczy na bardzo długo.
Masło shea solo działa na moją skórę bardzo dobrze, jednak nie ma najprzyjemniejszego zapachu. Tutaj w duecie z olejem arganowym czyni cuda nawet z najbardziej wysuszoną skórą. A do tego ten zapach ♥
Masłem nie posmarowałam się jeszcze cała, dlatego, że jest zbyt ciepło i taka tłusta warstwa wyczuwalna przez całą noc nie sprzyjałaby dobremu snu.
Używam natomiast regularnie na różne części ciała, zawsze ze świetnym efektem.
Uratował moje spierzchnięte stopy i dłonie. Już po jednym zastosowaniu wyraźnie widać różnicę. Po regularnym kremowaniu stóp już prawie nie pamiętam, jaki mam kompleks z ich powodu.
Dobrze sprawdza się po depilacji nóg - idealnie łagodzi podrażnienia, wygładza i nawilża.
Skóra po posmarowaniu pozostaje bardzo długo pokryta tłustym filmem. Jest głęboko odżywiona, natłuszczona, do tego bardziej napięta i gładka.
stan taki utrzymuje się nawet po kąpieli, nie jak w przypadku innych maseł czy balsamów.
Standardowym kosmetykiem muszę smarować się codziennie, by zaspokoić potrzeby mojej skóry. Tym masłem wystarczy 2, 3 razy w tygodniu, by skóra ciągle wyglądała dobrze, nie była ściągnięta.
Zapach jest niesamowicie przyjemny i trwały. Pozostaje na piżamie, pościeli, skóra pachnie nim przez długie godziny. Wracam do gotowania obiadu, dziś odwiedzi mnie mój Narzeczony - tymczasem jednak z zapałem opowiada mi o czymś co zowie się technika co2 ;d jego kolega sprawił sobie akwarium niebotycznych rozmiarów i to chyba stąd ta fascynacja ;d
Viewing all 380 articles
Browse latest View live